Przekraczając południową granicę Polski na wysokości Sudetów, rzadko kiedy zastanawiamy się nad tym, do jakiej części Czech właśnie wjeżdżamy. Oczywiście naturalnym by się mogło zdawać, że do części północnej. Nawet spoglądając na mapę widać, że „przysudecka” granica to dla Czechów geograficzna północ. A jednak, mimo wszystko, wcale tak być nie musi. Oto bowiem, po przekroczeniu granicy w Náchodzie znajdujemy się w tzw. kraju wschodnio-czeskim. A dalej na wschód? Dalej na wschód są już Morawy – kraina historyczna, która do Republiki Czeskiej należy, lecz do Czech właściwych już niekoniecznie.

Pozostańmy jednak tu, gdzie się znaleźliśmy po przekroczeniu południowej granicy Polski – w kraju wschodnio-czeskim, jakkolwiek pokrętnie to wszystko brzmi.

Náchod – warto po nim pochodzić

Mówi się, że nazwa Náchod wywodzi się od czynności, która to kojarzy się z wielowiekową funkcją tej miejscowości – z chodzeniem poprzez nią „z Czech do Polski”. I ma to nawet swój sens, w końcu jest to przecież przygraniczne miasto, do którego od lat Polacy przyjeżdżają na zakupy, aby zaopatrzyć się w typowo czeskie rarytasy, nie zawsze przecież dostępne „nad Wisłą”, bądź po prostu po te, które oferowane są tutaj w nader korzystnej cenie. Nie zagłębiając się jednak w to, jaki był rzeczywisty powód nadania obecnej nazwy, trzeba przyznać, że współcześnie taka interpretacja ma rację bytu. Błędem jest jednak traktowanie tej miejscowości jedynie jako miasta tranzytowego, przelotowego, przejściowego… warto bowiem zatrzymać się tutaj na kilka chwil dłużej. A właściwie nie tyle „zatrzymać”, co „przejść się” po tej pełnej uroku mieścinie. Po miejscu, którego korzenie sięgają I-szej połowy XIII wieku, kiedy to pierwsza ludzka osada została założona tutaj przez niejakiego rycerza Hrona ze starego czeskiego rodu Načeradiców. Choć jest w tym mieście i sporo polskiego serca, czy właściwiej: „serc” żołnierzy, którzy w 1866 roku zostali zaciągnięci do wojska, by walczyć w jednym z największych starć zbrojnych XIX wieku. Mowa tu o bitwie pod Sadową, w której to zginęło wielu Polaków, Czechów, Słowaków oraz Węgrów wojujących w barwach dwóch wrogich sobie wojsk, choć żadne z nich nie było ojczystym wojskiem któregokolwiek z tych narodów. Pod Sadową starły się bowiem siły zbrojne Austrii i Prus. A wielu z tych poległych żołnierzy zostało złożonych do grobów właśnie tu, na cmentarzu wojennym w Náchodzie.

Na szczęście karty wspomnień z tego czeskiego miasteczka można zapisać i nieco weselszymi zdarzeniami, przykładowo oglądaniem zabytków, których poznawanie można rozpocząć choćby w samym rynku. Jest tu wszak Nová Radnice, tj. ratusz z lat 1902-1904, stworzony według projektu Podhájskiego i ozdobiony malowidłami Mikoláša Aleša, znajdziemy tutaj również okazały secesyjny hotel „U Beránka” z 1914 roku według myśli architekta Censkiego, czy też XIV-wieczny barokowy kościół św. Wawrzyńca, a raczej kostel svatého Vavřince. A wreszcie i punkt charakterystyczny dla wielu dawnych miast – pręgierz.

Będąc na rynku, warto spojrzeć i w górę, gdzie na wzniesieniu swe mury pręży tutejszy zamek. Warownia to została założona przez wspomnianego już rycerza Hrona, lecz w kolejnych latach rozbudowywana była przez Smiřických, którzy zamieszkując tutaj w XVI – XVII wieku nadali mu renesansowy charakter, czy też przez rodzinę Piccolominich, którzy mieszkali tu w XVII – XVIII wieku, organizując rozbudowę twierdzy w stylu barokowym.

Dziś nie jest to wielka, popularna, tłoczna miejscowość oblegana przez turystów, ale w tym właśnie tkwi jej ogromna zaleta. Można bowiem w ciszy przespacerować się po rynku i chłonąć jego uroki, można w spokoju wspiąć się po schodach ku zamkowi górującemu nad Náchodem, a stamtąd wreszcie skierować się ku ścieżce błądzącej pośród drzew i prowadzącej do niewielkiego cmentarza, który kryje w sobie wielką tragedię setek osób różnej narodowości, biorących udział w bitwie pod Sadową.

Nowe Miasto nad Metują, czyli hradecka perełka

Náchód to również dobry wstęp do dalszej części Czech. Podążając stąd wzdłuż rzeki Metuje wraz z kierunkiem jej biegu, bądź podróżując drogą na południe od miasta, można dotrzeć do niewielkiej, ale jakże urokliwej miejscowości zwanej tutaj Nové Město nad Metují. O samym miasteczku zbyt wiele powiedzieć nie mogę, poza tym, że znajduje się tutaj chyba jedno z najpiękniejszych miejsc w całym kraju hradeckim, a które to zostało stworzone ręką człowieka. Mowa o XVI-wiecznym zamku, który w kolejnych latach po swym wybudowaniu był wielokrotnie przebudowywany, niejednokrotnie nabierając uroków różnych odmiennych stylów architektonicznych. Co prawda w XIX wieku budowla podupadła, jednak na szczęście już na początku XX wieku słowacki architekt Dušan Jurkovič, na zlecenie właściciela z rodu Bartoň, odrestaurował zamek, czego efekty możemy podziwiać po dziś dzień. A jest co! Bez wątpienia dlatego, iż oprócz murów twierdzy znajdują się tutaj ogrody zaprojektowane według kanonów włoskiego renesansu. A pośród zieleni tych ogrodów drewniany most ze zdobieniami charakterystycznymi dla kultury pogranicza Moraw i Śląska, który pejzażowi z zamkiem w tle nadaje swego rodzaju niezwykłej magiczności, czy wręcz nawet baśniowości. Tej ostatniej dodają temu miejscu także kamienne figurki karłów wykonane w XVIII wieku przez Matthiasa Bernarda Brauna, rzeźbiarza reprezentującego styl śląskiego baroku. Niestety całą tę baśniową magiczność nie sposób jest przekazać słowami, trzeba ją po prostu odczuć na własnej skórze i zobaczyć na własne oczy…

Przechodząc przez zamek na wskroś, podziwiając jego atrakcje, przeszywając go tym samym na wylot, by znaleźć się na jego drugiej stronie, można zanurzyć się w słońcu, które to latem zalewa tutejszy rynek. Na pierwszy rzut oka prezentuje się on dość skromnie, choć i na swój sposób uroczo, jednak cienie jego arkad oferują miejsca, w których… można uraczyć się niesamowicie orzeźwiającą i niezwykle pyszną kawą mrożoną z dodatkiem lodów, bądź świeżo przygotowanym i zmiksowanym shake’m truskawkowym. A to dopełnia magii tego miejsca!

Aż dziw bierze, że czytasz to i jeszcze nie jesteś w drodze do Nowego Miasta nad Metują!


Przeczytaj też:

Powspominaj razem ze mną inną część Czech… „Ołomuniec wart wspomnienia, wart zwiedzenia”.