Nic tak dobrze nie przeniesie nas na szklanym ekranie do Indii, jak film zrealizowany przez lokalnych artystów, z fabułą ulokowaną… właśnie tam. FIlm opowiadający o lokalnych problemach, stosunkach społecznych, kulturze, codzienności. Tak, jak robi to film “Biały tygrys”. Ale czy, aby na pewno robi to dobrze?
“Biały tygrys” to gatunkowo dramat, ale podczas oglądania filmu, czuje się, że jest to dość luźny dramat. Bywa zabawnie, komicznie, ale pasuje to do konwencji całego obrazu. Nie burzy klimatu, co raczej go buduje. Tworzy z dramaturgią fabuły spójną całość. No właśnie, a co z fabułą?
Historia opowiedziana w “Białym tygrysie” jest na pozór prosta i zwyczajna. Jest tu bowiem główny bohater, który sięga po zwyczajne środki rozwiązywania problemów jego trudnej indyjskiej codzienności – tzn. zwyczajne jak na normy kina, bo w życiu codziennym zwyczajne to one już nie są. Śledzi się jednak losy zaradnego bohatera z zaciekawieniem, oczekując rozwoju kolejnych wątków, próbując dotrzeć wreszcie do ich finału. Pozytywnego? Negatywnego? Tego nie wiemy, ale przez to tym bardziej z zaciekawieniem przyglądamy się kolejnym scenom tego dramatu. Samemu nie wiedząc, czy się bohaterowi kibicuje, czy też niekoniecznie… ale fakt jest taki, że film wciąga i ogląda się go z zainteresowaniem. Tym bardziej, że dobrze prezentuje on bolączkę hinduskiego kastowego społeczeństwa, jego rozwarstwienia ekonomicznego i mentalu ludzi na różnych poziomach tego społeczeństwa. Jest tu po prostu solidny kawałek Indii zaserwowany w bardzo strawny dla europejczyka sposób.
Tak, “Biały tygrys” to dobry film. Żadne tam Bollywood, to po prostu dobrze zrealizowany, z ciekawą fabułą film o pokonywaniu przeszkód życia… w niekoniecznie legalny, czy moralny sposób. Ale nikt nie mówi o naśladowaniu bohatera, co raczej o śledzeniu jego losów, bo “Biały tygrys” to po prostu mocny punkt na kinematograficznej mapie.
Przeczytaj też:
Sprawdź jakie są jeszcze inne filmy fabularne o Indiach.