“Nasze pierwsze wrażenie było takie, że jest to ewidentnie dość duża budowla; nasze zdumienie wzrosło, gdy odkryliśmy, że jest to niezwykle bogate sanktuarium, ozdobione płaskorzeźbami, malowidłami i kolosalnymi posągami o wielkiej urodzie.”
Giovanni Battista Belzoni
Czymże są dwa stulecia, które minęły od ponownego odkrycia Abu Simbel, częściowo zasypanego wydmami, a dokonanego przez szwajcarskiego podróżnika Johanna Ludwiga Burckhardta w marcu 1813 roku. Czymże są dwa stulecia, które minęły od słów, jakie wystosował Giovanni Belzoni, po zobaczeniu starożytnego zabytku w 1817 roku. Czymże jest ten krótki czas wobec trzech tysiącleci, jakie minęły od chwili powstania świątyń w Abu Simbel. A skoro tysiąclecia nie zdołały zetrzeć na piach wspaniałości owych świątyń położonych w Dolnej Nubii, to nie mogły tego zrobić owe dwa “krótkie” wieki.


I, owszem, nie zrobiły tego… choć, tak szczerze powiedziawszy, niewiele brakowało, aby jedno ledwie dziesięciolecie pochłonęło ten kawałek starożytnej historii. Zresztą, nie tylko ten jeden. Było bardzo blisko tego, aby spiętrzone Wielką Tamą Asuańską wody Nilu pochłonęły zarówno Abu Simbel, jak i świątynię Izydy z wyspy File oraz wiele innych zabytków starożytnego Egiptu.
I byłaby to wielka strata. Bowiem dziś to stanowisko archeologiczne zachwyca turystów z całego świata. Turystów, którzy wkładają przecież wiele trudu i wysiłku, by tutaj dotrzeć. Na ten południowy kraniec Egiptu, na sudańsko-egipskie pogranicze otoczone zewsząd jałową pustynią – niespecjalnie gościnną, niespecjalnie życiodajną. A wszystko to, by zobaczyć Abu Simbel na własne oczy.


Abu Simbel. Faraon Ramzes II i jego chwała
Przenieśmy się jednak na kilka chwil do XIII wieku p.n.e., kiedy to jeden z najwspanialszych faraonów starożytnego Egiptu – Ramzes II we własnej osobie – starł się pod Kadesz z Hetytami. Wydarzenie to miało miejsce w maju 1274 r. p.n.e., oczywiście nie tu, nie w tej części Egiptu, lecz w odległej starożytnej Syrii. Warto jednak wspomnieć, że słynny faraon nie odniósł wówczas zwycięstwa, historycy zwykli wskazywać raczej na brak jednoznacznego militarnego rozstrzygnięcia owej bitwy, a jednak… władca znad Nilu ogłosił swój wielki sukces. Propagandowo Ramzes II zrobił wiele, aby zyskać na rozgłosie dzięki odpowiednim zabiegom – słowom i pomnikom, które miały pokazać światu, że był on wielkim wojownikiem. Że osobiście zmiótł on z pola bitwy rzeczonych Hetytów.
Do owych celów propagandowych służyły faraonowi różne zabiegi – choćby rozmaite inskrypcje w świątyniach takich, jak wybudowana około 1264 roku p.n.e. Abu Simbel. Ale nie tylko inskrypcje wewnątrz świątyń, lecz, jakby mogło się zdawać, również i po prostu: całe świątynie same w sobie. Bo jakiż inny musiał być cel stawiania imponującej budowli poświęconej nie tylko solarnym bogom: Amonowi-Re i Re-Horachte, czy też bogu sztuki i rzemiosł Ptahowi. Nie tylko im, bo poświęcony był również i samemu Ramzesowi II. Faraonowi, którego cztery potężne około 20-metrowe posągi go symbolizujące postawiono przed wejściem do świątyni w Abu Simbel. Z jednej strony strzegące jej i z daleka emanujące potęgą władcy Egiptu, z drugiej strony zapowiadające, czyje imię będzie sławione wewnątrz skalnego kompleksu. Warto przy tym bowiem dodać, że budowla była tak pomyślana, aby 19 lutego i 21 października każdego roku, wschodzące słońce oświetlało nie tylko wizerunki bogów: Amona-Ra i Re-Horachte (Ptah zawsze pozostawał w cieniu), ale również i wizerunek… boskiego Ramzesa II.


Faraon miał swoją wielkością olśniewać. Miał zaznaczać swoją obecność w tej części Nubii, zresztą od dawna będącej częścią Egiptu, zdobytej jeszcze przez przodka Ramzesa II. Nie tylko pokazując “kto tutaj rządzi”, budząc wręcz respekt, ale i być może dumę wśród tych, którzy zdecydowali się takiemu władcy służyć (i zachęcając kolejnych, by z ową dumą mu służyli, by stanowili część wspaniałego Egiptu). Zapewne też budząc postrach co u poniektórych, być może przybyłych z daleka, nie widzących jeszcze takich cudów. Nie tylko u nubijczyków, których kraj był bogaty w ważne dla Egiptu surowce takie, jak złoto, ale i stanowił ważny punkt na mapie szlaków handlowych. Miał budzić zachwyt również ludzi z innych światów. Bo Nubia stanowiła wówczas swego rodzaju przedmurze Egiptu, oddzielające zagospodarowaną część dorzecza Nilu od głębokiej “dzikiej” Afryki.


Abu Simbel. Ku chwale Nefertari
Abu Simbel to, co warto podkreślić, nie jedna, lecz zespół dwóch świątyń. Pierwsza, jak już wiemy, poświęcona została wspaniałemu faraonowi Ramzesowi II, który zasłynął “zwycięską nierozstrzygniętą” bitwą przeciwko Hetytom. Lecz co możemy powiedzieć o drugiej z sakralnych budowli?



Tak wielki faraon, jakim był Ramzes II, musiał mieć za sobą równie wielką kobietę, która była dla niego oparciem we władzy i w życiu codziennym. I ją, rzecz jasna miał, a była nią właśnie Nefertari i to właśnie jej poświęcona jest druga ze świątyń w Abu Simbel. Czy zasłużyła ona na to miano z powodów politycznych, czy może po prostu miłość Ramzesa II do tej kobiety była tak wielka, że postanowił i jej oddać cześć podobną do czci oddanej jemu?

Nie ma wątpliwości, że Ramzes II kochał Nefertari. Spośród kilku żon, jakie posiadał, to ona była najważniejsza, to o niej mówił, że jest “tą, dla której świeci słońce”. To ją określano, jako Słodka Miłości, Wielka Żona Króla, czy nawet jako Żona Boga. Ale nie można ukrywać, że Nefertari udzielała się również politycznie, wykorzystując swoje umiejętności dyplomatyczne w kontaktach z innymi przywódcami ówczesnego świata. Zresztą, bez wątpienia nie było łatwo zasłużyć na to, aby jako jedna z niewielu kobiet w historii starożytnego Egiptu, być przedstawionym na równi z faraonem. I mieć swoją własną świątynię, poświęconą jej i bogini miłości i piękna Hathor.
Abu Simbel. Przeniesienie świątyni
O tym, jak wielkim przedsięwzięciem musiało być tysiące lat temu wykucie nie tylko ponad 20-metrowych posągów Ramzesa II strzegących świątyni, ale i wydrążenie w skale komnat świątynnych – świadczy to, co wydarzyło się znacznie później – w XX wieku. Wszak wraz z decyzją o budowie Wysokiej Tamy Asuańskiej w latach 1960 – 1970, świątynie Abu Simbel zostały praktycznie skazane na wylądowanie na dnie… czy raczej po prostu: na zalanie wodą spiętrzonego w ten sposób Nilu. Choć na szczęście “wyrok” ten nie był skuteczny od razu, nie wchodził w życie natychmiasto, co dało światu czas nie tylko na wzburzenie i stanięcie po stronie Ramzesa II, ale i na realne działania. Na podjęcie akcji ratunkowej dla wielu różnych zabytków na terenie, który miał zostać zalany – Abu Simbel był jednym z wielu punktów na tej mapie, choć zarazem był bez cienia wątpliwości przedsięwzięciem największym i najbardziej kosztownym.

