Czyż „Sen pod baobabem” nie brzmi jak tytuł pełen przyjemnego relaksu w cieniu ogromnego afrykańskiego drzewa, gdzieś na zalanej słońcem sawannie? Jeśli rzeczywiście przeczytamy tylko i wyłącznie tytuł owej książki, takie właśnie możemy mieć skojarzenia. Mamy pełne prawo tak w rzeczy samej pomyśleć. Jeśli jednak zagłębimy się już w treść książki Tadeusza Biedzkiego…

Tadeusz Biedaki Sen pod baobabem - książka o Afryce
„Sen pod baobabem” w Audiotece (kliknij, aby przejść do sklepu)

…oczekując tam spokojnego snu pod tytułowym baobabem to możemy poczuć się zawiedzeni. W książce tej bowiem nie ma zbyt wielu baobabów, a nawet nie tyle baobabów, co generalnie afrykańskiej przyrody. To nie książka o lwach, żyrafach i zebrach – to książka o żyjących tam ludziach. Nierzadko ludziach nawet nie tyle żyjących, co raczej egzystujących w trudnych warunkach. Nie, nie w trudnych, ani nawet bardzo trudnych warunkach, lecz wręcz w skrajnie nieprzyjaznych warunkach. Mowa tu o biedzie, chorobach, głodzie, korupcji i przemocy, gdzie problemy te nie następują po sobie, jeden zastępując drugim, lecz nieustannie przeplatają się ze sobą i gnębią człowieka z różnych stron. Jednocześnie, równolegle i bez ustanku.

Jednak mieszkaniec Afryki to nie tylko i wyłącznie osoba, której źle się dzieje, bo urodziła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Bycie Afrykaninem to również mentalność. Nie tylko mentalność każąca się cieszyć życiem, pomimo otaczających człowieka trudów, mentalność sprawiająca, że człowiek potrafi odnaleźć sens życia w niebezpiecznym świecie i chwycić promyk nadziei. Bycie Afrykaninem to niestety również oczekiwanie na rybę, zamiast branie w dłonie wędki, nieustanne tłumaczenie swojego marnego losu kolonialną historią Afryki, wyzyskiem ze strony białych, zamiast jakiejkolwiek aktywnej próby zmiany tego stanu rzeczy. Stagnacja i bezruch, zamiast walki o poprawę swojego bytu. O zmianę losu. Rzecz jasna nie tyczy się to wszystkich mieszkańców Czarnego Lądu, choć bez wątpienia w ten właśnie sposób możemy opisać znaczną część populacji tego gorącego kontynentu. A im więcej ludzi poddaje się apatii, tym trudniej jest cokolwiek zmienić.

“Sen pod baobabem” to momentami koszmar. Nie bez promyków nadziei. Nie bez przebłysków radości. Ale jednak pod wieloma względami to opowieść, która dla przywykłego do wygód Europejczyka będzie straszna. Brudna i bolesna. Zupełnie inna od stereotypowych wyobrażeń o pięknej i dzikiej Afryce, pełnej zwierząt, wspaniałych krajobrazów. Ale może właśnie o takiej Afryce powinniśmy choć czasem czytać, by lepiej ją poznać?


Przeczytaj też:

Skoro mowa o Afryce to możemy też porozmawiać o fatamorganie. Albo po prostu zobaczyć fatamorganę na Terra Boa?

Lub inne charakterystyczne miejsce na wyspie Sal (na Wyspach Zielonego Przylądka), czyli Buraconę?