Współpraca reklamowa z Audioteka
Czy Czesi mają specyficzny rodzaj poczucia humoru? Nie wiem. Ale na pewno swój styl “żartów’, czy też może “żartobliwego pisania” miał urodzony w Pradze Michal Karel. A udowadnia to w książce “Straszydła na co dzień”, po którą postanowiłem niedawno sięgnąć… zupełnie nie wiedząc, czego się po tej książce spodziewać. A co w niej zastałem?

Zastałem w niej opowieści, w których rzeczywistość przeplata się z nierzeczywistością. I nie ma co ukrywać, że w mieszance tej Michal Karel udowadniał, że ma dar do tworzenia lekkich, humorystycznych opowieści, które budzą uśmiech na twarzy czytelnika. Czasem węższy, innym razem szerszy, ale zawsze jest to uśmiech. Szczera radość czytania. Choć przecież przy głębszym zastanowieniu się poruszał on tym samym niekiedy sprawy niebłahe, wręcz poważne, istotne społecznie, kulturowo, jednostkowo. Po prostu odziewał je w luźniejszą otoczkę, jakby chcąc przyciągnąć czytelnika, a następnie hiperbolą unaocznić mu jakąś konkretną sprawę. Uwypuklić ją i dać do myślenia. Mimo, że będzie to myślenie podczas podśmiechujek.
“Straszydła na co dzień” są swojskie. Opowiadane tam historie mogą wydawać się czytelnikowi bliskie, szczególnie temu czytelnikowi, który nieco o realiach życia za Żelazną Kurtyną coś wie. Szczególnie słowiańskiemu czytelnikowi, bo i w końcu książka ta udowadnia, że nie dzieli nas wcale tak wiele od Czechów. Mamy z nimi zbieżną mitologię, podobną mentalność i lustrzane problemy przeszłości. Być może poczucie humoru jest nieco inne – ale niekoniecznie jedno jest gorsze od drugiego. Po prostu, inne. A Michal Karel udowadnia w “Straszydłach na co dzień”, że czeskie poczucie humoru jest dobre. Nie tylko od parady, ale i na co dzień.
Przeczytaj też:
Lubisz Czechy? Zobacz, jak piękne są czeskie Izery. Wyrusz na zwiedzanie Mikulova. Sprawdź, jak ładny jest Ołomuniec.