Szwecja zwykła się nam kojarzyć z bogatym, otwartym na imigrantów krajem… który wręcz “upada” pod naporem kultury owych imigrantów. Przynajmniej według niektórych kręgów społeczno-politycznych. Tym bardziej więc tytuł książki Wiktorii Michałkiewicz zaskakuje. