Współpraca reklamowa z Audioteka
Uczyłem się przed piętnastu czy może dwudziestu laty o działalności IRA, wiele słyszało się o wyczynach tej organizacji, to i owo wiedziało się o tym, co działo się w Irlandii Północnej. Ale, nie będę ukrywał, co działo się tam w ostatnich latach – tego już nie wiedziałem. Czy też generalnie – jak wyglądało codzienne życie mieszkańców Belfastu na przełomie XX i XXI wieku – o tym pojęcia już nie miałem. Ale sięgnąłem po książkę Aleksandry Łojek pt. “Belfast. 99 ścian pokoju”, by zmienić swój stan wiedzy w tym właśnie temacie.
I z jednej strony nie powinienem być zaskoczony, kiedy dowiaduję się o tym, jak brutalni i bezwzględni potrafią być terroryści, czy też bojownicy o wolność (zależy z której strony konfliktu patrzymy na na IRA). Albo jak tymi samymi cechami odwdzięcza się druga strona konfliktu – obywatele lojalni Wielkiej Brytanii. Ale z drugiej strony, można, a nawet trzeba być zaskoczonym, jeśli wcześniej tematu tego nie znało się lepiej. Bo niby mówimy o kraju wchodzącym w skład wielkiej i bogatej potęgi pod królewskimi rządami, a jednak mówimy o tutaj radykalnych, wręcz niewyobrażalnych podziałach, niczym w kraju trzeciego świata. I nie mówię tu tylko i wyłącznie o podziałach narodowościowych, językowych, religijnych, z których każdy jest tutaj niezwykle istotny, ale i o zwyczajnym podzieleniu ludzi przez tytułowe ściany. Przez żywy mur, jakby wyrwany z dawnego zimnowojennego Berlina i rzucony do stolicy Irlandii Północnej, by tam poszatkował miasto na dzielnice, czy może nawet bardziej parcele rządzone to przez jedną, to przez drugą stronę konfliktu. A podział ten okazuje się być tak głęboko zakorzenionym, że nawet przejazd z jednej części Belfastu do drugiej musi być odpowiednio przemyślany i zaplanowany, z doborem odpowiedniej taksówki włącznie. Że nawet przejście z jednego domostwa do drugiego, w zwykłe przyjacielskie odwiedziny, może zakończyć się groźbą śmierci. Nawet gdy mowa jedynie o spotkaniu dwojga młodych, kochających się ludzi…
Nie ukrywam, że “Belfast. 99 ścian pokoju” to książka, która mnie nie tylko zaskoczyła, ale i zszokowała. Zapewne wypłynął przy tym mój brak odpowiedniej wiedzy w tym zakresie, brak wcześniejszego większego zainteresowania Irlandią Północną, a może i nawet przemilczenie tej sprawy w wielu różnych mediach oraz innych źródłach i kanałach, które się powszechnie śledzi w życiu codziennym? Nie mam wytłumaczenia, ani wymówki w tej sprawie, mogę być jedynie szczęśliwy, że swoje braki uzupełniłem. Bo książka ta sprawę Belfastu i nieco szerzej: problematyki Irlandii Północnej, historii konfliktu i współczesnych problemów regiony wyjaśnia w przystępny i intrygujący sposób.
Przeczytaj też:
Zobacz więcej tekstów o Wielkiej Brytanii na mojej stronie.