Odpowiednie nawadnianie organizmu jest dla jego prawidłowego funkcjonowania niezwykle istotne, w szczególności podczas zwiększonego zapotrzebowania na płyny. To ostatnie występuje nie tylko podczas treningu sportowego, ale i chociażby w trakcie trekkingu oraz innych form pieszego podróżowania. Dlatego będąc na wyprawie warto mieć pod ręką wystarczający zapas wody, bądź innego płynu, który można w każdej chwili spożyć.
Nie ukrywam, że do zakupu bukłaka przymierzałem się od dłuższego czasu. Owszem, zawsze można mieć w plecaku butelkę z napojem, jednak bukłak daje pewien dość istotny komfort – nie trzeba sięgać do torby po schowany tam napój, aby odkręcić butelkę, napić się, zakręcić i ponownie schować. Każdy tego typu postój być może zabiera nie nazbyt długą chwilę czasu, jednak kilka postojów kumuluje się w bardziej wyrazistą całość. A ja czas ten zdecydowanie bardziej wolałbym poświęcać na zwiedzanie, niż na grzebanie w plecaku. Szczególnie, gdy można tego ostatniego uniknąć. Tak więc oto, wybierając się w 2016 roku do Czarnobyla, postanowiłem zakupić bukłak Camelbak Antidote Reservoir o pojemności 3 litrów (100 oz).
Pierwsze wrażenia
Bukłak wykonany jest ze stosunkowo cienkiego, ale jak się okazuje – wytrzymałego – materiału, który pozwala na bezpieczne przenoszenie w nim 3 litrów wody. Szeroki otwór wlotowy pozwalający na bardzo łatwe napełnianie zbiornika, zarówno pod kranem, jak i w bardziej naturalnych źródłach pitnej wody, takich jak wodospady czy strumienie, a także doczepiana rurka z zaworkiem na końcu, to kolejne istotne cechy tego modelu Camelbaka. Dzięki temu, że tę ostatnią w łatwy sposób się demontuje, mamy możliwość dokonania jej wymiany w razie zużycia bądź uszkodzenia, ale przede wszystkim łatwiej jest ten element oczyścić i osuszyć po zakończonym korzystaniu z bukłaka. Co ciekawe, sama rurka powlekana jest związkiem chemicznym jonków srebra, co służy zabijaniu ewentualnych zarazków i bakterii, jakie mogą znaleźć się w przechowywanej w bukłaku wodzie. A ta ostatnia nie zmienia w żaden sposób smaku, czy też nie nabiera sztucznego posmaku pochodzącego od plastiku. Po prostu: czysta woda.
Na placu boju
Swojego Camelbaka niemal natychmiast po zakupienia zabrałem na intensywne, kilkudniowe testy na Ukrainę, podczas wyprawy do Czarnobyla. Można więc powiedzieć, że były to testy na swój sposób ekstremalne, gdyż odbywały się na obszarze zamkniętej strefy, pełnej zdegradowanego miejskiego środowiska, ale i dzikich, odludnych terenów. Napełnić bukłak można było właściwie tylko i wyłącznie w jedynym hotelu funkcjonującym po dziś dzień na terenie czarnobylskiej strefy, więc z rana bukłak musiał być wypełniony po brzegi, aby wody wystarczyło na całe upalne dni wędrówek. A było naprawdę upalnie. I było gdzie chodzić.
Jak wcześniej wspomniałem, każdy ranek służył szybkiemu napełnianiu Camelbaka, który następnie lądował wewnątrz plecaka. Tu należy zaznaczyć, że ze względu na smukły kształt oraz elastyczność materiału, z którego został wykonany, łatwo dostosowuje się on kształtem do „pojemnika”, w którym jest umieszczany – w tym przypadku do dość wąskiej kieszeni wewnątrz plecaka. Oznacza to, że w całkiem łatwy sposób można manipulować zawartością torby i kształtem umieszczanych tam innych przedmiotów, choć wiadomo –lepiej jest unikać bezpośredniego kontaktu ostrych przedmiotów i krawędzi z samym bukłakiem, choćby z samej ostrożności, dla świętego spokoju w trakcie wędrówki. Dzięki wspomnianej elastyczności, bukłak ma jeszcze jedną ważną cechę – pusty, czy też z minimalną ilością wody w środku, nie zajmuje praktycznie miejsca. Dlatego przechowywanie go, czy transportowanie (bez używania go w formie rezerwuaru wody) nie wpływa w żaden sposób na zmniejszenie pojemności torby, walizki czy plecaka w trakcie podróży np. autokarem bądź samolotem.
Po napełnieniu bukłaka i umieszczeniu go w plecaku, kolejnym krokiem porannego rytuału było wyprowadzenie rurki przez specjalny otwór w plecaku i zamocowanie jej do paneli systemu MOLLE/PALS na pasku tegoż plecaka. To gwarantowało niezwykle wygodne użytkowanie. Za każdym razem, gdy tylko poczułem pragnienie, wystarczyło końcówkę rurki chwycić w usta, zębami przygryźć elastyczny ustnik i prostym ruchem palców otworzyć zawór. Wbrew pozorom, czynność ta wymaga jedynie minimalnego nakładu czasu i energii, dzięki czemu w mgnieniu oka można w upalny dzień ugasić pragnienie przyjemnie chłodną wodą. Ta ostatnia, warto zaznaczyć, utrzymywała w trakcie użytkowania komfortową temperaturę. Nawet pomimo upalnych warunków panujących na zewnątrz, choć bez wątpienia wpływała na to osłona termiczna pod postacią plecaka. Natomiast woda stojąca w półprzeźroczystej rurce, pomiędzy bukłakiem a ustnikiem, nagrzewała się od promieni słońca, w związku z czym pierwszy łyk wody nie był już tak orzeźwiający, jak można by tego oczekiwać. Nie ma jednak w tym nic dziwnego – zwykłe prawa fizyki.
