800 km za kierownicą nie jest największym wyczynem w historii ludzkości, ani nawet w historii Meksyku. Musisz mi jednak uwierzyć na słowo, że na Jukatanie może to być wartym pochwalenia się osiągnięciem. Nie tylko dlatego, iż w moim przypadku wiązało się to z bardzo wczesną pobudką przed wschodem słońca i powrotem do bezpiecznej przystani długo po jego zachodzie, co skazywało mnie jako kierowcę na jazdę po meksykańskich drogach w ciemności. Bo wcale nie chodzi o to, że w jukatańskich nocach kryją się pradawne majańskie bestie, czy też rozmaite niebezpieczeństwa związane choćby z aktywnością lokalnych bandytów. No dobra, z tym ostatnim to bywa różnie. Ale przede wszystkim chodzi o to, że nocna jazda po meksykańskich drogach może być dalece nieprzyjemna, szczególnie dla kierowcy, nie ze względu na ciemność, lecz dość przewrotnie: ze względu na światło. Ze względu na pojawiające się w oddali światło nadjeżdżającego auta, czy nawet kawalkady aut. Wbrew pozorom nie muszą to nadjeżdżać “bandidos”, wystarczy, że są to zwykli meksykańscy kierowcy. Oni również są w stanie bardzo mocno uprzykrzyć nam przejazd wzdłuż drogi przecinającej na wskroś jukatańską dżunglę. A to dlatego, iż Meksykanie uparcie jeżdżą na „długich światłach” i rzadko kiedy zmieniają je na „krótkie”. A nieustanne narażanie wzroku na intensywne światła drogowe innych aut sprawia, że oczy błyskawicznie się męczą, doprowadzając do skrajnych odczuć, jakby były one “wypalone laserem”. A takie ekstremalne zmęczenie może doprowadzić nawet do zwidów, przywidzeń, a w ostateczności i do niebezpiecznego dla życia i zdrowia wypadku. Tego ostatniego, na szczęście, udało mi się uniknąć.
Z drugiej strony, niezmącona światłem ciemność też niekoniecznie musi być czymś dobrym. Bo Meksykańscy rowerzyści oraz riksiarze, w przeciwieństwie do kierowców, zwykli nie używać świateł wcale. Ani nawet odblasków. A zarazem lubią przemieszczać się pomiędzy różnymi miejscowościami właśnie nocą. A że z rozmaitych powodów z pobocza nierzadko i kierowcy muszą na Jukatanie korzystać jak z kolejnego, dodatkowego pasa ruchu to do nieszczęścia zbyt wiele nie potrzeba…
Jednak mimo tego, postanowiłem przejechać w jeden dzień na niemalże drugi kraniec Jukatanu, tam i z powrotem, wiedząc że kilka godzin za kierownicą spędzę podczas jazdy “po ciemku”. Narażając się na “wypalanie” oczu “długimi światłami” aut. Ale czułem, że cel mojej podróży będzie tego wart.
Krasnoludzkie rozmiary
Uxmal, którego etymologię wywodzi się od majańskiego „trzy razy zbudowany” (po trzykroć zbudowany?), bądź „co ma nadejść” (przyszłość?), nie kryje się ze swoją monumentalnością i prezentuje ją od razu po wejściu na teren Zona Arqueologica de Uxmal. Bowiem to, co w Uxmal najbardziej imponujące – masywna, wysoka na ok. 40 metrów piramida (Pirámide del adivino) z wbudowanymi weń pięcioma świątyniami, w tym ze Świątynią Czarownika na szczycie – możemy zobaczyć w całej okazałości tuż po przekroczeniu bram muzealnych. I trzeba przyznać, że w strukturze tej jest coś magicznego. Nie tylko dlatego, że ta budowla, nazywana niekiedy dość przewrotnie Piramidą Krasnoluda, to najwyższa budowla w całej okolicy. A, co ważne, masywność konstrukcji, zachwycająca monumentalność zaskoczyła mnie, pomimo że przybyłem tu świadomy rozmiarów tej majańskiej budowli. Aż kusiło, by zacząć wspinać się po schodach, by dotrzeć na sam szczyt i zajrzeć do wnętrza każdej ze świątyń…
Bez wątpienia jednak spora doza magii tej piramidy bierze się z historii jej powstania. Jak bowiem głosi jedna z legend, została ona postawiona w ciągu nocy przez krasnoluda, który w ten właśnie oto sposób wypełniał wyzwanie postawione mu przez władcę miasta. A, jak głosi mit, wydatnie pomóc krasnoludowi w dokonaniu tego celu miała jego matka, będąca zresztą wiedźmą (tzw. bruja). Trudno więc oczekiwać, aby nie było w tej budowli ani krzty magii. Nawet jeśli ma to być czarna magia, która bezlitośnie otumania i wprawia w zachwyt przybyszów z daleka…
Pomiędzy piramidami
Niemalże w cieniu monumentalnej piramidy znajduje się obiekt odeń znacznie niższy, lecz zarazem bardziej rozległy – Czworokąt Mniszek. Tworzący go przestronny plac zieleni i otaczające go mury budowli ozdobione rozmaitymi detalami architektonicznymi, prawdopodobnie służył, wbrew swej nazwie, nie mniszkom a rządzącym miastem ludziom. Zapewne struktura ta pełniła funkcje administracyjne, była miejscem debat, czy podejmowania ważnych dla lokalnej społeczności decyzji, zbierania danin, czy też wreszcie wygłaszania przemówień. Dziś, po upływie setek lat od upadku cywilizacji Majów, jest to miejsce, w którym bez cienia wątpliwości rządzą iguany. Obecne zresztą na terenie całego Uxmal, co na na Jukatanie raczej zdaje się być normą niż wyjątkiem.
