Między Lindos a miastem Rodos, na wschodnim wybrzeżu wyspy, jednak nie nad samym brzegiem Morza Śródziemnego, leży niewielkie miasteczko o anielskiej nazwie: Archangelos. Nie jest tu jednak jak w raju, co widać podczas przechadzki po wąskich i nierzadko podniszczony uliczkach. Raczej dostrzec tu można przyziemne problemy mieszkających tu ludzi. Nie znaczy to jednak, że nie warto do tej miejscowości wcale przybyć. Wręcz przeciwnie – Archangelos ma swój własny urok… A przede wszystkim górujący nad miasteczkiem zamek. A raczej: ruiny zamku świętego Jana.
Archangelos dawniej
Nim jednak zamek ów powstał, ludzie na terenie tym byli obecni już znacznie wcześniej. W okolicy istniało bowiem wiele, choć każda z nich niewielka, ludzkich osad, a miało to miejsce już w czasach hellenistycznych. Jednakże po VI wieku naszej ery, osady w pobliżu wybrzeża zostały opuszczone, ludzie przenieśli się bowiem do innych, bezpieczniejszych siedlisk, ze względu na realne niebezpieczeństwo napaści piratów tutaj grasujących. Z czasem pozostałe tu osady połączyły się w jedną, tworząc Archangelos. Nie znaczy to jednak, że mieszkańcy, którzy zdecydowali się nadal mieszkać na tym terenie byli wolni od niebezpieczeństw. Wręcz przeciwnie, rosnące w siłę imperium osmańskie, które zresztą 29 maja 1453 roku zdobyło Konstantynopol i przemianowało go na Stambuł, a wreszcie obrało go sobie za stolicę, rosło w siłę tuż u boku wyspy Rodos. I rzucało cień groźby wybuchu wojny na Dodekanezie.
Europejczycy coraz bardziej zdawali sobie sprawę z rosnącego zagrożenia, toteż budowali w rejonie tym różne fortyfikacje. Jedną z nich miał być zamek w Archangelos, budowany w latach 1454 – 1476 przez joannitów. Zresztą, szybko urzeczywistniły się obawy osadników na Rodos, już bowiem w roku 1457 Turkowie najechali Archangelos, wielu jego mieszkańców wzięli do niewoli, a sam zamek splądrowali i zniszczyli.
W kolejnych latach dokonywano przebudów zamku, a miało to miejsce za czasów panowania Wielkich Mistrzów zakonu joannitów, takich jak Jacques de Milly, Piero Raimondo Zacosta, czy Giovani Battista Orsini. Następujące po sobie rozbudowy miały zwiększyć możliwości i funkcjonalność zamku, choć w przypadku oblężeń nie był on w stanie zagwarantować bezpieczeństwa wszystkim mieszkańcom Archangelos. Potwierdza to rok 1479, kiedy to rejonowi temu groziła wojna, poproszono wówczas cywilów z tej osady… aby ewakuowali się i udali do schronienia oddalonego o kilka kilometrów stąd. Zresztą, co tu dużo mówić – już w 1503 roku Archangelos zostało splądrowane przez tureckich korsarzy.
I dziś już niewiele zostało z czasów świetności twierdzy. Gdyż po jej opuszczeniu przez obrońców, część murów zamku rozebrano, pozyskując tym samym budulec do innych lokalnych konstrukcji. Ale i tak warto się tutaj wybrać.
Archangelos dziś
Współczesne Archangelos nie jest zagrożone atakami piratów, nie wydaje się też, aby w najbliższych latach miało być zagrożone atakiem jakiegoś wrogiego imperium. Stoi sobie więc spokojnie, przez nikogo nie niepokojone… choć stoi spokojnie również dlatego, że wydaje się być nieco zapomniane przez przybywających na wyspę Rodos turystów. Ludzi, którzy będąc tu w podróży, wolą zobaczyć inne, bardziej rozpoznawalne miejsca Dodekanezu. A tymczasem, pośród podniszczonych uliczek Archangelos, opuszczonych budowli, czy nawet porzuconych wraków pojazdów, ale wreszcie normalnych domostw należących do mieszkańców, można znaleźć odrobinę swojskiego klimatu – greckiego, małomiasteczkowego, momentami nawet wiejskiego. Dobrego klimatu, budowanego nie tylko przez dominujące nad miasteczkiem ruiny zamku, ale też przez wyrastającą wysoko ponad dachy domów wieżę kościoła Michała Archanioła. Patrona Archangelos.
Można więc śmiało dać sobie szansę – zgubić się w uliczkach Archangelos, by odnaleźć coś, czego oko turysty z klimatyzowanego autobusu, jedynie przejeżdżającego przez tę miejscowość, nie dostrzeże. Spojrzeć na to z bliska. I doświadczyć tego miejsca osobiście. Nawet jeśli nie ma tutaj anielskiego raju.
Przeczytaj też:
Lubisz greckie wyspy? Sprawdź zatem, co warto zobaczyć na Rodos?