Stalowe żurawie chylą się ku zachodzącemu słońcu.
Osnute ciepłym blaskiem. Napromieniowane.
Stoją martwo w porcie w Prypeci i spoglądają w milczeniu na nieodległą elektrownię, która przyniosła tej części Związku Radzieckiego okrutny los. Albo inaczej: ponownie oddała tereny te w objęcia natury.
Promieniowanie, które można tu zmierzyć okazuje się nie być wcale aż tak wysokie, jak zdają się to kształtować liczne mity stworzone wokół katastrofy w Czarnobylu, a która to wydarzyła się feralnego dnia 26 kwietnia 1986 roku. Niby wystarczająco dawno, aby pewne informacje zweryfikować, ale zarazem wystarczająco dawno, by skażoną strefę otulić kolejnymi warstwami legend, mitów, czy wręcz bajek. Powielanych przez kolejne lata opowieści i mutujących wraz z każdym miesiącem, wraz z każdym przekazem, wraz z każdą kolejną osobą, która z przerażeniem w oczach opowiada kolejnym słuchaczom o tym, co w słynnej zonie się działo. Bądź wciąż się dzieje. Krwiożercze hybrydy zwane wilkopsami, sumy ludojady, krukopodobny Mothman o czerwonych oczach, czy wreszcie królis, który miał swego czasu atakować ludzi w Polsce, w Puszczy Kampinoskiej. Humbug.
Na każdym człowieku, który tu trafił, większe wrażenie powinna robić nie wysokość promieniowania, lecz wysokość żurawi portowych – zapomnianych konstrukcji wyrastających tuż nad spokojną taflą przyportowej wody i sięgających swymi ramionami wysoko w górę. Tutaj dla eksploratora większym zagrożeniem jest nie radiacja, lecz rdza, która zżera powoli te stalowe kolosy i powoduje, że to, co było kiedyś twarde, dziś staje się kruche i niepewne. I z trzeszczeniem sypie się pod naciskiem stóp. A mimo to kusi, by wspiąć się wyżej i z góry obejrzeć opustoszałą okolicę – bez ludzi, jedynie z architektonicznymi świadectwami, że kiedyś człowiek tu był. Ba, nie tylko był, ale wręcz żył i panował, snując marzenia o ujarzmieniu atomowej potęgi!
Nie tym razem. Nie tutaj.
Tutaj człowiek się poddał. Natura wygrywa. A jej zwycięstwo ma barwy rdzy.
Przeczytaj też:
Sprawdź jak jest „Na (nie)bezpiecznej powierzchni Jupitera”. Również w czarnobylskiej strefie.
A może szukasz czegoś bliżej, czegoś w Polsce? Zatem poeksploruj ze mną Młyn Sułkowice we Wrocławiu.