Gdy ruszałem z mojej podróżnej siedziby, ulokowanej gdzieś pośród lasów Danii, kierując się ku północnej części Zelandii, nie wiedziałem jeszcze, że na mej drodze stanie duńska królowa. I że pokrzyżuje ona moje plany… co nawet zdawało się sprawiać jej radość. Wyglądała bowiem na nader szczęśliwą, gdy z oddali do mnie machała, a ja stałem i patrzyłem na w jej stronę zawiedziony, czując że mam związane ręce.
Ale zacznijmy od początku.

Zamek Fredensborg. Krótka historia
Około 40 km na północ od Kopenhagi znajduje się drugie, co do powierzchni, jezioro Danii – Esrum Sø. Na jego wschodnim brzegu wznoszą się mury królewskiej rezydencji, barokowy zamek Fredensborg, pochodzący z pierwszej połowy XVIII wieku. Rozległa konstrukcja, która miała być, oprócz rzecz jasna pełnienia funkcji sezonowej siedziby monarchów, upamiętnieniem wielkiej wojny północnej z lat 1700 – 1721. Warto bowiem napomknąć, że “Fredens Borg”, tłumaczone wprost z duńskiego na polski, oznacza “Zamek Pokoju”.

Ponadto krążą pogłoski, że zamek, czy może raczej Pałac Fredensborg (bo i pałacem się go niekiedy określa) został zaprojektowany przez samego duńskiego króla Fryderyka IV Oldenburga. A bez wątpienia był to utalentowany władca, jeden ze zdolniejszych w dziejach Danii. Choć oczywiście głównie chodzi o kwestie polityczne, o rządzenie krajem. A jak ma to się do architektury? Najwcześniejszy projekt zamku Fredensborg wydaje się być dziełem amatora, bowiem zawiera on pewne wyraźne niedociągnięcia. Dlatego, jeśli rzeczywiście projekt stworzony był przez królewską głowę, to Johan Cornelius Krieger błędy te na dalszych etapach prac usunął, poprawiając pierwotne zamiary władcy. Zresztą, był to utalentowany duński architekt, wiele z jego dzieł na terenie Danii zwiedzać można po dziś dzień. Trudno wyobrazić sobie, aby osiągnąwszy taki status miał popełniać podstawowe błędy architektoniczne. Ani żeby miał się na nie godzić.
A pałac Fredensborg? No cóż, dziś stoi tu bezbłędnie. I bezbłędnie prezentuje swe uroki. Aż trudno uwierzyć, że miał on w XIX wieku epizod w swojej historii, gdy stał opuszczony i zniszczony.

Królewski ogród
Nie można zapominać, że Zamkowi Fredensborg towarzyszy rozległy ogród. Uważany zresztą za jeden z najpiękniejszych historycznych ogrodów w Danii. Choć jego część, ta najbliższa pałacowi, jest wydzielona i zarezerwowana dla rodziny królewskiej. Cała reszta dostępna jest dla zwykłych obywateli i przyjezdnych bez ograniczeń. A oprócz naturalnej zieleni na terenie ogrodu, oprócz jego licznych alejek i ścieżek, natkniemy się tu także na rozmaite rzeźby. Na dzieła, których autorami są Johannes Wiedewelt czy J.G. Grund.
A co z tą królową?
Ach, no tak, wspomniałem, że pokrzyżowała moje plany. A to dlatego, iż po przybyciu na miejsce, okazało się, że na terenie Zamku Fredensborg trwa istny spektakl. Nie jednak z aktorami zatrudnionymi przez teatr. Nie chodzi też o przedstawienie wędrownej trupy. To zdecydowanie bardziej z życia wzięty rytuał, w ramach którego na pałacowym placu maszerowali żołnierze w historycznych uniformach. Blokując tym samym dostęp do głównego wejścia prowadzącego do niechybnie pięknych wnętrz zamku. Do wejścia, w którym to stała sama duńska królowa Małgorzata II we własnej osobie. I machała z daleka zarówno do przybyłych turystów, jak i do żołnierzy jej strzegących oraz do wojskowej orkiestry, która wygrywała rozmaite melodie. Ot, taka to cała moja historia z duńską królową. Była akurat w zamku Fredensborg, spędzając w nim czas, utrudniając tym samym zwiedzanie wszystkim przybyłym tu dziś ludziom. Ale jednocześnie dając na osłodę spektakl reprezentujący monarchistyczne tradycje zachowane w nowoczesnym świecie XXI wieku.

I cóż… może na swój sposób to było ciekawsze, niż kolejne zwiedzanie zamkowych wnętrz pełnych rozmaitych artefaktów, których historii nie znałem, a być może i znaczenia nie rozumiałem. O których przeszłości i symbolice nie miałem bladego pojęcia i które pewnie by przez to szybko uleciały z mojej pamięci? A tak byłem przynajmniej świadkiem czegoś niecodziennego. I poznałem twarzą w twarz duńską królową Małgorzatę II. Choć nasze twarze były tak bardzo od siebie oddalone, że ledwie się wzajemnie widzieliśmy. Ale to już taki drobny szczegół…
Przeczytaj też:
Lubisz królewskie siedziby? Zatem zobacz jeszcze zamek Hamleta, czyli zamek wHelsingør.
Sprawdź również Liselund Slot na wyspie Møn.