We wschodniej części gór Atlasu Wysokiego znajduje się miejsce, które kruszy twarde serca nawet najbardziej zatwardziałych podróżników. Kruszy je, paradoksalnie nie brutalną siłą, lecz swym majestatycznym pięknem, sielanką, spokojem. Dokładnie tak, jak i przez tysiące lat tutejsze strumienie wody kruszyły wypiętrzone wysoko w górę skały. Długo i cierpliwie. Powoli i nieustępliwie. Sumiennie drążąc kanion, który współczesnych na wskroś zachwyca. Wąwóz, który powinien rozpalać nie tylko serca, ale i wyobraźnię tych, którzy wstąpili w jego progi. Budując w głowie obraz historii powstania tego marokańskiego cudu natury.


Jak powstał wąwóz Todra?
Dziś wąwóz Todra w Maroku onieśmiela swym majestatem. Zdarza się, że jego pionowe ściany zbliżają się do siebie na nawet ledwie 10 metrów. A wznoszą się one na 160 metrów, choć miejscami i znacznie więcej, na 300 metrów, a i wskazuje się również na 400 metrów. Tym samym tworząc spektakularne, dość wąskie przejście w Górach Atlas, które niektórzy opisują jako kanion Todra. I choć dziś cały ten majestat wąwozu Todra wygląda jak efekt potężnych prac, które musiały być niegdyś głośne, huczne, pełne spektakularnych wyczynów i zdarzeń, faktycznie powstawał on stosunkowo cicho i spokojnie, przy szumie płynącej wody. Długo i mozolnie, nawet nie przez wieki, lecz przez tysiące lat.

Oto bowiem płynąca tu rzeka miała tysiące lat temu swój nurt wyżej, tam gdzie dziś upatrujemy szczytu wąwozu. Niegdyś tam było “dno” płaskowyżu, a rzeka płynęła tam równie leniwie, co i dziś tutaj, u naszych stóp… bądź nieco bardziej burzliwie w porze deszczowej, w porze topnienia śniegów zalegających w Górach Atlas. Bez majestatycznych ścian wąwozu, ot pośród skalistej płaszczyzny wysokich gór…

…drążąc ów płaskowyż sumiennie sekunda po sekundzie, rok po roku, tysiąclecie po tysiącleciu. Wraz z mijającym czasem wżynając się w płaskowyż coraz bardziej i przecinając go na pół. W tempie niezbyt zauważalnym, nawet w perspektywie kilku pokoleń. Lecz odczuwalny w milionletniej historii geologicznej naszej planety.
Tak oto, patrząc dziś na wysokie pionowe ściany, na każdy kolejny metr coraz wyżej, bądź w odwrotną stronę, patrzymy na kolejne poziomy rzeki, którą mamy dziś u własnych stóp. Niegdyś wąwóz był zasypany, czy też zasklepiony przez skały, które nie były wystarczająco odporne na erozję. I nurt ten wraz z upływającym czasem i wodą w korycie rzeki, przenosił się w dół, docierając tam, gdzie jest dziś. Poziom po poziomie, centymetr po centymetrze, metr po metrze w dół. I niekoniecznie się zatrzymując. My po prostu dalszego drążenia wąwozu już nie dostrzegamy, bo jest to proces zbyt subtelny, by brutalna ludzka dusza mogła dostrzec to w perspektywie jednego tylko życia.





Cud cierpliwej natury
Dziś, to co natura rzeźbiła przez tysiące lat, błyskawicznie opanowuje branża turystyczna. Piękno tego miejsca przyciąga ludzi z całego świata – nie powinno to nikogo dziwić, a już na pewno nie tych, którzy wąwozem Todra zdążyli się zachwycić. A tam, gdzie są turyści, tam jest i pieniądz. Są więc i stragany z pamiątkami, są sprzedawcy świeżo wyciskanych soków, są parkingi dla samochodów i autobusów, są wytyczone szlaki piesze, jest asfaltowa droga… są i miłośnicy wspinaczki, dla których urokliwie położone pionowe ściany są istnym prezentem od Matki Natury. Jakby specjalnie dla nich stworzonym.






Nie możemy jednak zapominać, że natura wciąż tu robi swoje. Erozja wciąż rzeźbi, odrywa mikro-kawałki skał, innymi słowy: niszcząc kreuje coś nowego. W porze suchej czyni to ledwie widoczny strumień, lecz trzeba i pamiętać, że wzbiera on znacznie porą mokrą. Tworząc silny strumień, porywając kamienie i błoto, drążąc zagłębienia w skałach, podmywając to, co stworzył tu człowiek. Stwarzając zagrożenie dla nieostrożnych ludzi, którzy ignorują siły natury. Nawet te ciche i niezauważalne.


Przeczytaj też:
Skoro już jesteśmy w tej okolicy – zajrzyjmy razem do ksaru Ajt Bin Haddu. A może wolisz Maroko bardziej wakacyjne? Zatem rzuć okiem do wioski surferów Taghazout.