Współpraca reklamowa z Audioteka

Moją pierwszą podróż do Macedonii Północnej wspominam nader miło – była to wówczas dla mnie dość egzotyczna wyprawa, jak na moje nikłe ówczesne podróżnicze doświadczenie. Niby wciąż byłem na słowiańszczyźnie, ale jednak jakby kraj i kultura bardzo dla mnie obce… czy i dziś po latach i przy znacznie większym doświadczeniu i wiedzy Macedonia Północna wciąż brzmi dla mnie obco? No cóż, dopóki nie sięgnąłem po książkę Justyny Mleczak pt. “Macedonia Północna. W rytmie oro”, wciąż moja wiedza o tej części Bałkanów była ograniczona.

Książka o Bałkanach, a konkretnie książka o Macedonii Północnej pt. "Macedonia Północna w rytmie oro"
„Macedonia Północna. W rytmie oro” w Audiotece (kliknij, aby przejść do sklepu)

Ale już nie jest! To znaczy, owszem, nadal jest, w końcu trudno posiąść całą wiedzę naszego świata, ale zarazem z książki “Macedonia Północna. W rytmie oro” kraj ten stał mi się znacznie bliższy niż był dotychczas. Choć przecież to i owo już o nim czytałem, choć przecież miałem z nim już żywą styczność, a i same Bałkany odwiedzałem kilkukrotnie i poznałem je z różnej strony. Ale najwidoczniej nie tak dogłębnie, jak mogłem zrobić to dzięki literackiej podróży z Justyną Mleczak. A jest to podróż na wielu płaszczyznach i bez wątpienia pełna szczerych wyznań. Jeśli o czymś należy wypowiedzieć się nieco krytycznie, Autorka to robi, jeśli coś trzeba pochwalić lub wydobyć z ciemności niewiedzy na światło dzienne – Autorka czyni to tak, aby czytelnika wciągnąć w ciekawy świat Macedonii Północnej. W świat niezwykłej kuchni z popularnym i znanym w Polsce ajvarem na czele, nieznanych nam tradycji, włącznie ze specyficzną ceremonią ślubną w Galiczniku, coraz bardziej docenianych macedońskich win, czy wreszcie w świat polityki… i sporu o dziedzictwo po Aleksandrze Macedońskim i stworzonym przez niego imperium (i związanymi z nim symbolami). Część rzeczy znałem, o większości chyba jednak nie słyszałem. Ale już znam…

Tak oto pozostaje mi podziękować Justynie Mleczak za napisanie tej książki. Napisanie jej przystępnym językiem, ale przede wszystkim książki opowiadającej o rzeczach, które oddają ducha kraju… który dotychczas pozostawał dla mnie w pewnym sensie “egzotycznym”. Choć może lepiej pasowałoby tu słowo “niepoznanym”? A przynajmniej poznanym nie tak dobrze, jak czuję że poznać go powinienem? Teraz to się nieco zmieniło. Dziękuję, Justyno.


Przeczytaj też:

O kraju tym też pisałem już dawno temu w moim tekście „Macedonia – językowe wpadki, wypadki i przypadki”. Więcej też oczywiście w odpowiedniej kategorii, gdzie dowiesz się więcej, jak wyglądała moja podróż do Macedonii.