Może i zapora pilchowicka była swego rodzaju bohaterką gry wideo “Zaginięcie Ethana Cartera”, jednak powodzie na Dolnym Śląsku to żadna gra. Choć, jak się zdaje, ludzkość od lat prowadzi grę, aczkolwiek nie w wirtualnym lecz w rzeczywistym świecie – niebezpieczną zabawę z przyrodą. I to nie od -nastu lat, nie od -dziesięciu, lecz od -set. Kilkuset.

Gołąb na zaporze Pilchowice (Dolny Śląsk)
Gołąb na Zaporze Pilchowice – zwiastun pokoju?

Powodzie na Dolnym Śląsku na przestrzeni wieków

Jak przeczytać możemy w rozmaitych opracowaniach, kataklizmy takie jak powodzie w większej i mniejszej skali nawiedzają dorzecze Odry regularnie od dawien dawna. W ciągu 736 lat (dokładniej od 1118 do 1854 roku) na Odrze i jej dopływach wystąpiło 90 powodzi, a przynajmniej o tylu wiemy. To mniej więcej raz na zaledwie 8 lat. Jednocześnie według monografii IMGW pt. “Przebieg i skutki wybranych powodzi w dorzeczu Odry od XIX wieku do czasów współczesnych” doliczyć należy do tego kolejne powodzie: na początek te z 1855 i 1888 roku. Była jeszcze ta katastrofalna dla kotliny jeleniogórskiej z 1897 roku, która okazała się później bodźcem do wybudowania Zapory Pilchowice. Następnie w XX wieku groźne wezbrania wody odnotowano w latach: 1903, 1915, 1924, 1938, 1940, 1947, 1958, 1960, 1963, 1964, 1965, 1970, 1972, 1977, 1980, 1985 i wreszcie słynną powódź z 1997 roku. W obecnym stuleciu wymienia się 2010 rok, a wreszcie i dołożyć do tego powinniśmy rok 2024. Jest więc tego dużo. Wręcz: gęsto.

Tama na Bobrze i widok z niej na rzekę Bóbr
Widok z Zapory Pilchowickiej na rzekę Bóbr

Co ważne, wszystko to dzieje się o różnych porach roku. Owszem, najczęściej latem, ale nie brakuje w tym i zdarzeń zimowych. A wszystko to od czasu, gdy tylko w dorzeczu Odry pojawił się człowiek i zaczął budować tam swoje osady. A wraz z tym karczować lasy i choć niekiedy starał się zabezpieczyć prostymi wałami – narażał się w ostateczności na gniew natury. A nawet nie tyle gniew, co na zupełną naturalność zjawisk pogodowych – bo po prostu nadzwyczaj ulewne deszcze występują w tym regionie dość regularnie, z mniejszymi lub większymi przerwami na suchsze okresy. A my po prostu jesteśmy na te zjawiska lepiej lub gorzej przygotowani. Bądź swoimi czynami ułatwiamy im sprawę w dokonaniu dzieła zniszczenia…

Zapora Pilchowice na rzece Bóbr (Dolny Śląsk)
Zapora Pilchowice w całej okazałości… widziana z korony zapory

Tama Pilchowice – współczesna zapora na Bobrze

Nic więc dziwnego, że po pchającym cywilizację ludzką do przodu wieku pary i elektryczności człowiek postanowił coś z tym problemem zrobić. Szczególnie, że między 2-3 lipca a 20-23 sierpnia 1854 roku na Odrze utworzyło się co najmniej 6 dużych fal powodziowych, które oprócz spowodowania niewątpliwych strat, musiały dać ludziom do myślenia. Zresztą, nie dawały i wytchnienia, również w kolejne lata, kiedy to, rzecz jasna, dochodziło do kolejnych niekorzystnych zjawisk tego typu. Efektem tego musiała być decyzja, jaką zaczęto realizować od 1903 roku – od czasu rozpoczęcia budowy tamy Pilchowice, tj. zapory na rzece Bóbr, która przepływ wody na tej rzece miała regulować. Ale i jednocześnie miała ona korzystać z najnowszych wówczas rozwiązań techniki, by produkować energię elektryczną. Tak oto powstała druga najwyższa dziś zapora wodna w Polsce, choć wówczas powstawała jeszcze, gdy Rzeczpospolita nie istniała, a tereny te przynależały do Cesarstwa Niemieckiego. Warto zresztą wspomnieć, że 20 czerwca 1908 roku nastąpiło uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego, a 16 listopada 1912 roku sam cesarz Wilhelm II dotarł do Pilchowic pociągiem, by odsłonić pamiątkową tablicę upamiętniającą powódź z 1897 roku. Oraz by otworzyć zaporę na Bobrze – tamę Pilchowice… która swój chrzest bojowy przeszła dość szybko, bo już w trakcie powodzi w sierpniu 1915 roku.

Mechanizm z zębatkami na Tamie Pilchowice na Bobrze

Pod koniec lat ‘20 XX wieku podjęto decyzję o przebudowie tzw. przelewu powierzchniowego zapory Pilchowice, a który to pierwotnie miał kształt zwykłej pochylni. Wówczas to wybudowano charakterystyczny dziś system schodkowy. Po zmianach, dzięki stworzeniu kaskad, wygląd zapory nabrał nieco innego charakteru. Nie tyle jednak o charakter chodziło, czy kwestie estetyczne, co o sprawy znacznie bardziej pragmatyczne. System kaskadowy, w przeciwieństwie do pochylni, wyhamowuje wodę, co ostatecznie ma wpływ na bezpieczeństwo terenów znajdujących się poniżej tamy na Bobrze. W tym i postawionego tam budynku elektrowni.

Budynek przy zaporze pilchowickiej na Dolnym Śląsku

Dziś, oczywiście, zapora na rzece Bóbr, oprócz zabezpieczenia przeciwpowodziowego, retencji i wytwarzania energii elektrycznej, pełni również funkcję turystyczną. Samemu będąc obiektem przyciągającym grono podróżników, ale i zarazem przyczyniając się do utworzenia zbiornika o powierzchni 240 ha i pojemności 50 mln3 wody. Zbiornika otoczonego wzgórzami i lasami, pełnego dzikiej przyrody…

Sztuczne jezioro w Pilchowicach
Jezioro Pilchowickie – efekt spiętrzenia wody przez tamę pilchowicką
Sztuczny Zalew Pilchowice na rzece Bóbr
Zalew Pilchowicki to dziś atrakcja turystyczna

…przyrody, która zwykle jest tu spokojna. Lecz i takiej przyrody, która niekiedy pokazuje swoją nieokiełznaną moc i siłę. Naraża nas na swoje kaprysy. Stanowi realne zagrożenie. Zagrożenie, które ludzkie działania mogą spotęgować lub ograniczyć. Zależnie od tego, czy czynimy sobie ziemię nam poddaną w sposób mądry i przemyślany, czy lekkomyślny, krótkowzroczny, bądź wręcz idiotyczny. Choć w tym przypadku chyba powinienem napisać: niedorzeczny.


Przeczytaj też:

Na Dolnym Śląsku znajdziesz również m.in. Zaporę w Zagórzu Śląskim, czy w mniejszej skali na Zalewie Mietkowskim.

W innych częściach Polski konstrukcję hydrologiczną można znaleźć m.in. na Jeziorze Porajskim.