Wjechałem do Gdańska, jednego z większych miast w Polsce, a zarazem jednego z najważniejszych na kartach historii Rzeczpospolitej. Czuję się jednak nie jak w kilkusettysięcznej aglomeracji, lecz jak w środku… lasu. Gdzie się nie rozejrzę – drzewa. Gdzie nie spojrzę – ściana zieleni, a nie betonowa dżungla. Czy aby dobrze trafiłem?
Trafiłem bardzo dobrze, gdyż tak właśnie w znakomitej części prezentuje się gdańska Oliwa – dawniej wieś i miasto, dziś dzielnica Gdańska. Wszystko więc od samego początku wskazywało na to, że te kilka dni urlopu, choć miałem je spędzić w dużym mieście, będą całkiem spokojne.
Cicho jak w parku Mickiewicza
W rzeczy samej gdańska Oliwa to stosunkowo cicha i spokojna dzielnica. Owszem, są tutaj i ulice ruchliwe, bardziej tłoczne, są miejsca, w których bywa głośno, jednak sercem tej dzielnicy miasta zdają się być tutejsze lasy i Park Oliwski im. Adama Mickiewicza. Ten ostatni stanowi wyśmienity początek trasy wiodącej przez różne zakątki tej części Gdańska. Tym bardziej wyśmienity, że wysoko ponad głowami słońce nader rozrzutnie traktuje dziś gorące promienie, racząc głowy gdańszczan niemałym żarem, a tutejsze drzewa ofiarują przyjemny chłód w swoim własnym cieniu. Po parku i jego otoczeniu, rzecz jasna, warto się przejść, niespiesznie pospacerować, bo kryje on w sobie i kilka innych atrakcji, na które warto rzucić okiem. Choćby Pałac Opacki, rokokowy budynek z II połowy XVIII wieku, w którego wnętrzu podziwiać można sztukę współczesną, choć i sama fasada budynku, skryta w urokliwej okolicy, może cieszyć oko.
Stojąc naprzeciw pałacu, na otwartej przestrzeni Ogrodu Francuskiego, możemy postawić swe kolejne kroki na wschód, podążając obok Grot Szeptów ku Ogrodowi Japońskiemu, w którym dostrzeżemy charakterystyczne elementy architektoniczne rodem z Dalekiego Wschodu, by stamtąd zawrócić ku północnemu zachodowi, gdzie z kolei zanurzymy się w Ogrodzie angielsko-chińskim. Tam już nogi same poprowadzą nas do Spichlerza Opackiego z początków XVIII wieku. To dość charakterystyczna barokowa budowla z tuzinem małych okienek i elewacją pomalowaną na kremowo, która od dawna już nie pełni swej pierwotnej roli. Dziś znajdziemy w jej wnętrzu całkiem bogatą wystawę etnograficzną. Jeśli jednak nie chcemy jej obejrzeć, wystarczy przejść się tuż obok, poprzez barokową bramę prowadzącą poza park na wąską drogę ciągnącą się wzdłuż murów obronnych…
…tak oto dochodzimy do bocznego wejścia Archikatedry, z wnętrza której wypływa zimne powietrze zachęcające do wstąpienia w progi tej świątyni, co wydaje się kuszące w tak upalny dzień, jak dziś. A dokładniej mówiąc: do kościoła Trójcy św., Najświętszej Marii Panny i św. Bernarda. W jego przyjemnie chłodnym trójnawowym wnętrzu, którego początki sięgają nawet XII/XIII wieku, można obejrzeć kolorowe witraże, przykuwające oczy zdobienia, rzeźby i inne elementy sztuki sakralnej. Warto jednakże zaznaczyć, iż wyposażenie świątyni pochodzi w znakomitej części z XVII – XVIII wieku, a pośród tego wszystkiego znajdują się niesamowite organy z XVIII wieku. Niesamowite nie tylko ze względu na grane przezeń dźwięki, ale i ze względu na wchodzące w ich skład ruchome elementy, takie jak trąby aniołów „grających” swe melodie w rytm ogromnego instrumentu. A wszystko to gdzieś wysoko ponad głowami wiernych, tuż pod sklepieniem świątyni.
Opuszczając archikatedrę, poprzez jej główne wejście znajdujące się naprzeciw ołtarza, można się jeszcze udać kilkadziesiąt kroków dalej – na południe – na krótki spacer po niewielkim placu zalanym słońcem i otoczonym historycznymi budowlami: Klasztorem z XIII wieku, Szafiarnią klasztorną z XV wieku i Klasztornym Spichlerzem z XIV wieku. Z kolei kilkaset kroków na północ od klasztornych wierzei znajduje się niewielki kościółek św. Jakuba, pochodzący prawdopodobnie z XIII wieku, choć dominująca w tym budynku barokowa wieża pochodzi już z 1709 roku. Tuż obok świątyni dostrzeżemy za płotem resztki starego cmentarzyska..
