Krak des Chevaliers, a mówiąc inaczej: “twierdza rycerzy”, niegdyś zwana także Ḥiṣn al-Akrād, czyli “twierdza Kurdów”, nie jest najstarszą cytadelą świata, ani największym zamkiem na Ziemi. I nie musi być żadnym z nich, by mocno odciskać piętno na podróżnikach, którzy obiekt ten eksplorują. Tak, jak odznaczył się on wyraźnym wspomnieniem w mej pamięci.
Wystarczy, że “tylko” albo wręcz “aż”, owa twierdza leżąca na terytorium Syrii, będzie miała potężne mury, które to wznosić się będą wysoko w górę… na szczycie 650-metrowego uskoku. Wzgórza spoglądającego z dumą, ale i z wyższością, na pobliską okolicę. Zarazem strzegąc tej okolicy, jak i dając do zrozumienia potencjalnym wrogom, że rejon ten lepiej omijać z daleka.
Kuszący majestat
Krak des Chevaliers dziś nie jest miejscem, które odstrasza, a wręcz przeciwni – ono kusi. Szczególnie kusi osoby żądne wrażeń, oczekujące emocji i doznań wśród masywnych murów potężnej twierdzy, czy też różnej maści miłośników historii, eksploratorów fortyfikacji, entuzjastów architektury obronnej, amatorów pięknych widoków. Kusi i przyciąga.
Gdy więc tak skuszony człowiek zbliża się powoli do tego zamczyska, z oddali już widząc majestatyczne mury wznoszące się na wysokim wzgórzu – wraz z każdym krokiem przybliżającym do tego punktu na mapie ekscytacja rośnie. Gdy podróżnik jedzie drogą w górę, zygzakami, między domami miejscowości leżącej u stóp Krak des Chevaliers, napięcie wraz z każdym zakrętem nabiera mocy. Bo “twierdza Kurdów” powoli nabiera kształtów i nie jest już tylko małym punktem na odległym horyzoncie, czy majaczącą w oddali popielatą budowlą o charakterystycznej warownej formie. Teraz jest czymś znacznie bardziej majestatycznym.
Emanacja siły
O ile z daleka widać potęgę zamku Krak des Chevaliers, o tyle stając przed jego popielatymi murami ową potęgę już nie tylko widać, ale wręcz czuć. Nawet jeśli wzrok nasz nie jest w stanie spojrzeć przez szkielet tej majestatycznej budowli i dostrzec grubości ścian okalających zabudowania zamkowe, to jednak stojąc tu, u jego bram, czuje się, jak potężne i trudne do sforsowania są te mury. Wręcz niemożliwe do zdobycia! Choć, nie ukrywając faktów, przeszłość “twierdzy Kurdów” pokazuje, że można było miejsce to jak najbardziej zdobyć. Raz siłą, innym razem podstępem, ale jednak ostatecznie zdobyć. A kto przejmował władzę nad Krak des Chevaliers, ten rządził zarazem nad rozległą okolicą, którą mógł z góry, z murów fortyfikacji, bacznie doglądać. Poddane sobie ziemie.
Historia Krak des Chaveliers
Gdy tak zbliżam się do zamku… myślę o tym, co było kiedyś. Nim przekroczę bramę twierdzy, pozwalam sobie jeszcze na chwilę zamknąć oczy, by szybkim wspomnieniem sięgnąć do przeszłości. Do dziejów “twierdzy rycerzy”. I oto pojawia się ona w mojej głowie…
Jak podaje XIII wieczny arabski historyk Ibn Shaddad, w roku 1031 osadę w miejscu obecnego zamku założył niejaki Abu Kamil Nasr ibn Salih ibn Mirdas, znany też po prostu jako Shibl al-Dawla. Był on drugim z Midrasidów emirem Aleppo, a osadę tę, nazwaną Ḥiṣn al-Safḥ, obsadzoną przez kurdyjskie plemiona, stworzył z myślą o przywróceniu Midrasidom dostępu do wybrzeża Trypolisu. Usytuowanie twierdzy na wzgórzu o dość stromych zboczach było wówczas ruchem oczywistym, czy też wręcz naturalnym. Bo cóż niby innego zmyślny strateg może wykorzystać dla własnych celów militarnych, dla własnej skutecznej obrony, jeśli nie dogodne ukształtowanie terenu?
Oczywiście twierdza nie od razu przybrała formę i kształt, z jakich znamy ją dziś. Początkowo była mniejsza, skromniejsza, a dopiero z czasem była ona przebudowywana przez kolejnych władców. A tych ostatnich na liście “właścicieli” tej włości było przynajmniej kilku. Wystarczy spojrzeć chociażby na pierwszą krucjatę, a dokładnie na rok 1099, kiedy to do zamku wkroczyły wojska Rajmunda z Tuluzy… po to, by wkrótce jego wojska jednak opuściły mury twierdzy, maszerując dalej, ku swemu pierwotnemu celowi, jakim była wówczas święta Jerozolima.
W latach 1142 – 1144 hrabia Trypolisu, niejaki Rajmund II, przekazał okoliczne tereny, oczywiście wraz z Krak des Chevaliers, szpitalnikom, tj. Suwerennemu Rycerskiemu Zakonowi Szpitalników Świętego Jana, z Jerozolimy, z Rodos i z Malty, szerzej znanemu po prostu jako Zakon Maltański, czy też Kawalerowie Maltańscy. Zamek ów szpitalnicy zaczęli rozbudowywać, chcąc uczynić z niego jedną z potężniejszych fortyfikacji krzyżowców w Lewancie. I tak oto prace te trwały od 1142 aż do 1170, kiedy to fortyfikacja została uszkodzona przez trzęsienie ziemi.
