„Karaibska krucjata. Płonący Union Jack” Marcina Mortki to pierwszy tom cyklu o przygodach porucznika Williama O’Connora, młodego oficera Royal Navy. Akcja powieści przenosi czytelnika nie tylko do odległego XVII wieku, ale przede wszystkim na piękne Karaiby. Do czasów, gdy o panowanie nad tą częścią świata walczyły ze sobą kolonialne potęgi: Anglia, Francja i Hiszpania. Wiedząc to, ale i znając literaturę Marcina Mortki, należy oczekiwać dużej liczby szalonych i barwnych przygód.

Marcin Mortka Karaibska krucjata
„Karaibska krucjata” w Audiotece (kliknij, aby przejść do sklepu)

I rzeczywiście tak jest. Szczególnie, że główny bohater wydaje się być pechowcem, który na dodatek nie działa konwencjonalnie, jak na swoje czasy przystało. A to oznacza mieszankę wybuchową. Szczególnie wybuchową, gdy musi on dryfować między działaniami Anglii, Francji i Hiszpanii, dostosowując się do nagłych sytuacji, do nieprzychylnego nastawienia przedstawicieli władzy, do buntów marynarzy, do niespodziewanych spotkań ze stworami z karaibskich wysp, do… poznania pięknej kobiety, która może wprowadzić zamęt w jego życiu. Będzie więc się działo – dużo, szybko, choć niekiedy też z chwilą na oddech. By za chwilę znów przyspieszyć.

Marcin Mortka bardzo dobrze zadbał o to, aby czytelnik poczuł klimat. Nie tylko klimat Karaibów, ale i klimat marynarskiej przygody. I to na dodatek przygody w XVII wieku, kiedy statki, czy ogólnie podróże morskie wyglądały zupełnie inaczej niż dziś! Wydaje się jednak, że Autor odrobił lekcję, poznał dobrze ten (czy raczej: tamten) świat i dobrze odwzorowuje go na kartach swojej powieści. Oczywiście całość jest z lekkim przymrużeniem oka, gdyż nie jest to książka historyczna, a jedynie realiami historycznymi inspirowana. Ale to nie przeszkadza w tym, aby podczas lektury bawić się dobrze. Wręcz z takim nastawieniem trzeba do niej siadać.


Przeczytaj też:

A co powiesz na bardziej realną podróż na Karaiby?

Albo może inne miejsce w okolicy Karaibów? Na przykład podróż na Jukatan?