Jak przenieść się między dwoma, jakże różnymi, choć w obu przypadkach afrykańskimi światami w ciągu jednego dnia? Wystarczy przejechać przełęczą Tizi n’Tichka przecinającą wzniesienia gór Atlasu Wysokiego, by zamiast głośnego, krzykliwego, tłumnego Marrakeszu, znaleźć się w cichym, spokojnym, a przede wszystkim magicznym Ajt Bin Haddu (z francuska znanego jako Aït-Ben-Haddou). Do miejsca, którego nazwa być może większości ludziom nie mówi nic. Ale każdemu, kto w owym miejscu był, mówi ona wszystko. Na myśl przywodzi magię.

Czym jest Ajt Bin Haddu w Maroko?
Czymże właściwie jest owo tajemniczo, egzotycznie brzmiące Ajt Bin Haddu? To po prostu… ksar. Albo mówiąc inaczej: wybitny przedstawiciel ksarów!
No dobrze, czym zatem jest ów ksar? To charakterystyczny dla ludności berberyjskiej sposób budowy ufortyfikowanych wiosek, czy też może mikro-miasteczek pustynnych, bądź półpustynnych, ulokowanych w pobliżu życiodajnych oaz. Bo gdzie ksar, tam i oaza. Bez oazy, bez jej darów, taka siedziba ludzka nie miałaby sensu, nie miałaby najmniejszych podstaw normalnego funkcjonowania. Tymczasem jest tu życiodajna woda oraz roślinność, którą po wyhodowaniu i zebraniu, można przetworzyć na żywność. Lub skonsumować od razu owoce tutejszej natury, jak chociażby daktyle. Niby podstawowe elementy ludzkiej egzystencji, a jednak w tej części świata będące na wagę złota…



…a z bogactwem, wiadomo jak bywa. Przyciąga wzrok, skupia na sobie uwagę i prowokuje niebezpieczeństwa. Kusi bandyckie łapy, by ku skarbom tym się wyciągnęły, nie jednak by samemu, własnoręcznie zboże wyhodować oraz daktyle zebrać, lecz by ograbić tych, którzy pracę tę już wykonali. Lub zabrać zgromadzony przez nich majątek, zdobyty chociażby na wymianie handlowej z wędrującymi tu karawanami. Oto główny powód, dlaczego ksary są mniej lub bardziej ufortyfikowane, nawet jeśli zbudowane są w znakomitej części ze słomy i gliny. Bo tu jest co zjeść i co pić, czym wypchać sakwę, co na pustkowiach nie jest przecież oczywiste.
To, na co warto dodatkowo zwrócić uwagę to umiejscowienie tego konkretnego marokańskiego ksaru. Ajt Bin Haddu wszak wykorzystuje ukształtowanie terenu. Pnie on bowiem swe gliniaste mury na być może niewielkim wzgórzu, ale jednak… podnoszącym poziom trudności oblężenia dla potencjalnych najeźdźców. Oczywiście miejsca takie jak Ajt Bin Haddu nie są odporne na wszelkie siły, w tym przede wszystkim na potężne armie cywilizacyjnych potęg z różnych okresów naszej historii. Glina, słoma, żwir i woda, z jakich jest zbudowany ksar, nie zatrzyma mocarnych machin oblężniczych, nie mówiąc już o współczesnych czołgach, dronach, bombach… Trzeba mieć jednak na uwadze, że częściej na ten skrawek Ziemi zapędzali się zwyczajni, choć bezwzględni rabusie, a nie ogromne armie prowadzących ekspansję imperiów.


Ajt Bin Haddu. Historia nieznana
Ajt Bin Haddu, choć na pierwszy rzut oka wygląda wiekowo, nawet bardzo wiekowo, kojarząc się wręcz z prastarymi budowlami, pamiętającymi erę rzymskich cesarzy, a może i jeszcze dawniejszym okresem, nie składa się obecnie z aż tak starych budowli. Szacuje się raczej, że nie są one starsze niż XVII wiek. Jednocześnie warto zaznaczyć, że w miejscu tym zapewne stały wcześniej inne konstrukcje zbudowane według tych samych lub zbliżonych metod konstrukcyjnych i materiałów. Poprzednie mogły wszak ulec zniszczeniu, choćby za sprawą trzęsień ziemi, które Maroko regularnie nawiedzają. Jak choćby to we wrześniu 2023 roku, które uszkodziło niestety część ścian Ajt Bin Haddu. Nie ma co się przy tym dziwić, że ludzie się również stąd wyprowadzili, by zamieszkać poza murami starego Ajt Bin Haddu, w nowszej części pobliskiego miasta, jednak pozostawiając historyczne budowle nie tyle na pastwę losu, co do użytku na potrzeby sklepikarzy i artystów. Ale i oddając więcej przestrzeni dla turystów, którzy mogą zapuścić się tu w wąskie uliczki ksaru. By podziwiać ich uroki lub szperać w poszukiwaniu pamiątek – zarówno lokalnego rękodzieła, jak i sprowadzonych z Chin, choć stylizowanych na lokalne gadżetów.

