Jak jeden nieszczęśliwy wypadek może prowadzić do ciągu niefortunnych wydarzeń i rozwiązania tajemnicy sprzed wielu lat? Tego można się dowiedzieć z “Więzów krwi” J.T. Ellison. Z książki opisującej z początku dość niepozorną historię młodej, acz niezwykle utalentowanej narciarki, która podczas zawodów łamie pechowo nogę. A jej związana z tym wizyta w szpitalu i przedsięwzięte wówczas badania krwi przyczyniają się do odkrycia nie tylko faktu, że dziewczyna o imieniu Mindy choruje na białaczkę. Ale też i…
Nie odkryję przed tobą tak od razu tej mocnej karty, choć z kart powieści czytelnik szybko może się domyślić tego, co wydarzyło się dawniej. O jakiego kalibru tajemnicę chodzi. Przynajmniej tak w grubszym zarysie – bez nadmiaru detali. Lecz ten brak szczegółów jest wystarczający, by móc wodzić czytelnika na manowce, a to budząc w nim wątpliwości, czy na pewno jego podejrzenia są słuszne, a to sprawiając, że nie ma on pewności, czy odgadywana przeszłość miała rzeczywiście taki czy inny kształt. Bo może jednak wydarzyło się coś zupełnie innego? To będziemy odkrywać wraz z bohaterami książki kawałek po kawałku, czując wraz z nimi towarzyszący temu wszystkiemu niepokój.
To, co jednak najważniejsze, to fakt że książka potrafi trzymać w napięciu – może lekkim, ale jednak napięciu, acz permanentnym. Pomimo tego, iż akcja rozkręca się tutaj powoli. Pomimo tego, że nabiera on rumieńców na przestrzeni kilkuset stron, dopiero pod koniec podkręcając tempo na wyższe obroty, a wraz z nim zwiększając natężenie odczuwanych emocji. Tych emocji, które nieustannie się w zaciekawionym czytelniku tlą.
Książkę pochłonąłem z ogromną przyjemnością, w krótkim czasie, pomimo iż wydawało mi się, że nie mam zbyt wiele wolnych chwil na raczenie się 500-stronicową lekturą. Ale to zasługa intrygującej fabuły. Dobrze skonstruowanych, wyrazistych, choć zarazem bardzo ludzkich (realistycznych!) bohaterów. Lekkiego języka i literackich rozwiązań, które nieustannie zatrzymywały mnie jako czytelnika przy szeroko rozwartych okładkach książki i pochłaniania jej treści. “Więzy krwi” nawiązały tym samym pewną więź i ze mną… a kto wie, być może również i dłuższą więź między mną a samą J.T. Ellison i jej kolejnymi tytułami… Bardzo chętnie!
Przeczytaj też:
Jeśli interesują Cię tego typu książki, sprawdź również inne moje recenzje powieści kryminalnych.
Rzuć również okiem na mapę recenzji i znajdź książkę (lub film) z interesującej Cię części świata.