Recenzja książki "Morderstwo na Korfu" Alek Rogoziński
„Morderstwo na Korfu” w Audiotece (kliknij, aby przejść do sklepu)

Kiedy sięgasz po komedię kryminalną, a do takiego gatunku rzekomo przynależy książka Alka Rogozińskiego pt. “Morderstwo na Korfu”, oczekujesz i ciekawej morderczej intrygi, i odrobiny dobrego humoru. A kiedy jeszcze fabuła książki zostaje umieszczona w jakimś ciekawym podróżniczo miejscu, oczekujesz że autor przemyci nieco klimatu i ciekawostek na temat takiego miejsca. I tych właśnie rzeczy oczekiwałem po “Morderstwie na Korfu”.

A po jej przeczytaniu przyznaj szczerze: trochę zabiła mnie ta książka. No, nie tak dosłownie, ale wciąż chodzi o efekt raczej negatywny, niż pozytywny. Zagadka kryminalna – no cóż, jakoś nie wydała mi się ani nazbyt intrygująca, ani napisana we wciągający sposób. Raczej dość banalna… No, ale może taki jest urok komedii? Być może. Lecz urokiem komedii jest również to, że w trakcie zagłębiania się wn ią, czytelnik podśmiechuje się pod nosem. Lub wyje wniebogłosy ze śmiechu. A ja nie wiem, czy zaśmiałem się chociażby raz. Ale na pewno na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie, przynajmniej w kilku momentach. Chociażby wówczas, gdy Autor sięgał z całą stanowczością i poczuciem własnej pewności po stwierdzenia, które… nie są prawdziwe. Być może zostały tam umieszczone w formie żartu? Nie wiem, nie wyłapałem tego, jako coś napisanego z przymrużeniem oka. A obawiam się, że wielu czytelników może wziąć za pewnik informacje, które mijają się z rzeczywistością (i będą powielać je dalej), a chociażby takie, że lotnisko na Korfu jest najkrótszym spośród wszystkich lotnisk na świecie, a piramidy w Egipcie zbudowali niewolnicy. Są to informacje, które bardzo łatwo zweryfikować chociażby w internecie – oczywiście z efektem tej weryfikacji potwierdzającym ich nieprawdziwość.

No dobra, może chociaż pojawiła się tutaj dawka przygód w podróżniczym klimacie? Niekoniecznie. Większa część akcji ma miejsce na terenie hotelu, czasem przenosimy się do Polski lub samolotu… i właściwie tyle. Raz nawet nie zrozumiałem zabiegu takiego przeniesienia czytelnika w przestrzeni, w trakcie tej lektury. Bo nie wnosiło to nic większego do fabuły. A skoro słowo Korfu pojawiło się w samym tytule to chyba miało być tutaj znaczącym elementem książki? Nie poczułem tego ani trochę. Było więc chyba jedynie haczykiem, za którym nic się nie kryło.

Przyznam, że trochę mi szkoda tego, bo liczyłem na fajną książkę w greckich klimatach. A otrzymałem… “Morderstwo na Korfu”. Czyli coś, co pod żadnym względem mnie nie wciągnęło. Zamordowało mi tylko sporą ilość czasu, jaką poświęciłem na zapoznanie się z tym tytułem.


Przeczytaj też:

Zobacz czy warto przeczytać inną książkę z wyspą Korfu w tle – czyli „Moja rodzina i inne zwierzęta” Geralda Durrella.

A może jednak bardziej interesuje Cię ten kraj pod kątem turystycznym? Zatem zobacz na wszystkie moje teksty o Grecji.