Jeśli jest coś, co większość z nas zapamięta po lecie 2025 roku to bez wątpienia fakt, że było zimne. Choć ja zapamiętam je również z wizyty w muzeum dziedzictwa przemysłowego, jakim jest Młyn Hilberta w Dzierżoniowie. Choć odbyło się to akurat w wyjątkowo upalny sierpniowy dzień, przełamujący schemat tych jakże chłodnych wakacji. Tak upalny, że zanurzenie się we wnętrzu dawnego obiektu przemysłowego, wypełnionego schłodzonym powietrzem, było podwójnie przyjemne. Bo można było i uciec przed bezlitosnymi promieniami słońca, i zanurzyć się w namacalnej przeszłości Dolnego Śląska…




Czym pachnie Młyn Hilberta w Dzierżoniowie?
Nie chciałbym jednak sprawić wrażenia, że chłód to najważniejsze wrażenie, jakie pozostawia po sobie zwiedzanie Młyna Hilberta w Dzierżoniowie. Wręcz przeciwnie – to, co zmysły powinny odczuwać po wejściu do wnętrza tego sporych rozmiarów starego budynku to… zapach. Nie zapach dawnej, zapomnianej wszak już pracy w nieczynnym przecież zakładzie – potu, smarów i olejów silnikowych. Raczej zapach efektów wysiłków młynarzy – mąki różnego rodzaju i innych produktów tu wytwarzanych. Woń zmielonych ziaren. Zapach przeszłości. Choć wiekowe już maszyny od dawna są na zasłużonej emeryturze.


Młyn Hilberta i garść historii
Dlaczego na zasłużonej emeryturze? Przecież maszyny mogą pracować znacznie dłużej niż ludzie…
I tak też jest w tym przypadku – maszyny pracowały bardzo długo. Bowiem historia Młyna Hilberta w Dzierżoniowie sięga aż pierwszej połowy XIX wieku – określanego nie bez powodu wiekiem pary. Konkretnie, w 1837 roku bracia Karol Zygmunt i Gottlib Hilbertowie uruchomili tutejszy młyn – zresztą, jeden z pierwszych młynów parowych i młynów elektrycznych w tej części Europy. Następnie został on zmodernizowany w latach 30 XX wieku i funkcjonował w większości na tym samym sprzęcie przez wiele kolejnych dziesięcioleci… Tym samym zdołał on przeżyć i I wojnę światową, i okres nazistowski, zresztą jedna ze ścian budynków młyna nosi znamię tamtych czasów pod postacią swastyki, a następnie przetrwał okres władania młynem przez Armię Czerwoną, by wreszcie przeżyć PRL, jako największe zakłady tego typu w regionie. Następnie by przetrwać trudy transformacji ustrojowej, a ostatecznie upaść w 2016 roku. By skończyć przemielonym przez historię. A może raczej: przemielonym przez współczesność.





Młyn Hilberta. Epilog
Jak wspomniałem, Młyn Hilberta przez wiele lat działał na tych samych urządzeniach. Funkcjonował z wykorzystaniem starych maszyn, pamiętających dawne epoki. Świat się dookoła zmieniał – moda, właściciele, prądy myślowe, a maszyny w dzierżoniowskim młynie pozostawały te same. Pozostając swego rodzaju pomnikami dla kunsztu dawnych młynarzy, monumentem dawnej technologii, która potrafiła skutecznie opierać się czasowi i przetrwać tak wiele dziesięcioleci. By wreszcie poddać się i upaść pod naporem znacznie bardziej wydajnych, a zarazem bardziej kompaktowych technologii XXI wieku. Na szczęście upadając jedynie metaforycznie, a pozostając wciąż w murach Młyna Hilberta, dzięki czemu dziś możemy zobaczyć to wszystko na własne oczy. Poczuć zapach mielenia, chłód ścian i poznać historię tego miejsca. Od człowieka, który pracował tu przez wiele lat i zna wiele ciekawych informacji na jego temat. Ale to już jemu wolę oddać głos, by on opowiedział, co tu widział i co przeżył. A po ten głos należy udać się osobiście do Dzierżoniowa.
Nie wątpię, że Młyn Hilberta będzie dla ciebie ciekawym i pouczającym doświadczeniem.

Przeczytaj też:
Inny młyn znajdziesz na terenie Wrocławia, jednak obecnie niedostępny do zwiedzania – Młyn Sułkowice. Ale jeśli już wybierasz się do Dzierżoniowa, możesz wyruszyć również na zaporę w Zagórzu Śląskim i zamek Grodno.