10 lat później tereny te zaczął podbijać sam słynny Saladyn, założyciel sunnickiej dynastii Ajjubidów. Po bitwie pod Hittin w 1187 roku, w której to Królestwo Jerozolimskie pod wodzą Gwidona de Lusignan, Rajmunda III i Baliana z Ibelinu, doznało dotkliwej porażki z wojskami Saladyna, ten ostatni ruszył ze swoimi wojskami ku Krak des Chevaliers. I choć bitwa ta została uznana za największą klęskę chrześcijan w walce z muzułmanami, która to jednocześnie przekreśliła ideę krucjat, a wielu chrześcijan uznało wówczas wręcz, że Bóg się od nich odwrócił, to Saladyn nie zdołał jednak przejąć kontroli nad Krak des Chevaliers. Mury zamku okazały się dla niego zbyt potężne do zdobycia. Dlatego w 1188 roku poszedł dalej, ku zamkowi Margat, którego nawiasem mówiąc również nie udało mu się zdobyć.
Nie jednak walki, a kolejne trzęsienie ziemi, jakie miało miejsce w 1202 roku, przyczyniło się do przebudowy Krak des Chevaliers. Transformacji, która sprawiła, że “twierdza kurdów” przybrała formę bliższą tej, w której podziwiamy ją dziś.
Zamek koncentryczny
Na wieku XIII historia zamku się nie kończy, bowiem po Zakonie Maltańskim pieczę nad nim przejmowali jeszcze chociażby władcy Sułtanatu Mameluków, którzy rządzili tu od 1271 roku aż do 1516, a później także i Imperium Osmańskie. Generalnie jednak, trzeba to szczerze przyznać, znaczenie Krak des Chevaliers spadło pod koniec XIII wieku, pomimo tego, że dotychczas było ważną, doskonale chronioną warownią – zamkiem typu koncentrycznego, tj. takiego, który otaczało kilka pierścieni obwarowań. Dziś jednak ma on przede wszystkim walory estetyczne, historyczne, archeologiczne. Choć nie tak dawno, bo w czasie wojny domowej w Syrii, w drugim dziesięcioleciu XXI wieku, mógł on przypomnieć sobie o własnym znaczeniu militarnym, gdyż to właśnie na jego terenie toczyły się walki pomiędzy rebeliantami a regularnymi wojskami syryjskimi. Jak więc widać, ani postęp technologiczny, ani zmiana koncepcji i strategii wojennych, ani piękno i majestat tej budowli oraz jej wartość kulturowo-historyczna nie uchroniły Krak des Chevaliers przed kulami współczesnych wojsk. Przed brutalną walką o władzę, pomimo że przecież centrum polityczne Syrii znajduje się w oddalonym o kilkaset kilometrów Damaszku.
Oczywiście nie wiem, jak Krak des Chevaliers wygląda dziś, po ponad dekadzie od mojej wizyty w tym zakątku Syrii. Ale pozostaje mi wierzyć i mieć ogromną nadzieję, że pomimo trudnych dla regionu ostatnich lat – “twierdza Kurdów” wciąż zachwyca swym majestatem. I że będzie zachwycać nim ludzkość jeszcze przez długie, długie wieki. Tak jak robił to setki lat temu na legendarnym Saladynie i innych władcach, którzy połamali sobie na nim swoje zęby. A podróżnicy łamią sobie na nim serca, rozkochując się w tej pięknej i równie pięknie położonej fortyfikacji.
Przeczytaj też:
Saladyn, który bezskutecznie ruszył z wojskiem na Krak des Chevaliers, zmarł w 1193 roku. Pochowano go w Meczecie Umajjadów, o którym również możesz przeczytać na mojej stronie.
A może wolisz bardziej biblijne historie? Zatem zajrzyj ze mną do Maluli.
Sylwia z Moc Media
8 kwietnia, 2021 — 11:43 am
Uwielbiam takie miejsca. Świetne zdjęcia, dzięki którym widać wyjątkowość nie tylko lokalizacji, ale i samej architektury! Dziękuję za tę wirtualną podróż. 🙂
Z pozdrowieniami
Syl
Krzysiek | idziemydalej.pl
8 kwietnia, 2021 — 12:01 pm
No właśnie też mnie ciekawi jak tam jest dziś, bo pewnie miejsce mocno się niestety zmieniło. Fajna relacja!
Renata
12 kwietnia, 2021 — 4:45 pm
Bardzo wciągający opis, na tyle, że z chęcią bym tam pojechała i sprawdziła czy zamek zmienił się od Twojej tam bytności. Chętnie odwiedzam tego typu zabytki, więc z przyjemnością zrobiłam to teraz wirtualnie, zwłaszcza, że bardzo w tym pomogły interesujące zdjęcia.
Pozdrawiam 🙂
Tomasz Merwiński
12 kwietnia, 2021 — 7:39 pm
Dzięki! 🙂 Mam jednak nadzieję, że od tamtego czasu jednak poprawiły się moje umiejętności, jeśli chodzi o robienie zdjęć 😉
raczejtrampki
13 kwietnia, 2021 — 8:32 am
Wygląda mega, uwielbiam takie klimaty !