Nie ukrywam, że bardzo do gustu przypadł mi sposób korzystania z ustnika i zastosowanego w nim swego rodzaju dwustopniowego zabezpieczenia, gdzie w prosty sposób używa się ust i palców do otwierania własnego mobilnego źródełka pitnej wody. Zostało to przemyślane, zaprojektowane i wykonane z maksymalną starannością, dzięki czemu użytkowanie tego produktu oceniam jako niezwykle komfortowe.
3 litry wody, jakie mieści w sobie Camelbak Antidote Reservoir, okazało się w zupełności wystarczające, mimo dużej ilości słońca nad głową i ogromnej ilości kilometrów w nogach – zarówno tych przebytych na świeżym czarnobylskim powietrzu, jak i wewnątrz zniszczonych zabudowań. A niekiedy pokonywało się i kilkanaście pięter w górę, na szczyt wysokiego budynku, a później schodziło się w dół. Po schodach, rzecz jasna, bo szyb windy ział chłodną i bezdenną pustką… Podobne odczucia miałem i podczas kolejnych wypraw, choćby podczas przemierzania zalanych słońcem szlaków wzdłuż maderskich lewad, czy w trakcie chłodniejszej wędrówki na górski szczyt Pico Ruivo (1862 m n.p.m.). Za każdym razem ten sam komfort korzystania z bukłaka.
Jedynym problemem, jaki dostrzegłem podczas dotychczasowego użytkowania Camelbaka, nie tylko w trakcie czarnobylskiej wyprawy, ale i w ciągu kolejnych kilkunastu miesięcy intensywnego korzystania z niego, to problem z jego zupełnym opróżnieniem. Nie jest łatwo pozbyć się z bukłaka całej wody i trzeba się nieco nakombinować, aby całkowicie go osuszyć, gdy nie posiadamy do tego specjalnych producenckich akcesoriów. A dobrze jest to zrobić, aby woda w środku nie kisła, czy nie pleśniała podczas przechowywania zbiornika w szafie. Nie jest to być może wielka niedogodność, szczególnie, że Camelbak został stworzony z myślą o używaniu go wraz z wodą w środku, a nie do leżakowania w kartonie, warto jednak to podkreślić. Tym bardziej, że po jego intensywnym użytkowaniu warto go wyczyścić, również od wewnątrz, a następnie osuszyć. Jednakże jest to niewielka cena, jaką należy zapłacić za komfort korzystania z wygodnego bukłaka. Choć same koszta ekonomiczne są już nieco wyższe, gdyż w dniu zakupu Camelbak Antidote Reservoir o pojemności 3 litrów (100 oz) kosztował mnie około 170 zł. Powiem jednak szczerze: przy najwyższej jakości wykonania, komforcie korzystania, nowoczesności i trwałości produktu, trzeba liczyć się z wyższą ceną. Po prostu: coś za coś.
Gwarancja i serwis
Camelbak obiecuje klientom dożywotnią gwarancję, co tylko świadczy o tym, jak dużą pewność siebie w kontekście jakości własnych produktów reprezentuje producent. Nie ukrywam, że mi po kilku początkowych dniach użytkowania bukłak zaczął powoli przeciekać. Jakaś wada fabryczna? Być może. Niewielka nieszczelność groziła jednak w dłuższej perspektywie czasu zamoczeniem wszystkiego, co znajdowało się wraz z bukłakiem w plecaku. Na szczęście to był już koniec mojej czarnobylskiej przygody, a w drodze powrotnej, w busie, nie potrzebowałem już z niego korzystać, dlatego pusty wylądował w torbie podróżnej. Po powrocie do Polski niezwłocznie skontaktowałem się z krajowym dystrybutorem Camelbaka… a ten bez żadnego zająknięcia się postanowił wymienić wadliwy produkt na nowy. Bez problemu i błyskawicznie! To tylko udowadnia w mojej opinii, że Camelbak to klasa sama w sobie.
Otrzymana nowa sztuka bukłaka służy mi już ponad rok i cały czas sprawuje się wyśmienicie. To jest jeden z tych produktów, z którego posiadania jestem po prostu dumny. Dlatego już stale towarzyszy mi podczas różnych wypraw – zarówno tych dalszych, jak i bliższych. I z całą pewnością jeszcze długo się to nie zmieni.
Aktualizacja (9.11.2024 r.): po około 8 latach użytkowania Camelbaka, pękł w nim plastikowy „haczyk” w górnej części bukłaka. Był on intensywnie używany do podwieszania bukłaka wewnątrz plecaka. Brak owego haczyka znacznie utrudnia wygodne przenoszenie Camelbaka w plecaku.
PLUSY:
– duży otwór do napełniania wodą
– wymienne elementy (rurka, zawór)
– wygodny w użyciu ustnik z zaworem
– długa rurka
– wytrzymałość
– elastyczność kształtu
– nie zajmuje miejsca, gdy jest pusty
– pojemność wystarczająca na cały dzień
– dożywotnia gwarancja
MINUSY:
– trudno go opróżnić w 100% bez użycia dodatkowych gadżetów