Współpraca reklamowa z Audioteka
Londyn – tak duże miasto, w którym tak wiele ciekawych miejsc można odnaleźć, a i jeszcze więcej się dzieje… że nawet po kilku wizytach w tej metropolii wciąż mi mało. I wiem, że wciąż mogę dowiedzieć się o tym miejscu więcej. Poznać je lepiej. Dlatego z miłą chęcią sięgnąłem po “Londyn po mojemu” Macieja Worocha, by nie tylko do Londynu powrócić, ale i by odkryć jego nowe zakamarki.

Chęci te jednak malały wraz z każdym pochłanianym przeze mnie rozdziałem książki. Nawet nie dlatego, że książka ta mówiła o rzeczach mi znanych, czy że pokazywała twarz Londynu, jaką zdążyłem już wcześniej poznać… Po prostu “Londyn po mojemu” trochę zdawał się mijać, przynajmniej w wielu miejscach, z motywem przewodnim książki. Chyba że z tytułu wycięlibyśmy nazwę miasta i zostawili jedynie “Po mojemu”. Bowiem z lektury tej momentami dowiadujemy się więcej o fachu korespondenta, o pracy dziennikarza, niż o miejscu, w którym Maciej Woroch pełnił tę medialną rolę. Owszem, Londyn też się tu pojawia, znajdziemy tu rozmaite mniej lub bardziej ciekawe informacje o stolicy Anglii, jedne niektórych czytelników zaskoczą, innych niekoniecznie, ale boli jednak nagminne uciekanie w opowiastkach od tematu głównego. Nie twierdzę, że na temat pracy dziennikarza nie mogłaby powstać ciekawa książka, bo zapewne mogłaby, ale chyba lepiej, aby temu poświęcić osobną publikację?
“Londyn po mojemu” Macieja Worocha zapowiadał się ciekawie… I niestety trochę rozminął się z oczekiwaniami. A szkoda, bo myślę, że mieszkając tam i pracując jako dziennikarz, a dzięki temu mając dostęp do różnych ciekawych miejsc, można by było o Londynie opowiedzieć więcej i ciekawiej. Przy czym podkreślę: “o Londynie”, a nie “o pracy dziennikarza”. To robi mimo wszystko znaczną różnicę, która ostatecznie wpływa na moją niezbyt przychylną ocenę.
Przeczytaj też:
Sprawdź, co zobaczyć w Londynie, gdy już tam jesteś.
A może wolisz coś poza Londynem, na przykład wyruszyć na zwiedzanie Salisbury.
Jeśli interesują Cię książki o Wielkiej brytanii, sprawdź również recenzję książki Dariusza Rosiaka “Oblicza Wielkiej Brytanii. Skąd wziął się brexit i inne historie o wyspiarzach”.