Współpraca reklamowa z Audioteka

Widząc tytuł i okładkę książki Tomasza Gorazdowskiego, pomyślałem: wow, to musiała być fascynująca podróż. Autor musiał przeżyć wiele fascynujących przygód, poznać niezwykłych ludzi, ich kulturę, obyczaje, wierzenia… A więc i “Obietnica Tiaki” musi być świetną książką podróżniczą! Książką, która daje obietnicę przeżycia niezwykłej przygody razem z Autorem.

Książka Obietnica Tiaki o niezwykłości Nowej Zelandii i wysp Pacyfiku
„Obietnica Tiaki” w Audiotece (kliknij, aby przejść do sklepu)

Niestety, te wygórowane wyobrażenia o książce Tomasza Gorazdowskiego zagwarantowały mi twarde lądowanie. To znaczy nie wątpię w to, że podróż Autora była fascynująca, że w jej trakcie zobaczył, usłyszał i poczuł sporo rzeczy, o których można opowiadać i opowiadać, i opowiadać. Ale tego ostatniego Gorazdowski nie robi. To znaczy nie robi tego dobrze. Książka zamiast reportażu z literackim sznytem, a może i z zacięciem naukowym, ma postać “dzienniczka podróży”. Tak, to dobre określenie – “dzienniczek”. Nie zetkniemy się tu bowiem z ciekawymi historiami, spostrzeżeniami i przemyśleniami Autora, co raczej z such, beznamiętnymi opisami: tu byłem, to zobaczyłem, no i było fajnie. Momentami Gorazdowski próbuje z tego zrobić coś na wzór przewodnika turystycznego, opisując dostępne atrakcje, ich koszty, sposób realizacji usługi… ale czy rzeczywiście to miała być tego typu książka? Ostatecznie nie jest to ani reportaż, ani przewodnik, choć zdaje się, że elementy jednego i drugiego gatunku próbują przedrzeć się na karty lektury. Jednak fakty są takie, że przy wykorzystaniu tej książki nie wyobrażam sobie planować wyprawę w ten rejon świata, a więc nie jest to dobry przewodnik. Nie dowiaduję się też z niej nazbyt wielu fascynujących rzeczy o lokalnych zwyczajach, ludach, nie czytam o dogłębnie poznanych przez Autora historii. A więc nie jest to reportaż. Jest to po prostu wspomniany “dzienniczek podróży”, który jest dowodem na to, że Autor zjeździł kawał świata, dobrze się przy tym bawił, ale za wiele to on czytelnikowi do opowiedzenia nie ma. A to nie jest tak, że w trakcie podróży nic się nie wydarzyło, bo z pewnością miałby mnóstwo do opowiedzenia. Zabrakło jednak w tym dziennikarskiej wnikliwości…

I tak oto “Obietnica Tiaki” złamała swoją obietnicę, że będzie to książka dobra, wciągająca, fascynująca. No dobra, żadnej obietnicy nie były, to były jedynie moje wyobrażenia. Niestety, mijające się z prawdą.


Przeczytaj też:

Zobacz mapę recenzji, z której poznasz również inne książki podróżnicze.

Oprócz tego, sprawdź także… mapę moich tekstów podróżniczych.