Nim trafiłem do podlondyńskiego Thorpe Park, tego typu centra rozrywki znałem jedynie z telewizji. Głównie z amerykańskich filmów. A tu, zupełnie nieplanowanie – w trakcie rodzinnej wizyty w stolicy Anglii – miałem stanąć oko w oko z olbrzymimi atrakcjami jednego z największych parków rozrywki w Wielkiej Brytanii. To był mój pierwszy raz. Niczym dziewiczy lot. I to od razu z turbulencjami…

Już na samo przywitanie odpowiednio wysoką dawkę adrenaliny zagwarantowały mi rollercoastery: „SAW – The Ride”, utrzymany w stylistyce popularnego horroru pt. „Piła”, czy też nie mniej emocjonujący podwieszany „Nemesis Inferno”. Dzięki nim szybko zrozumiałem ten fenomen krzyczących, czy śmiejących się wniebogłosy pasażerów takich kolejek. Ludzi, których to oglądało się w telewizji, czy na internecie. Tego po prostu nie da się powstrzymać. To odruch warunkowy. Szczególnie, gdy kolejka zawija, zakręca, przewraca się do góry nogami, wzbija się w górę, po czym opada. Wszystko to dzieje się przecież przy szalonych prędkościach. Tylko czujesz, jak Twoja nieosłonięta twarz rozdziera, przeszywa niczym strzała, czy wręcz pruje gęste i gorące powietrze.

Z kolei dla ostudzenia rozbudzonych emocji można skorzystać, tak jak zrobiłem to chociażby ja, z kilku różnych wodnych atrakcji. Od „Tidal Wave” począwszy, gdzie uczestnicy spuszczani są w „łódce” po najdłuższej w Europie zjeżdżalni do zbiornika z wodą… by nie wyjść tego z chociażby jedną suchą nitką na ubraniu, poprzez „Rumba Rapids”, będący spływem słynnymi okrągłymi „bojami” wzdłuż toru pełnego zakrętów, przeszkód i wzburzonej wody, aż po „Logger`s Leap”, który gwarantuje nieco spokojniejsze wojaże wzdłuż wodnego toru w łódce wydrążonej z pnia drzewa. Co ciekawe, najwięcej burzliwych emocji, w tym ostatnim, wzbudzały armatki wodne, z których to do uczestników spływu mogli swobodnie strzelać przechodnie.

Trzeba jednak przyznać, iż prawda jest też taka, że przy 30-40 minutowych kolejkach do różnych atrakcji nie trzeba było schładzać owych namiętnie rozbudzonych emocji. Te swobodnie i powoli opadały same w oczekiwaniu na następną dawkę adrenaliny. Owe wodne schładzanie robiło przede wszystkim dobrze na upał, który tego dnia zalewał Thorpe Park wzdłuż i wszerz, bez chwili wytchnienia. Bez litości. Jednie z króciutką przerwą na lekki brytyjski kapuśniaczek.

Oczywiście na tym atrakcji nie koniec. Thorpe Park oferuje ich znacznie więcej, a i ja miałem okazję ich choć po części zasmakować. Również tych dla nieco mniejszych i młodszych uczestników. I, muszę przyznać, że i one mają przyzwoitą moc. Dość zaskakującą, choć bez wątpienia nie równającą się temu, co oferuje przejazd rollercoasterem „SAW – The Ride” pełnym zakrętów, kołowrotków, czy „spadku” z wysokości ok. 30 metrów i rozpędzania się do ok. 90 km/h.

Tak czy inaczej muszę przyznać, że mój pierwszy raz w tego typu parku rozrywki był jak najbardziej udany. Będę go mile wspominał. A jeszcze lepiej – będę go chętnie powtarzał!