Echa dawnego życia
Podążając w kierunku południowo-zachodnim, od oliwskiej archikatedry począwszy, dotrzemy do niepozornego, acz charakterystycznego przejścia w budynku, czy też korytarza pod budynkiem. Mowa tu o konstrukcji, zwanej Domem Bramnym, który niegdyś stanowił siedzibę oliwskiego wójta. Warto także zwrócić uwagę na ulicę znajdującą się po drugiej stronie tego budynku, bowiem nie bez kozery nosi ona nazwę Starego Rynku Oliwskiego, wszak taką funkcję niegdyś to miejsce pełniło. Dziś jest to po prostu ruchliwa ulica.
Idąc wzdłuż Starego Rynku ku zachodowi dotrzemy do niewielkiej tamy z przebiegającej nad drogą oraz do znajdującego się obok niej Młyna IX. Pierwotnie budynek ten pełnił funkcję folusza (w 1594 roku), lecz później od właścicieli, tj. od wójtów klasztornych, budynek ten wykupili cystersi, którzy zamienili go w młyn. I, co może wydać się ciekawe, działa on po dziś dzień, choć należy oczywiście wspomnieć, iż w międzyczasie, tj. w 1874 roku go rozbudowano, a dzięki wynalazkom i rozwojowi fizyki, wprowadzono tutaj turbiny elektryczne.
Kilkadziesiąt kroków dalej od młyna wiedzie ulica Kwietna, która na czas pewien zamieni się w nasz główny szlak. To wzdłuż niego będziemy oglądać szeregowe domki z przełomu XVIII i XIX wieku, użytkowane niegdyś przez młyńskich pracowników i ich rodziny. Kawałek dalej natkniemy się na Dworek Myśliwski i Zamek Mormonów. Ten ostatni, to dość charakterystyczny eklektyczny budynek z elementami angielskiego neogotyku, który wbrew swej nazwie niewiele ma wspólnego ze specyficzną kulturą mormońską. Był to po prostu pensjonat dla dziewcząt z przyzwoitych rodzin.
Na końcu ulicy Kwietnej natkniemy się na Kuźnię Wodną, dawniej określaną jako Młyn XIII. Niezbyt imponujący, poniekąd i ponuro wyglądający drewniany budynek dawno już ma swoje złote czasy za sobą, kiedy to produkował znaczne ilości żelaza, zapewne przynosząc swoim właścicielom przyzwoite dochody. A dziś? Dziś można przyjrzeć się, jak przed wiekami konstruowano tego typu struktury.
Przy Kuźni Wodnej pozostaje nam już tylko odbić na południe, by przy najbliższej możliwości ruszyć inną odnogą drogi, ku północnemu wschodowi, gdzie znajduje się dawny Dwór Schwabego, a dziś Dwór Oliwski. Całkiem urokliwy, choć dziś nie tyle do zwiedzania przeznaczony, co do korzystania zeń przez hotelowych gości.
Dość cicho i spokojnie tu, jak na kilkusettysięczne miasto nad morzem. Ale taka jest właśnie gdańska Oliwa – niezbyt huczna, nienachalna, zielona i wreszcie po prostu: urokliwa.
Przeczytaj też:
Jeśli myślisz o zwiedzaniu Oliwy i szukasz noclegu to być może przyda Ci się rekomendacja: Ratusz B&B w Oliwie.
Kilkaset kilometrów dalej, a wciąż ta sama Rzeczpospolita… czyli „Zamość. Miasto nieidealne” we własnej osobie.
Marta
9 lipca, 2019 — 7:12 pm
Piękne zdjęcia i piękne miejsce. Bardzo lubię Gdańsk, byłam też w katedrze Oliwskiej – ruchome organy robią naprawdę wrażenie.
Tomasz Merwiński
10 lipca, 2019 — 7:06 am
Dziękuję bardzo 🙂 jeśli chodzi o zdjęcia – sam jestem z nich średnio zadowolony, ale to głównie kwestia, że na tym wyjeździe miałem uszkodzony telefon… a nowy aparat (lustrzankę) miałem dopiero dwa miesiące później. Jest więc powód, aby do Gdańska wrócić 🙂 choć tych powodów jest znacznie więcej i są poważniejsze 😉 Po prostu Gdańsk jest piękny, nie tylko Oliwa, ale i Stare Miasto, o którym jeszcze napiszę 🙂