Iście gwiazdorska obsada, niemal wręcz mityczna w swym składzie osobowy i, jakby się mogło wydawać, godna starożytnej historii zaczerpniętej prosto z epopei Homera. Czy to jednak wystarczająco, by stworzyć legendarny hit, który na lata zapadnie w pamięci widzów? Zdaje się, że tak, bowiem po dziś dzień wielu fanów kina powraca do tej ekranizacji, wciąż piejąc nad nią z zachwytu. Czy jednak słusznie?

“Troja” w reżyserii Wolfganga Petersena rzeczywiście może wprawiać w zachwyt, nie tylko ze względu na gwiazdorską obsadę, ale i ze względu na hollywoodzki rozmach. Ze względu na kostiumy, scenografię i rekwizyty. Nawet pomimo błędów, jakie tu i ówdzie przewijają się przez kolejne sceny wyświetlane na ekranie. Trzeba jednak przyznać, że całość została zrealizowana porządnie, przy ogromnym wysiłku specjalistów odpowiedzialnych za przygotowanie różnych elementów “Troi”. Czy to tych starających się stworzyć jak najlepsze odzienia dla bohaterów filmu, czy to tych pracujących nad wyglądem lokacji, w których toczyła się akcja opowieści. Do tego należy dodać ogrom pracy włożonej w postprodukcję, obróbkę komputerową i mamy imponujący obraz. Lecz czy aż tak imponujący?

Owszem, całą historię ogląda się dobrze, nawet jeśli dostrzegamy i wytykamy różnice między filmem a materiałem źródłowym. To po prostu poprawnie zrealizowany kasowy film, który ma odnieść sukces – przede wszystkim finansowy. Ma się podobać ludzkiej masie, a nie zdobywać uznanie krytyków. I tak jest w rzeczy samej – amerykańska szkoła hollywoodzkiego biznesu zrobiła tutaj wiele… I może właśnie dlatego ten film jest taki amerykański, będąc przy tym zarazem za mało greckim? Mam tu na myśli szeroko pojęty klimat, którego o dziwo w tym jakże typowo greckim tytule nie poczułem, pomimo misternie przygotowanych, wspomnianych już, kostiumów i scenografii. Oczywiście doceniam cały ten wysiłek, ale też się nie zmuszę, abym poczuł coś wbrew sobie. Coś więcej niż tylko umiarkowaną satysfakcję z obejrzenia filmu. A może klimatu tego zabrakło, bo najzwyczajniej w świecie nie kręcono go w Grecji? Coś co może wydawać się absurdalne, a jednak prawdziwe – zdjęcia do “Troi” realizowano w Meksyku, na Malcie, w Maroko, a nawet w Wielkiej Brytanii. Ale nie wiem, czy choćby jedna scena powstała w prawdziwej, namacalnej Grecji. Może w tym tkwi problem odwzorowania klimatu opowiadanej mitycznej historii?

Krótko mówiąc: to dobrze zrealizowany film, który miał zarobić miliony. I wywiązał się z tego zadania bezproblemowo. Ale do starożytnej, czy mitycznej Grecji trochę mu brakuje. A może nawet więcej niż tylko “trochę”. A przynajmniej ja to tak czuję.


Przeczytaj też:

Jeśli chcesz poczuć klimat prawdziwej, starożytnej Grecji to zobacz razem ze mną „Miasto Rodos. Stolicę Rodos” (i poczytaj nieco o historii tego miejsca).

A może wolisz poznać historię opowiedzianą w Troi w innej wersji – książkowej? Zatem sprawdź, czy warto sięgnąć po książkę „Pieśń o Achillesie” Madeline Miller.