Będąc po polskiej stronie Karkonoszy, warto wybrać się na marsz na czeską stronę tego najwyższego pasma Sudetów. Dla widoków, dla nowych doświadczeń… i dla czeskich wodospadów. Na tyłach Śnieżnego Kotła, patrząc nań z polskiej perspektywy, znajdują się bowiem dwie wodne kaskady, które warto na własne oczy ujrzeć. Na myśli mam Wodospad Łabski (Labský vodopád) oraz leżący około kilometra dalej Wodospad Panczawski (Pančavský vodopád).
Łabski Wodospad
Jedną z większych rzek Europy, przepływającą przez takie miasta jak Drezno, Magdeburg, czy Hamburg, jest Łaba. Rzeka o długości 1165 kilometrów, która swój początek ma… w Czechach. Tuż przy granicy z Polską, na terenie przepięknych Karkonoszy. Wypływa ona z Łabskiej Łąki (Labská louka), leżącej poniżej Łabskiego Szczytu (Labský štít) – nazwy te wszak z Łabą kojarzyć się powinny nieprzypadkowo. Stąd właśnie wypływa strumień, który około kilometra dalej spada w dół, tworząc tym samym Łabski Wodospad. A spadek ten mierzy około 35 metrów i zależnie od ilości przepływającej wody, co wynika choćby z liczby i jakości opadów czy topniejących na wiosnę śniegów, ciągnący się w dół wodny warkocz może być mniej lub bardziej imponujący.
Warto przy tej okazji wspomnieć, że niegdyś rzadziej przyroda a częściej człowiek decydował o tym, jak kształtować się będzie ów wodny łabski warkocz. Oto bowiem w XIX wieku zmyślny biznesmen stworzył przed wodospadem niewielki zbiornik wodny ze stawidłem, by w ten sposób sterować przepływem wody. By ten był mniej lub bardziej imponujący, zależnie od tego, czy odpowiednia liczba turystów uiściła specjalną opłatę na ten cel. Dziś, na szczęście, wszystko pozostawione jest naturze i średnio przez kaskadę przepływa około 50 litrów wody na sekundę. Nawet jeśli z tego powodu mamy oglądać skromniejszy wodospad, przynajmniej wiemy, że cały proces jest jak najbardziej naturalny. Niezakłócony przez człowieka. I pieniądze.
Panczawski Wodospad
Nieco ponad kilometr dalej, wędrując pieszo wzdłuż skalistej krawędzi czeskich Karkonoszy, z widokiem na Łabski Dół (Labský důl), ale i na bardziej odległy krajobraz czeskich gór, dotrzemy do najwyższego wodospadu w Czechach. Właściwie, znajdziemy się na jego szczycie, nad krawędzią do której powoli, wręcz leniwie dopływa zasilająca go woda, która następnie z impetem spada w dół. Z wysokości 1298 metrów n.p.m. na poziom 1150 metrów n.p.m., uzyskując tym samym wynik 148 metrów spadku. Choć wiosną, gdy topnieją śniegi, wysokość ta może być jeszcze bardziej imponująca. Większa ilość przepływającej wody tworzy dodatkową odnogę, która wydłuża sumaryczny spadek do nawet 162 metrów. Jednakże wbrew pozorom, mimo iż Wodospad Panczawski jest wielokrotnie wyższy od widzianego kilka chwil wcześniej Wodospadu Łabskiego, przepływa przezeń mniej wody, nawet o połowę! Średnio jest to bowiem jedynie 25 litrów na sekundę. Ale przecież nie tym, nie obfitością, lecz długością wodnego warkocza ma nam imponować owa kaskada. Choć z punktu, w którym się właśnie znajdujemy, nie dostrzeżemy go w całej okazałości. Musielibyśmy się znaleźć na zupełnie innym, odległym szlaku czeskich Sudetów.
To koniec czeskich wodospadów?
Na powyższych dwóch lista czeskich wodospadów się nie kończy. W samych czeskich Karkonoszach możemy znaleźć jeszcze kolejne, niższe. Lecz czy mniej imponujące, bądź brzydsze? Znajdujący się nieopodal Wodospad Mumlawski (Mumlavský vodopád) ma jedynie 8 metrów wysokości, ale przepływa przezeń aż 800 litrów wody na sekundę! Lecz to już jest temat na inną opowieść…
Przeczytaj też:
Lubisz wodospady? Rzuć zatem okiem również na Wodospad Mumlawy w Czechach.
A może jednak wolisz zdobywanie szczytów? Zatem chodź ze mną na Szrenicę.