Tak oto archeologowie i inżynierowie z różnych części świata, pod okiem Kazimierza Michałkowskiego, pocięli Abu Simbel na mniejsze “zaledwie” 20-30 tonowe kawałki, by za pomocą współczesnej sobie technologii rozłożyć obie świątynie na części i złożyć je na nowo w innym miejscu. 64 metry powyżej pierwotnej lokalizacji, 180 metrów dalej, w głąb lądu. Choć można wspomnieć i o pomyśle Williama MacQuitty’ego, który nawoływał, aby pozostawić Abu Simbel na swoim “naturalnym” miejscu i otoczyć je dodatkową specjalną tamą… Jednak ostatecznie zdecydowano, że lepiej będzie dosłownie “wybudować” na nowo wzgórza, w których umieszczone miały być świątynie. Aby w ich wnętrzu odbudować to, co zostało pocięte na terenie, który wkrótce miała zalać woda piętrzącego się Nilu, tworzącego tym samym jezioro Nasera.
Brzmi jak imponująca operacja inżynieryjno-archeologiczna? Bo taka była! A na dodatek robiono to pod presją czasu, gdyż powstałe po wybudowaniu Wysokiej Tamy Asuańskiej jezioro dość szybko napełniało się wodą. Zresztą, część zabytków ratowano już spod wody, której ślady po dziś dzień nosi chociażby świątynia na wyspie File.
Abu Simbel. Czy warto tu przybyć i zobaczyć?
Przeniesienie Abu Simbel było imponującym wyczynem, na tle którego jeszcze lepiej widać wspaniałość kunsztu dawnych budowniczych, którzy tysiące lat temu wykuli te dwie świątynie bez wykorzystania współczesnych zdobyczy techniki. Bez ogromnych maszyn o potężnej mocy, zastępujących siłę mięśni tysięcy ludzi. Bez dzisiejszej wiedzy i doświadczeń. Bez znanych nam dziś nowoczesnych materiałów – lekkich i wytrzymałych. I stworzyli coś tak niezwykłego, że akcja “zaledwie” przeniesienia tego kosztowała fortunę – około 40 mln dolarów. Dawnych dolarów, bo dziś, po uwzględnieniu inflacji, wartość ta powinna być szacowana na około 10-ciokrotnie wyższą.


Na szczęście cała operacja zakończyła się sukcesem i dziś możemy podziwiać te wspaniałe zabytki. Pomniki przeszłości, echa historii, wspomnienie jednego z najbardziej znanych faraonów starożytnego Egiptu. Ramzesa II, który Hetytów pod Kadeszem nie rozgromił, choć zrobił wszystko, aby tak właśnie zapamiętali go potomni.
To tylko jedne z wielu powodów, dla których nawet nie powinniśmy się zastanawiać, czy warto pojechać na zwiedzanie Abu Simbel. Nawet jeśli to ma być długa i męcząca droga. Nawet jeśli pobudka ma być bardzo wcześnie rano, czy może nawet jeszcze w środku nocy. Abu Simbel trzeba po prostu zobaczyć – jako wspaniałe dzieło dawnej cywilizacji. I jako przykład tego, jak można ratować zabytki skazane na zagładę.
Przeczytaj też:
Zobacz jeden z symboli Egiptu, czyli Sfinksa i piramidę Cheopsa. Zainteresować cię może również Świątynia Hatszepsut.