O książce Krystiana Bali zrobiło się głośno kilka lat temu. I to wcale nie dlatego, że książka ta podbiła rynek księgarski, stając się tym samym rozchwytywanym bestsellerem. Głośno zrobiło się o niej, gdy Autor został podejrzany o zamordowanie człowieka, co zresztą miał opisać w swoim dziele „Amok”. Wkrótce Krystian Bala został skazany, a kilka lat później powstał zainspirowanym tym i wydarzeniami film pt. „Amok”.

No właśnie, czym został zainspirowany film „Amok”? Książką, czy rzeczywistością? Wszak w filmie występuje sam Krystian Bala, mowa jest o wydarzeniach, które w rzeczy samej miały miejsce w przeszłości. Nie mogę jednak powiedzieć, że obraz ten jest próbą odtworzenia rzeczywistości. I to nie tylko dlatego, że tę zawsze trudno jest idealnie odwzorować. Tutaj chyba nawet nikt nie miał takiego zamiaru. A to dlatego, że mimo wszystko film dalece rozmija się z faktami…

Niestety chodzi tu o dość istotne fakty. Nie wspomina się chociażby o powiązaniach ofiary z żoną skazanego, czy o niektórych istotnych poszlakach, które miały istotny wpływ na dochodzenie (podróż Bali). Jest za to opowieść, która nawet do połowy filmu wydaje się interesująca. Później, niestety, z filmem dzieje się coś złego i znacznie traci na swym początkowym impecie. Film robi się „dziwny”, jakby reżyser chciał widzom przekazać tytułowy „amok” (znaczy się: stan psychiczny, a nie treść książki Krystiana Bali), jednak psuje to ostatecznie całościowy odbiór filmu i jego ocenę.

A jak oceniam ten film? Jako zły, i to zły na wielu płaszczyznach. Nie odzwierciedla on rzeczywistości, nie jest też ekranizacją powieści. Wzbudza u widza ciekawość, lecz jej nie zaspokaja. Tworzy fałszywy obraz wokół prawdziwej sprawy Krystiana Bali. Nie przekazuje żadnych wartości, nie wzbudza żadnych rozmyślań, nie kreuje żadnych pytań.

Po co więc ten film powstał? Żeby zarobić na głośnej sprawie? Ale ile można zarobić, gdy film pozostawia wiele do życzenia? No dobra, jednak jak widać film ten rodzi jakieś pytania…