blog z pasją pisany: podróże, marketing, historia

Ochryda – miejsce inne niż wszystkie

Nie lubię popularnych ośrodków wypoczynkowych. Nie lubię ich, bo są ciasne i gwarne od nadmiaru turystów, jedzenie jest drogie i podejrzane jeśli chodzi o smak i pochodzenie, a i zwykle nie ma co tam robić poza biernym wypoczynkiem. Ale w Ochrydzie się zakochałem, choć zjeżdżają się do niej elity Bałkanów i cała Macedonia. Tyle, że Ochryda jest inna niż pozostałe ośrodki wypoczynkowe. Zupełnie inna.

PODRÓŻ… CZYLI UWAGA NA ŻNIWA

Na dostanie się do Ochrydy sposobów jest wiele, a każdy z nich ma swoje uroki. Możemy spróbować autobusem, choć bezpośrednich połączeń z Polski nie ma i trzeba kombinować z przesiadkami np. w Sofii, Belgradzie, czy Tiranie, bądź też samochodem, jednakże taka podróż będzie długa, choć z pewnością tańsza od lotu samolotem. Jeśli ktoś pieniędzy nie ma, a uzbrojony jest w czas, może to być dla niego jedyne wyjście. Wygodni, posiadający odrobinę więcej gotówki (bądź mniej czasu) mogą pomyśleć o podróży drogą powietrzną. Nie powinno być z tym problemu, gdyż zarówno w stolicy Macedonii, w Skopje, jak i w okolicach Ochrydy funkcjonują lotniska międzynarodowe. Z tym, że to ostatnie działa co najmniej dziwnie – otwarte jest (sic!) od 9 do 16, więc bądźcie punktualni, a bagaże wozi ciągnik, co znaczy że w trakcie żniw może się okazać, iż ten zamiast pomagać na lotnisku… pruje glebę w polu.

DOTYK GWIAZD

Będąc na miejscu, bez względu na to czy granice około 50-tysięcznej Ochrydy przekroczymy za dnia, czy nocą, od razu uderzy nas piękno tego miejsca. Ta istna perełka nie tylko Macedonii, ale i całego regionu, obnaża przed przybyszami to co na Bałkanach najpiękniejsze – ludzki żywioł zaklęty w niepowtarzalnej kulturze, historia uwieczniona w zabytkach i artystyczna dusza Matki Natury emanująca w krajobrazach. Kiedy nocą spojrzymy na błyski odbijające się w tafli wód Jeziora Ochrydzkiego, na lustrzane odbicie gwiazd i księżyca, zakochamy się w nich jak w oczach dziewczęcia, której urodę wychwala tutejsza piosenka „Makedonsko devojce”:

Nema dzvezdi po-licni,
Od tvoj’te oci,
Da se noke na nebo,
Den ke razdeni.

Kiedy mrok spłynie za horyzont oddając przestrzeń światłu przedzierającemu się przez rześkie powietrze poranka, promienie słońca odkryją przed nami widoki jeszcze piękniejsze. Jezioro, góry, niezliczone zabytki… a dusza rwie się do nich wszystkich – lecz od czego zacząć?

CERKWIE INNE NIŻ WSZYSTKIE

Jeśli w Skopje, w stolicy Macedonii, cerkiew św. Spasa zachwyciła mnie swoim niezwykłym wnętrzem ubranym w niezwykły, rzeźbiony ikonostas, którego wykonanie ludzką ręką wydaje się dziś niemożliwe, to ochrydzkie cerkwie i cerkiewki, architektonicznie urzekające od zewnątrz, w połączeniu z bajecznymi krajobrazami w tle, nie mają sobie równych na całym świecie! Najbardziej niezwykła jest cerkiew św. Zofii i Bogurodzicy, skryta za wąskimi uliczkami miasta, leżąca na niewielkim wzniesieniu górującym nad bliską okolicą. Jej ściany zdobione są malowidłami nie tylko od środka, ale i od zewnątrz, choć dziś całość została obudowana dodatkową ścianą, by warunki atmosferyczne nie pozbawiły nas tych skruszałych arcydzieł. Kawałek dalej, mijając kolejnych kilka wąskich i uroczych uliczek, wspinając się delikatnie pod górę, docieramy do Monastyru św. Pantelejmona, nieco bardziej masywnego, lecz z błękitnym jeziorem i równie błękitnym niebem w tle, dzięki czemu rysuje się przed naszymi oczami jako arcydzieło godne najznamienitszych mistrzów. Wokół wciąż trwają prace archeologiczne, więc któż wie o co wzbogaci się to miejsce w najbliższych latach – na moich oczach jeden z pracowników grzebiący w fundamentach jakiejś dawnej budowli odkrył ludzkie kości i zaczął je skrupulatnie oczyszczać…

Mój zachwyt, wbrew temu co wówczas myślałem, nie osiągnął jeszcze swojego apogeum. Mijając teren prac wykopaliskowych i wędrując wąską ścieżką meandrującą między drzewami i opadającą z wolna w dół, dotrzemy do malutkiej cerkiewki św. Jovana Kaneo. Jej rudawo-pomarańczowo-brązowy dach, zdobiony prostymi figurami, jej skromne kształty i rozmiary oraz wspomniane wcześniej bajeczne tło niesamowitej okolicy – czy to nie najmniejszy cud świata? To perełka, to wizytówka Ochrydy i całej Macedonii. Na żywo wyglądająca jeszcze piękniej niż na pocztówkach czy zdjęciach, na których ów urok blednie bardziej niż we wspomnieniach zatartych mijającymi latami.

