Złoto, złoto, wszędzie złoto. Lśniące, suche do granic możliwości pustynne piaski i wyłaniające się z nich kamienne szczątki, będące pozostałością starożytnego miasta. Wszystko złote. Jak blond włosy prawdziwej narzeczonej pustyni.

palmyra-01

Narzeczona pustyni – tak właśnie zwykło się mówić na syryjską Palmyrę, którą to z nieskrywanym utęsknieniem wspominam. Widziałem ją raz, obdarzając ją dłuższym spojrzeniem, magiczne 7 lat temu, lecz po dziś dzień pamiętam te prastare bruzdy na jej twarzy, te kształty – długie i smukłe nogi tetrapylonu, wygięty i naprężony grzbiet łuku triumfalnego, czy krzepkie oblicze świątyni Bela. Tu był rozłożysty amfiteatr, a kawałek dalej świątynia Baalszamina. Wszystko złote – złotem pustyni.

palmyra-04

Nie wiem, jak wygląda dziś ta urzekająca Palmyra, której gorące łono, spieczone słońcem, wspominam z ogromnym sentymentem. Można by rzec: czymże jest 7 lat dla tej tysiącletniej panny? Ziarnkiem piasku w klepsydrze.

Wiele się jednak wydarzyło w tym czasie, o wiele za dużo, sądząc po wieściach, jakie do mnie docierają. Zapewne zniekształcone przez wyobraźnię rozbudzoną strachem tych, co przekazują je dalej. I przeobrażone przez propagandę tych, którym na strachu zależy. Lecz przecież w każdej opowieści tkwi ziarnko prawdy…

Palmyra została zgwałcona. Nie wiem jak daleko posunęli się bojownicy samozwańczego Państwa Islamskiego i jak bardzo oszpecili jej oblicze, zbezcześcili jej niewinność i archeologiczną tajemniczość. Ale każda, nawet najdrobniejsza rana na ciele narzeczonej pustyni, jest raną nie do przebolenia. Jest zbrodnią.


palmyra-02
   palmyra-03

Będę jednak wspominał Cię, Palmyro, taką jaka byłaś wtedy, 7 lat temu. Bez względu na to, jaka jesteś teraz. Bo jesteś taka nie z własnej winy, wszak ty sama w sobie się nie zmieniłaś. To ludzie cię zmienili.