24 lipca 2014 roku na murach sali w Muzeum Architektury we Wrocławiu zagościła wystawa zatytułowana „Picasso Dalí Goya. Tauromachia – walka byków”. W oryginale „Tauromachia” (z hiszp. La tauromaquia) rozumiana jest jako sztuka korridy i odnosi się do 33 rycin, wykonanych przez Francisca Goyę, prezentujących rozmaite sceny z tradycyjnych w Hiszpanii walk byków. Tutaj jednak kuratorzy postanowili poszerzyć rozumienie tego pojęcia o dzieła tematyczne kolejnych dwóch znamienitych przedstawicieli hiszpańskiego malarstwa: Pabla Picassa i Salvadora Dalí.
Historycznie i przestrzennie wystawę otwierał zaułek z rycinami pochodzącymi ze zbiorów tradycyjnie rozumianej „Tauromachii”, a wykonanymi przez wspomnianego już Francisca Goyę. Zestaw kilkunastu odbitek prac, oryginalnie pochodzących sprzed niespełna 200 lat, zdawał się doskonale odzwierciedlać współczesną sobie sztukę korridy. A zarazem te suche i bezbarwne obrazy stanęły w swoistej opozycji do lepkiej od krwi, niezwykle emocjonującej, dynamicznej i żywej, bez cienia wątpliwości brutalnej tradycji iberyjskiej. Zdaje się jednak, że głównym celem artysty było uwiecznienie torreadorskich wyczynów i bohaterstwa ludzi biorących udział w tej niebezpiecznej zabawie. Zabawie, która stanowiła – obok malarstwa – prawdziwą pasję artysty.
W centrum muzealnej sali, ale i zarazem w centrum zainteresowania kuratorów zdawał się znaleźć Pablo Picasso. To właśnie jego dzieła zajęły największą i najbardziej eksponowaną przestrzeń całej wystawy. Można było odnieść wrażenie, iż w ten sposób chciano, z jednej strony, zaprezentować różnorodność i kunszt artysty, z drugiej zaś, przedstawić ewolucję od realistycznego obrazu pełnego szczegółów do charakterystycznego dla kubizmu geometrycznego „uproszczenia” elementów kompozycji. Doskonale prezentuje to cykl 11 litografii pt. „Byki”, gdzie autor krok po kroku, litografia po litografii, bezlitośnie obnaża i eksponuje jakże prostą geometrię ciała tego potężnego, muskularnego zwierzęcia. Różnorodności artystycznej dodaje autorowi również ekspozycja cykli znanych jako „Le Cocu magnifique”, „Carmen” oraz „Suity Vollarda”, gdzie twórca prezentuje urok prostoty rysunku, jakże odmiennego stylistycznie od tego, który znamy z szeroko pojętego kubizmu i który to w pierwszej chwili kojarzy nam się z widzeniem świata charakterystycznym dla obrazów Picassa. Ten drugi nurt we Wrocławiu reprezentowała słynna „Guernica”, dumnie rozpięta w najbardziej widocznej części galerii, stanowiąc swego rodzaju ołtarz sztuki. Przyznając, że nigdy nie należałem do grona fanów kubizmu, muszę w tym miejscu oddać hołd prawdziwemu kunsztowi artysty. Wbrew moim oczekiwaniom, zostałem „Guernicą” na swój sposób oczarowany. Dzieło, dotychczas znane mi jedynie z książkowych ilustracji, wręcz musiało zrobić na mnie słuszne wrażenie. A zostało ono spotęgowane faktem, iż w towarzystwie słynnego obrazu zaprezentowano rozmaite studia przygotowawcze do jego wykonania. Pieczołowitość prac i duże poświęcenie, skupienie się na wielu rozmaitych szczegółach oraz dobór poszczególnych elementów, czy wreszcie kontemplacja nad kilkoma możliwościami rozwiązania jednego problemu – wszystko to uświadamia widza, jak wiele zaangażowania i wysiłku należy włożyć w stworzenie czegoś podobnego. I że wymaga to znacznie więcej pracy niż tylko kilka niedbałych pociągnięć pędzlem.
Niemniej jednak najkorzystniejsze wrażenia estetyczne zrobiły na mnie prace słynnego surrealisty – Salvadora Dalí. Proste, ale zarazem urzekające kompozycje czerni i czerwieni zdawały się być przesiąknięte esencją korridy – dynamiką, krwią… i swego rodzaju urzekającą i nieprzeniknioną magią. Te obrazy tylko pozornie zdają się być tak dalekie od stylistyki, jaką w głównej mierze kojarzymy z tym hiszpańskim artystą. Wszak dzieła te w charakterystyczny dla Dalí sposób pobudzają wyobraźnię. Zastanawiają i przykuwają uwagę. Bez cienia wątpliwości mają w sobie też coś… z romantyzmu i zmysłowości. Być może są to bardzo subiektywne odczucia, ale zarazem niezwykle żywe i szczere. Nader interesującym i bez wątpienia intrygującym elementem wystawy poświęconej Dalí były, jakże charakterystyczne, rzeźby jego autorstwa: „Minotaur”, „Carmen” czy też „Nosorożec ubrany w koronki”. Pozwoliły one, w pewnym sensie, jeszcze głębiej zajrzeć w umysł tego prześwietnej sławy surrealisty.
Wystawa „Picasso Dalí Goya. Tauromachia – walka byków”, która zadomowiła się w stolicy Dolnego Śląska na niespełna 4 miesiące, była bez wątpienia jednym z ciekawszych wydarzeń kulturalnych w tym czasie, jeśli nie najważniejszym, na terenie całego Wrocławia. Dawała ona możliwość spojrzenia na sztukę korridy od zupełnie innej strony – artystycznej. Dla mnie z całą pewnością było to wydarzenie nie tylko intrygujące, ale i (a może przede wszystkim) inspirujące. Dlatego, w pewnym sensie, czekam na więcej!