I NIE TYLKO CERKWIE

Spod cerkwi św. Jovana Kaneo do centrum Ochrydy możemy powrócić trzema drogami. Dwie z nich to ścieżki wzdłuż wysokiego, postrzępionego, kamienistego brzegu – jedna górą, druga dołem – trzecia z dróg to szlak wodny, który można przebyć łodzią motorową czekającą tu na chętnych. Z poziomu wody rozpościera się jeden z najpiękniejszych widoków na Ochrydę, jakim miałem okazję się raczyć – starożytne mury dawnej twierdzy, u stóp których stopniowo opadają w dół dachy kolejnych domostw wybudowanych na zboczach delikatnego wzniesienia. Nic chyba bardziej nie kojarzy się z całymi Bałkanami jak taki właśnie krajobraz.

Gdzieś pośród tych wszystkich dachów dostrzec można i ruiny antycznego teatru oraz elementy charakterystyczne innych świątyń niż prawosławna. To właśnie jest najbardziej niesamowite w Macedonii, że stojąc w jednym miejscu i rozglądając się wokół siebie możemy dostrzec stojące tuż obok siebie wieże minaretów i krzyże prawosławnych cerkwi, a wszystkie one sąsiadują ze sobą bez żadnej niezdrowej swady, bez żadnej chorej zwady, a w pełnej religijnej harmonii, jakiej to powinien od Macedończyków uczyć się cały świat.

Do tego wszystkiego wąskie uliczki pełne uroczych zakamarków, liczne knajpki i restauracyjki, sklepy i sklepiki. Niekiedy możemy natknąć się na pojedyncze stoiska z pamiątkami, bądź rękodziełami takimi jak te, które oferuje hafciarka sprzedająca swoje towary na głównym placu miejskim. Obrusy, które wyszły spod jej dłoni to użytkowe arcydzieła, a cena za nie, nawet jeszcze przed krótkim targiem, do którego staruszka przystępuje chętnie, u nas w Polsce byłyby zapewne uznane za dumpingowe. Kobieta jest jednakże uśmiechnięta i choć co chwila teatralnie i groźnie wymachuje rękami w kierunku targujących się, ostatecznie z zadowoleniem zgadza się na wymianę.

Na zakupy warto wybrać się i na bazarek znajdujący się kilka przecznic od portu, kupimy tam mnóstwo różnych rzeczy, choć dominować będą dary natury – figi, jeżyny, winogrona, arbuzy… Kto podróżował kiedyś na południe Europy ten wie jak soczyste i pełne smaku są tamtejsze owoce i warzywa (a macedońska cebula, co ciekawe, jest… słodka!). Kto nie podróżował, ten niech ugryzie się w język i żałuje… albo niech szybko pakuje walizkę i jedzie, póki nadmiar komercyjnej turystyki nie popsuje magii tych wszystkich miejsc i smaku oferowanych przez nie towarów.

OKOLICE

Będąc w Ochrydzie warto wybrać się również na wycieczkę do leżącego nieopodal Monastyru św. Nauma. Droga do niego wiedzie wąską i krętą trasą wzdłuż brzegu jeziora (po prawej) i po zboczu wzgórz (po lewej stronie), co gwarantuje nie tylko piękne widoki, ale i niesamowite przeżycia. Ostateczny cel tej krótkiej podróży jest jeszcze bardziej fascynujący. Monastyr, ponoć wybudowany przez samego patrona, znajduje się na wzniesieniu i nie tylko rozpościera się z niego piękny widok, ale i sam w sobie zaklina w duszy podróżnika wspomnienia na całe życie. W jego tajemniczym i mistycznym wnętrzu panuje przyjemna atmosfera i klimat wyciszenia. Cisza natomiast służy tym, którzy przykładają ucho do grobu i nasłuchują bicia serca św. Nauma. Jeszcze większe wrażenie zrobiły na mnie źródła Czarnego Drinu, które znajdują się tuż nieopodal, można ku nim wypłynąć specjalną łódką jedynie w towarzystwie przewodnika (gdyż teren ten jest objęty ścisłą ochroną). Woda jest tutaj tak krystalicznie czysta, że wszelki pył, który osiadł na jej powierzchni zdaje się lewitować w powietrzu. Jednak jeszcze bardziej niesamowite są same źródła. To spod bulgoczącego, jakby gotującego się, piaszczystego dna wydobywa się woda, która następnie przepływając przez Jezioro Ochrydzkie ponoć „płynie swoim korytem” w ogóle nie mieszając się z wodami samego jeziora.

SENTYMENTY POLSKO-MACEDOŃSKIE

W podróży do Macedonii nie powinniśmy się obawiać niczego, mimo braku znajomości języka, mimo tego, że rzadko który Macedończyk zna angielski (posługują się głównie włoskim), można się z nimi dogadać bez problemu, choćby na migi. Zresztą miejscowi są otwarci dla Polaków, podobnie jak my w 2010, tak i oni w 2004 roku przeżyli szok, kiedy ich prezydent zginął w katastrofie lotniczej. Pytają o to z troską i żalem. Największe resentymenty budzi jednak sam Miś Uszatek, który do dziś każdego dnia jest puszczany przez macedońską telewizję państwową. A Macedończyk zapytany o „Meczeto Uszko” zanuci nam melodię tej polskiej bajki, a kto wie, może i zaśpiewa nawet tekst piosenki… choć kwestię znajomości tego tekstu przemilczmy. Najważniejsze jest jednak to żeby się dobrze bawić. A Ochryda nadaje się do tego idealnie, bo nawet jeśli znudzi nam się samo jezioro, znudzą się góry, znudzi się cała garść niesamowitych zabytków i kryjąca się za nimi wspaniała historia, możemy po prostu pójść na plażę i poopalać się w świetle słońca, które świeci dla nas prosto z narodowej flagi Macedonii.

« »