A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana. I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność.
Rdz 19, 24-25
Choć pierwsi ludzie na terenie dzisiejszego Hamburga pojawili się już w pelolicie górnym i neolicie, to miasto to na karty historii zaczęło się wpisywać znacznie później. Bowiem dopiero w IX wieku, na bagnach u zbiegu rzeki Łaby i rzeki Alster, powstała twierdza nazwana Hammamaburgiem. Umocnienia te miały służyć obronie przed Słowianami, stąd być może wzięła się taka, a nie inna nazwa. Wszak “burg” oznacza twierdzę. Nieco trudniej jednak zdecydować się, gdzie tkwi źródło pierwszej części wspomnianej nazwy – czy pochodzi od oznaczającego “kąt”, np. narożnik rzeki, “hamma”, czy może od oznaczającego “pastwisko” słowa “hamme”. A może jednak pierwowzorem był “hammen”, czyli otaczający twierdzę rozległy las?
Dziś żadne z tych określeń by nam nic nie powiedziało. Bowiem w mieście tym, zamieszkałym przez około 2 mln osób, trudno o pastwisko, las, czy nawet na uregulowanym i zabetonowanym brzegu rzeki, trudno ujrzeć jej kąt. Zresztą, Hamburg nie leży też już w jednym z zakątków Łaby, Hamburg wręcz Łabę pochłonął. Dziś jest to zupełnie inne miasto, niż 1000 lat temu.
Gomora w Hamburgu
Dziś Hamburg kojarzony jest, słusznie zresztą, z potężnym portem na jego terenie. Co warto wiedzieć, z portem morskim, pomimo iż od najbliższego mu Morza Północnego dzieli go jakieś 100 km. Nie ma jednak mowy o pomyłce, szeroka Łaba pozwala na dopłynięcie do Hamburga również tym potężnym jednostkom. Natomiast gargantuiczne wręcz wybrzeże portowe i niewyobrażalna przepustowość pozwalają morski transport obsłużyć bezproblemowo. A wszystko to, rzecz jasna, ma swoją długą historię, sięgającą choćby średniowiecza, kiedy to Hamburg był jednym z miast hanzeatyckich. Tj. należących do związku kupców i miast handlowych Europy. Ale to dawne dzieje.
Trzeba jednak podkreślić, że raz wypracowana potęga funkcjonowała przez lata. Nie tylko przez dziesięciolecie, ale wręcz stulecia. Bowiem oto w pierwszej połowie XX wieku Hamburg był jednym z największych portów na świecie, stanowiąc bardzo silny element gospodarki III Rzeszy. I zarazem, poprzez to, stając się celem ataków Aliantów. Pilotów, którzy w ramach Operacji Gomora, trwającej od 24 lipca 1943 roku przez kolejnych 8 dni i 7 nocy, zrzucili na Hamburg 9000 ton bomb. Zniszczyli 250 tysięcy domostw, uszkadzając około 61% tego typu zabudowy w całym mieście. Aż 183 z 524 dużych fabryk, a także 4118 z 9068 małych fabryk uległo zniszczeniu według źródeł niemieckich. Około milion ludzi ewakuowało się po tym, gdy 37-40 tysięcy osób zginęło w wyniku tych intensywnych nalotów.
Co tu dużo mówić – wojna jest bezlitosna. Dla wszystkich. Niczym Bóg zsyłający karę na Gomorę i jej mieszkańców.
Jednak pomimo ogromnych zniszczeń, miasto stosunkowo szybko podniosło się… nie tyle z gruzów, co organizacyjnie. Przywrócono bowiem w krótkim czasie niezbędne na potrzeby machiny wojennej fabryki do pracy. Natomiast odgruzowywanie potężnie zniszczonego miasta trwało jeszcze długo, długo po wojnie. A niektóre miejsca zostały odmienione już bezpowrotnie, jak choćby kościół św. Mikołaja, który obecnie niewiele różni się od tego, co pozostało po nim pod koniec II wojny światowej. Nie ma sklepienia i wielu ścian, jedynie wieża zdaje się świadczyć o jego dawnym majestacie i pięknie. Dziś jest jednak świadkiem i symbolem strasznych czasów na Starym Kontynencie.
Sodomia w Hamburgu
Hamburg nosi w sobie jeszcze jedno “biblijne” dziedzictwo, które wiąże się ze wspomnianym wcześniej rozwojem transportu morskiego i generalnie całego miasta. Oprócz tego, że po dziś dzień stoją tu XIX-wieczne budynki portowe, zbudowane w wilhelmińskim gotyku ceglanym… oprócz rozlicznych stalowych żurawii i murowanych magazynów, jest tu i miejsce na intensywną rozrywkę. Nie tylko na tą ubraną w klasę i elegancję, jak stojąca nad brzegiem Łaby Filharmonia, której budynek stanowi sztukę samą w sobie. Ale i tę bliższą instynktom i potrzebom człowieka – jakby powstała ku uciesze przybywających do portu ogromnych mas marynarzy, stęsknionych uciech, będących daleko od rodzin, szukających oderwania się od ciężkiego życia na morzach i oceanach. A uciechy te można znaleźć w dzielnicy St. Pauli, do której to jedni zaglądają z czystej ciekawości, drudzy wręcz z nieczystej potrzeby. Sodomia, zaiste sodomia…
…lecz nie sodomia rozumiana współcześnie, co raczej jako jedno z jej historycznych wyjaśnień. Jako najzwyklejsze na świecie: “zamiłowanie do perwersji seksualnych”. Bo tego zdaje się być wystarczająco dużo na terenie dzielnicy czerwonych latarnii – w St. Pauli. Nie zabraknie więc tej przyjemności wszystkim tym, którzy szukają tu podniecających wrażeń. I mają odpowiednio gruby portfel.
Przeczytaj też:
Zobacz Hildesheim, w którym również stoi zniszczony w trakcie II wojny światowej kościół, po dziś dzień nie mający dachu.