Jak często powracasz do miejsca swojego urodzenia? A może inaczej: jak często ruszasz ku niemu nie ze względów rodzinnych, lecz turystycznie? Jak często spoglądasz na miejsce to, jak na kierunek czy to jednodniowego, czy to weekendowego, czy nawet dłuższego wypadu? Nawet jeśli masz blisko? A może wręcz bliskość to największa przeszkoda w tym, aby dane miejsce zwiedzić? Bo przecież… jesteś stąd, masz to pod ręką, jest to dla ciebie zbyt oczywiste, w końcu to wszak twoje naturalne środowisko. Więc jak możesz zwiedzać “swoje” miejsce”? Przecież je znasz. Jednak czy wystarczająco dobrze?
Możesz je zwiedzać. Czasem nawet musisz. Ja w Legnicy urodziłem się, bywałem tu za młodu dziesiątki razy – czy to z rodzinną wizytą, czy to z urzędową sprawą, czy to na zakupach… ale chyba nigdy nie byłem zwiedzać. Choć z głębi głowy jestem w stanie wygrzebać przebitki na różne zabytki – świątynie, pomniki, stare budowle, w tym nawet radzieckie koszary z ulokowanymi wówczas tam sołdatami – to jednak nie przypominam sobie chwili, bym Legnicę zwiedzał świadomie. Nie zaledwie przypadkowo, przechadzając się z rodziną po mieście, będąc w drodze do szpitala, czy na spotkaniu ze znajomymi, bądź oczekując na przyjazd papieża Jana Pawła II. Lecz po prostu – wybierając się do Legnicy w podróż. W małą, krótką, szybką podróż, nie mając przecież na co dzień do Legnicy nazbyt daleko. Po to, by przejść się jej uliczkami i zasmakować tego, co owa Mała Moskwa, dawne wojewódzkie miasto ma do zaoferowania.
Co zobaczyć w Legnicy?
Wyruszając do tego dawnego wojewódzkiego miasta – przyznam szczerze – zastanawiałem się mimo wszystko: co zobaczyć w Legnicy? Bo, paradoksalnie, tego czego się spodziewać, choć w pewnym stopniu, wiedziałem. Bywając niekiedy przejazdem, mijając z boku i obserwując jedynie w pośpiechu i nieuważnie, zapewne przypadkowo. Jednak to nie to samo, co zupełnie świadome wędrowanie starymi uliczkami, przystanięcie przed konkretnym obiektem na nieco dłużej, zamyślenie się nad nim, wspomnienie dawnych historii, czy własnych wspomnień z dzieciństwa.
A tymczasem zobaczyć w Legnicy jest co: począwszy od jednego z najstarszych w Polsce zamków. Ten tutaj, zbudowany został po części przez księcia Bolesława I Wysokiego w drugiej połowie XII wieku i po części przez Henryka Brodatego w pierwszej połowie XIII wieku. Nie zobaczymy go jednak w swojej pierwotnej wersji, gdyż przebudowywany był on przez kolejnych właścicieli w kolejnych stuleciach. Ale, co trzeba przyznać, jest całkiem dobrze zachowany i pokaźnych rozmiarów.
Tuż obok zamku mamy Bramę Głogowską i kilka rzeźb, pomników – stąd jednak warto się już udać w kierunku centrum, gdzie czekają na nas kolejne atrakcje. W tym przede wszystkim Katedra pw. św. Apostołów Piotra i Pawła, ale i inne świątynie, na które natkniemy się nie tylko w ścisłym centrum, ale i poza nim. Poza centrum, w którym znajdziemy i podobną do głogowskiej – Bramę Chojnowską, czy budynek powstałej w Legnicy w 1708 roku Akademii Rycerskiej, rozmaite fontanny, Studnia Zakochanych, tuż przy kamieniczkach Śledziówkach, czy kryjąca w sobie urok rozmaitych detali kamienica z tzw. przepiórczym koszem.
Mała Moskwa wciąż w Legnicy tkwi
To wszystko łączy się z innym obrazem Legnicy, czy też z innymi jego elementami, które tworzą odmienne – drugie – oblicze miasta. Kamienice są tu bowiem poprzeplatane z nieco nowszymi budowlami, w większości zapewne z okresu PRL-u, bo taką też estetykę reprezentujące. Część z tych budynków zadbana, inna część niekoniecznie, tworząc swoistą mozaikę, która tworzy specyficzny klimat Małej Moskwy. Miasta słynącego z tego, że na jego terenie znajdowało się niegdyś dowództwo i koszary Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej. Istotny element Żelaznej Kurtyny, która opadła na tę część Europy. Dziś już koszarów nie ma, na ich terenie mieszkają normalni obywatele miasta, choć zarazem doskonale pamiętam spacery wzdłuż ponurych murów owych koszarów, za którymi kryli się sołdaci i pilnujące ich psy. Te ostatnie, nierzadko dające o sobie znać głośnym szczekaniem, podjudzone umyślnym energniczym kopnięciem w sowiecki mur przez jakiegoś spacerowicza.
Owego żołnierskiego buta czuć tu i pod inną postacią. Na terenie miasta można spotkać i pozostałości po innych okupantach naszego kraju. Nie są one już tak widoczne, wyraziste, jak dawniej, lecz wciąż kryją się pod warstwą mejkapu, jakim Legnica próbowała przypudrować swój wygląd. Widać je niekiedy na mijanych odrestaurowanych budynkach, gdzie spod nowszej farby wychodzą dawne niemieckie napisy. Choć co bardziej wytrwali i lubiący nieco bardziej nieszablonowe przeżycia – mogą i znaleźć na terenie miasta obiekty pod urbexową eksplorację. Choćby dawny budynek Gestapo i UB. Dla jeszcze bardziej wytrwałych eksploratorów – jest i pod Legnicą resztka dawnego szpitala radzieckiego, który już ładnych parę lat temu miałem okazję poznać z bliska. Jest i charakterystyczna willa Bolka von Richthofena, położona tuż nad rzeką Kaczawą.
Są i inne, nieco bardziej anonimowe i nieco gorzej zadbane budowle, w których mieszkają dziś Legniczanie. Sypiące się kamienice, które może kiedyś doczekają się odpowiedniego remontu. Jeśli tylko znajdą się na to odpowiednie fundusze. I chęć naprawy. Póki co jednak, fragmenty podstarzałych i zaniedbanych murów tu i ówdzie straszą, tworząc owe drugie oblicze Legnicy.
Ja też, bardziej osobiście, odkryłem jeszcze inne oblicze Legnicy. W opozycji do tej dawnej – takiej, jaką miałem w pamięci – odkryłem Legnicę współczesną. Dzisiejszą. Choć, wbrew pozorom, nie odcinającej się od swojego dziedzictwa, również tego nieodległego. Wciąż bowiem słychać tu echa Małej Moskwy.
Przeczytaj też:
Eksploruj razem ze mną dawny radziecki szpital wojskowy w Legnicy.
A może wolisz bardziej przyrodnicze wędrówki? Wyrusz ze mną na wejście na Szrenicę w Karkonoszach.