Nie po raz pierwszy przychodzi mi czytać książkę autorstwa Tomasza Kołodziejczaka i nie po raz pierwszy przeżywam przy tym podobne emocje. Ni to zawód, ni to satysfakcja, ni to uradowanie, ni to smutek. Dziwne, mieszane uczucie. Bo i „Czarny horyzont” jest dość… osobliwy.

A przynajmniej dość nietypowe, w moim mniemaniu, jest połączenie naszego świata ze światem elfów w konfiguracji zastosowanej przez Kołodziejczaka. Oto Polska przyszłości, na czele której stoi król z elfiego rodu, król z rasy istot pochodzących z innego wymiaru. Oto Europa zdruzgotana przez ciemne moce, oto świat w pożodze wojny, oto ludzka cywilizacja, która stoi na krawędzi upadku. Tylko nieliczni, w tym i nasi rodacy, zdołali oprzeć się tej nieznanej sile. Zresztą nie obeszło się przy tym bez wydatnej pomocy elfów.

W takim świecie przychodzi żyć naszemu bohaterowi – Kajetanowi – i trzeba przyznać, że radzi sobie w nim całkiem nieźle. Jako królewski geograf zasłużył się ojczyźnie niejednokrotnie, wdzierając się daleko wgłąb terytorium wroga i przynosząc z niego nawet najbardziej przerażające raporty. Bo za liniami wroga magia, geografia, natura ? wszystko to splata się w niewyjaśnionych zjawiskach, które poznać i zrozumieć próbuje bystry Kajetan. Lecz oto staje przed nim coś jeszcze bardziej tajemniczego i enigmatycznego do poznania i rozwiązania niż dotychczas. Misja, która z góry jest jedną wielką niewiadomą… Dosłownie i w przenośni będąca tajemniczym i niebezpiecznym X-em.

Choć na pierwszy rzut oka być może brzmi dziwnie, zagłębiając się w treść „Czarnego horyzontu” książka intryguje coraz bardziej. Wciąga i przykuwa uwagę, a że styl Kołodziejczaka pozwala jednym ciągiem, z pełną przyjemnością, czytać go kilka godzin, lada chwila docieramy do finału, do rozwiązania zagadki tej jakże tajemniczej misji. Jakże dziwnej, niezwykłej, ale przede wszystkim oryginalnej. To trzeba przyznać Kołodziejczakowi, że jego książki być może początkowo brzmią mocno osobliwie, bo są nieszablonowe, niestandardowe ? to jednak wciągają i są zupełnie oryginalne! O, tak… oryginalności zupełnie tu nie brakuje, wręcz przeciwnie, książka ocieka nią w każdym rozdziale. I bardzo dobrze ? lubię pomysłowych pisarzy. I przez to coraz bardziej lubię Kołodziejczaka…