Współpraca reklamowa z Audioteka
San Francisco, miasto znacznie młodsze od Krakowa i posiadające niewiele więcej mieszkańców od niego. A jednak dużo bardziej rozpoznawalne na świecie. Dużo bardziej “popularne” globalnie. Duża zasługa w tym, rzecz jasna, amerykańskiego kina, lecz… co tak naprawdę o tym mieście wiemy?
Jeśli już coś wiemy to faktycznie niewiele. Kojarzymy most Golden Gate, być może strome ulice Fillbert Street i 22nd Street ze stylowymi tramwajami, albo… znamy to miasto z seryjnych morderców, takich jak enigmatyczny Zodiak. Ale co jeszcze? Co więcej?
Po więcej warto sięgnąć właśnie do książki Magdy Działoszyńskiej-Kossow, która przed czytelnikiem odsłania wiele ciekawych faktów. I z przeszłości, i ze współczesności – teraźniejszości. W jednym i drugim przypadku zaskakując czytelnika, który może żyć w sferze pewnych mitów i stereotypów o tym nowoczesnym mieście. Od gorączki złota począwszy, poprzez późniejszy mozolny rozwój, aż po dziś dzień… czyli do czasów, gdy na San Francisco ogromny wpływ ma rozwój Doliny Krzemowej i towarzyszących temu projektów ze świata nowych technologii. Ta książka to ciekawa opowieść o różnych warstwach San Francisco: warstwie historycznej, kulturalnej, społecznej, geograficznej. Oczywiście nie da się w jednej tylko książce opowiedzieć wszystkiego, ale przekrój jest tak duży i tak sprytnie przygotowany, że czytelnik po lekturze wie dużo. Zna znacznie lepiej to miasto, niż dotychczas… prawdopodobnie nawet lepiej, niż wówczas, gdyby tylko w nim był, choćby przez kilka długich dni.
“San Francisco. Dziki brzeg wolności” to ciekawa pozycja, odsłaniająca kulisy rodzenia się wielkiego miasta, ale i upadku niektórych jego części składowych. Wciągająca, intrygująca, ale i zaskakująca pozycja. Niekiedy być może wykorzystująca na siłę niecodzienne “amerykańskie” porównania (np. że komuś świeciły się oczy, jak… latarki w iPhone), ale jednak wciąż jest to książka warta poświęcenia jej odrobiny uwagi.
Przeczytaj też:
Rzuć okiem na pozostałe ciekawe reportaże, które zrecenzowałem.