Współpraca reklamowa z Audioteka
Między słowami “lud” a “lód” jest ogromna różnica. Ale nie w przypadku mieszkańców Grenlandii. Tamtejszy lud, wie czym jest najmroźniejszy arktyczny lód. Choć niskie temperatury to nie ich jedyne zmartwienie. I właśnie o tym, między innymi, przeczytamy w książce Ilony Wiśniewskiej pt. “Lud. Z grenlandzkiej wyspy”.
A dokładniej przeczytamy o społeczności osady Uummannaq, położonej na północy Grenlandii. To tu Autorka wylądowała na wolontariacie, gdzie przez trzy miesiące pracowała w lokalnym domu dziecka. I w ten oto sposób lepiej poznała miejscowe bolączki. Wśród nich znajdują się m.in. trudne relacje z dominującą nad wyspą małą Danią, która chociażby na siłę wyciąga grenlandzkie dzieci do Europy, by tam również na siłę “robić im dobrze”. Uczłowieczać. Przekształcić “dziuksa” w “duńskiego człowieka”, choć przecież oficjalnie nie tak to się nazywa, wszystko odbywa się bowiem pod otoczką poprawności politycznej. Ale czy rzeczywiście jest to dobre dla mieszkańców Uummannaq i innych części Grenlandii?
„Lud. Z grenlandzkiej wyspy” pozwoli nam być bliżej tych ludzi, którzy przecież na co dzień znajdują się tysiące kilometrów od nas. Dowiemy się więcej o panoszącym się tu wyobcowaniu, wręcz samotności, o zaniku lokalnej kultury i obyczajów. Dowiemy się więcej o uzależnieniach i wysokim odsetku samobójstw. Poznamy tragizm ludu lodu.
„Lud. Z grenlandzkiej wyspy” to przede wszystkim portrety mieszkańców Uummannaq. Ale portrety jakże wiele obrazujące. Jakże wiele uświadamiające czytelnikowi. Robiące wreszcie to, co powinien robić dobry reportaż – dzięki niemu lepiej poznajemy otaczający nas świat. Choćby to były najsmutniejsze fakty na jego temat.
Przeczytaj też:
Poznaj znaczenie geopolityczne Grenlandii.
Sprawdź również recenzję innej grenlandzkiej książki Ilony Wiśniewskiej pt. „Migot”.