Miejsce to również nie tylko nie wyglądało, ale i nie zawsze nazywało się tak, jak dziś. Spójrzmy na występujące w nazwie berberyjskie Aït, które jest określeniem plemienia, czy też rodziny, osób ze sobą połączonych silniejszymi więzami. Drugi człon nazwy, tj. Ben Haddou pochodzi od nazwiska przywódcy, jakim był Amghar Ben Haddou, a który narzucił plemieniu tę właśnie nazwę. “Narzucił”, bowiem wcześniej miejsce to określano jako Ighrem n’ Aït Aïssa, od plemienia Aït Aïssa. A pośród przekazów ustnych można natknąć się jeszcze na inne określenie, na Ighrem n’Iqddarn oznaczające wioskę garncarzy, co ma zapewne związek z kwitnącym tu niegdyś handlem ceramiką. A to do układanki pt. “przeszłość Ajt Bin Haddu” dodaje kolejny element wiedzy.
Ajt Bin Haddu. Historia ekranu
Choć ksar Ajt Bin Haddu ulokowany jest gdzieś na częściowo odludnych terenach, na które trzeba dostać się przedzierając się przez masywne wzniesienia gór Atlas od północy lub przez niezmierzone przestrzenie Sahary od południa, ma on swój znaczny udział w światowej kinematografii. I nie jest to stwierdzenie rzucone nad wyrost, nazbyt wzniośle, bo patrząc na długość i jakość listy filmów, dla których scenerią było Ajt Bin Haddu, trudno powstrzymać się od podziwu. A swoją dobrą passę ksar ten utrzymuje niezmiennie od lat. Od “Lawrenca z Arabii” z 1962 roku z całą plejadą gwiazd, takimi jak choćby Anthony Quinn czy Anthony Quayle, poprzez “Klejnot Nilu” z 1985 roku, w którym wystąpili: Michael Douglas, Kathleen Turner, Danny DeVito, następnie kultowe filmy Martina Scorsese: “Ostatnie kuszenie Chrystusa” z 1988 roku i “Kundun – życie Dalaj Lamy” z 1997roku, wreszcie dzieła Ridleya Scotta: “Gladiator” z 2000 roku i „Królestwo niebieskie” z Orlando Bloomem z 2005 roku… i cała gama innych mniej lub bardziej znanych filmów i seriali telewizyjnych (tu rodzi się pytanie: czy w krajobrazach tych rozpoznajesz miasto Yunkai z “Gry o tron”?). Dziełach kinematografii, które powstały lata temu, ale i tych, które dopiero są realizowane. Bo Ajt Bin Haddu, jak i wiele innych części Maroko, wciąż przyciąga filmowców z całego świata.


Ajt Bin Haddu. Zwiedzanie po swojemu
Wejście na teren ksaru jest darmowe, choć oczywiście można się niekiedy natknąć na naciągaczy, którzy będą nieświadomym turystom wmawiać, że należy u nich uiścić stosowną opłatę. Mogą też pojawić się ”przewodnicy” po ksarze, którzy po ksarze nie tylko oprowadzą, ale i o nim nieco więcej opowiedzą. To ostatnie może być szczególnie wartościowe, bo sam ksar nie jest wielki, skomplikowany i raczej trudno się na jego terenie zgubić, a posłuchać i dowiedzieć się czegoś więcej nie zaszkodzi. Można również skorzystać z możliwości odwiedzenia domów na terenie ksaru, co z kolei jest dodatkowo płatne, ale jednocześnie pozwala z bliska przyjrzeć się życiu w takim miejscu. Bez względu jednak na to, jaką opcję wybierzesz, spacer po Ajt Bin Haddu będzie dla ciebie bez wątpienia niezapomnianym doświadczeniem. To miejsce, choć na swój sposób skromne, jest jednak magiczne. Jego klimat, wąskie uliczki, charakterystyczna architektura i przepiękne widoki dookoła, sprawiają, że oczy same się cieszą wraz z każdym kolejnym spojrzeniem.

Ale warto też odejść od ksaru nieco dalej, wspiąć się na pobliskie wzgórze lub iść nad płynącą tu rzekę, by na sam ksar spojrzeć z nieco innej perspektywy. Z daleka również prezentuje się on… magicznie. Jak z opowieści o Ali Babie, Alladynie czy innych bajkowych bądź baśniowych scenerii. Nawet jeśli nie mają one z tym miejscem nic wspólnego. Bo na tym polega magia.


Przeczytaj też:
Interesuje cię Afryka? Zatem zobacz, jak bardzo imponujące są Piramidy w Gizie i Wielki Sfinks w Egipcie.
Zobacz też Terra Boa na Wyspach Zielonego Przylądka, czyli dowiedz się, jak wygląda fatamorgana.