Współpraca reklamowa z Audioteka
Amazonia to życie, to dzika przyroda, to naturalne piękno. To świeże powietrze, rozległa dżungla, niezliczona liczba gatunków zwierząt i roślin… Ale Amazonia to również śmierć. Niekoniecznie śmierć wynikająca z ataku dzikiej zwierzyny, lecz śmierć z rąk samych ludzi. Nie, nie chodzi o żyjące tu plemiona indian. Chodzi o cywilizowanych ludzi – krwiożerczych ludzi, którzy Amazonię zrównują z ziemią. I o tym jest właśnie “Śmierć w Amazonii” Artura Domosławskiego.
Książka ta to nie tylko historia kilku ludzi, choć i owszem, wymienionych z nazwiska bohaterów jest niewielu. Lecz opisywane tu problemy, czy mówiąc wprost – niebezpieczeństwa – tyczą się dziesiątek, setek, a nawet i tysięcy osób. Ogromnej rzeszy obywateli świata, którzy przypłacili zdrowiem, a nawet życiem w walce o własne prawa. W walce o przyrodę. W walce z wielkimi korporacjami i lokalnymi magnatami, którzy zawłaszczają sobie kawałek dzikiego świata, niekoniecznie uczciwymi, moralnymi, zgodnymi z prawem metodami. I na swój sposób jest to książka przerażająca, nawet nie ze względu na przewijający się przez jej karty temat śmierć. Co tu ukrywać, nierzadko brutalnej śmierci. Chodzi tu raczej o fakt, że we współczesnym, niby rozwiniętym i nowoczesnym, wręcz oświeconym świecie, takie nikczemności uchodzą winnym właściwie zupełnie płazem. Że potrafią się oni wymigać, uciec od odpowiedzialności, albo po prostu dzięki potężnym funduszom zbudowali sobie odpowiedni parasol ochronny. Również w skali międzynarodowej.
“Śmierć w Amazonii” pokazuje nie tylko historie, ale i mechanizmy. I ich konsekwencje. Brutalnie obnaża powiązania i wynikające z nich masowe krzywdy. Uwydatnia straty, jakie ponosi otaczający nas świat. Bo choć problemy te uderzają lokalnie, to mają znaczenie globalne. Przyrodniczo, politycznie, ekonomicznie, społecznie. I nie chodzi tu o efekt motyla, co raczej o efekt domina.
Przeczytaj też:
Sprawdź recenzje również innych ciekawych reportaży.