Pomiędzy Piramidą Czarownika (Krasnoluda) a Wielką Piramidą ulokowaną nieco w głębi całego kompleksu, można natknąć się na kolejne jakże interesujące pozostałości po dawnej cywilizacji Majów. Wśród nich znaleźć można boisko do peloty (tj. do gry znanej tutaj jako ullamaliztli), dziś zajęte nie przez człekokształtnych zawodników tej starożytnej gry, a rzecz jasna przez wylegujące się na słońcu iguany.
Co ciekawe, choć właśnie tych zwierząt jest tutaj tak wiele, to nie im lecz zupełnie innemu gatunkowi poświęcona jest kolejna budowla. Mowa o Domu Żółwi, stojącym w cieniu podłużnego i pięknie zdobionego Pałacu Gubernatora, pnącego dumnie swe mury na niewielkim 15-sto metrowym wzniesieniu. I choć nazwa tego pierwszego wzięła się od żółwich ozdób na budynku, tak Pałac Gubernatora, zresztą budynek o najdłuższej fasadzie w Prekolumbijskiej Mezoameryce, posiada zdobienia poświęcone… czemuś zupełnie innemu niż Gubernatorowi. Wszak znajduje się tutaj niemal 400 glifów Wenus, umieszczonych na maskach boga Chaaca, majańskiego bóstwa deszczu. I prawdopodobnie to tej “parze” poświęcone było to miejsce, bowiem wiele wskazuje na to, że elementy architektoniczne budowli są skorelowane z usytuowaniem Wenus na niebie jako gwiazdy porannej, ze szczególnym uwzględnieniem położenia ciał niebieskich na przełomie kwietnia i maja, tj. na początku pory deszczowej w Meksyku.
W zachodniej części strefy archeologicznej, tuż za Pałacem Gubernatora, znajduje się kolejna piramida – co ciekawe, ta zwana jest Wielką. A ciekawe jest to szczególnie dlatego, iż rozmiarami nie przerasta ona symbolu Uxmal, tj. Piramidy Czarownika. Na tę tutaj jednak można wejść, schodek po schodku, by z jej szczytu móc podziwiać majestat majańskich ruin… i rozległość otaczającej je dżungli.
Po zejściu ze szczytu i znalezieniu się na poziomie gruntu, przypominam: obleganego przez iguany, można udać się w poszukiwanie ścieżek do kolejnych ukrytych gdzieś w zaroślach ruin. Do Domu Gołębi, czy też może raczej do pozostałości po konstrukcji, prezentującej się dziś jako wysoka podłużna ściana: to wznosząca swe kolejne grzbiety i to opadające w dół, tworząc tym samym kamienną falę na horyzoncie. A nieco dalej, w ukryciu za zaroślami, zwiedzić można z kolei stary cmentarz ze złowrogimi reliefami prezentującymi ludzkie czaszki.
Ósmy cud świata?
Choć monumentalne Uxmal położone jest kilkaset kilometrów od Chichén Itzá, to jednak na swój sposób znajduje się ono w cieniu tego cudu świata. Być może dlatego, że Uxmal usytuowane jest znacznie dalej od takich centrów turystyki jak Cancún, a przez to jest mniej dostępne dla wygodnego turysty, który przyjechał tu przede wszystkim korzystać z uroków all inclusive. Ale…
…to jest też siłą Uxmal. Nie ma tu tłumów turystów zadeptujących ruiny, hałasujących i śmiecących piękną okolicę. Są ruiny. Jest przyroda. Są iguany. Jest historia Majów.
Uxmal to po prostu taki cichy ósmy cud świat. Jeden z wielu cudów Jukatanu.
Przeczytaj też:
Po Uxmal wystarczy poruszać się pieszo, ale są na Jukatanie takie ruiny jak Cobá, po który znacznie lepiej poruszać się rowerem.
Zobacz również z bliska, jak Jukatan wygląda… od dołu: „Podziemny Jukatan”.
Miye's Imaginations
11 sierpnia, 2019 — 10:32 pm
Niezwykłe widoki. Z przyjemnością byśmy pozwiedzali 🙂
Candy Pandas
12 sierpnia, 2019 — 9:04 am
Jest co zwiedzać 🙂 Piękne miejsce i warto chociaż raz w życiu tam się znaleźć 🙂
Sylwia R
12 sierpnia, 2019 — 6:28 pm
Bardzo przyjemny artykuł. Fajne miejsce do zwiedzenia i przyjemne do obejrzenia