Gdy spojrzy się na mapę dorzecza Baryczy, dostrzec można istny układ krwionośny, gęsty od żył i żyłek dostarczających życiodajnego płynu do głównej arterii. Przy czym nie czerwona krew a niebieska woda rysuje spękalinę na tej zielonej karcie kartograficznej. Całkiem obszerną spękalinę, bowiem powierzchnia zlewni wynosi 5562 kilometrów kwadratowych. A mowa przecież o leniwie płynącej, mającej zaledwie 139 km długości rzece. Powoli opadającej ze swego źródła umieszczonego 117 metrów n.p.m. ku korytu Odry, na jej odcinku umieszczonym około 76 metrów n.p.m. Płynie więc spokojnie: powoli, powoli opadając ku niższym partiom nizinnym, wijąc się leniwie pośród lasów, łąk i pól.
Nie znaczy to jednak, że spłynięcie kajakiem tej rzeki musi być lekkie i bezbolesne. Nie musi być leniwe.
Od Milicza do Sułowa
Okolice Pałacu Maltzanów i ruiny zamku kasztelańskiego to dobre miejsce, aby wypchnąć kajak na spokojny nurt Baryczy. I choć niby spływ zaczyna się w niewielkim miasteczku to jednak miasteczka jest tutaj niewiele – właściwie od początku płyniemy w otoczeniu zieleni. Najpierw są to drzewa przypałacowego parku, a później po prostu lasy. Lasy, łąki i pola cichej i spokojnej Doliny Baryczy. Od początku jest więc sielsko, dziko, przyjemnie… choć nie zawsze tak łatwo.
Co prawda, wijąca się przez niziny Dolnego Śląska płynie spokojnym nurtem, to jednak, a może właśnie z tego względu, roślinność wyrastająca z dna ponad poziom wody oraz pływająca rzęsa, mogą mocno utrudnić płynięcie. Niekiedy smukłą sylwetkę kajaka z jego szpiczastym dziobem trzeba znacznie rozpędzić i z impetem wbić się nią w miękki, zielony dywan stanowiący swego rodzaju zaporę naturalnie rosnącą w poprzek rzeki. Trzeba włożyć sporo sił w odpychanie się od wody piórami wioseł. Więcej zaangażowania. By wreszcie cieszyć się sukcesem… i znów leniwie płynąć spokojnym nurtem Baryczy.
Grodzisko i tama
Mniej więcej w połowie trasy można zrobić sobie przerwę, wychodząc na brzeg i rozprostowując kości przy starym grodzisku. Grodzisku, po którym dla przeciętnego oka, niewyćwiczonego w wypatrywaniu archeologicznych śladów, zbyt wiele tu nie ma. Ale zawsze można tutaj po prostu łyknąć nieco powietrza, złapać oddech, dać chwilę odpocząć mięśniom… albo wręcz przeciwnie: poruszyć wyobraźnię i owe grodzisko nad zielonymi brzegami Baryczy sobie zwizualizować. Czy to było dobre miejsce do wybudowania siedziby ludzkiej? Czy oprócz łowienia w rzece ryb można było tutaj spokojnie oddać się polowaniom w pobliskich lasach? Żyć w ciszy, spokoju, bezpiecznie… choć na warunkach dyktowanych przez średniowieczną rzeczywistość?
Płynąc dalej docieramy wreszcie do tamy. Nie kończy ona biegu rzeki, lecz co najwyżej pewien jej odcinek. Do Odry jeszcze długa droga. Ale póki co – trzeba wyciągnąć kajak na brzeg. Przez tamę i małą elektrownię wodną w Sułowie przepłynąć się nie da. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by następnym razem wybrać się na dalszy odcinek Baryczy. By płynąć innymi fragmentami tej leniwej wody, która w swym sielskim lenistwie czasem nadto zarasta wodną roślinnością i zmusza nas do odrobiny wysiłku. Do zrobienia czegoś więcej.
Ale czy jest coś złego w tym, byśmy choć czasami wymagali od siebie coś więcej?
Przeczytaj też:
Zobacz inne ciekawe szlaki kajakowe.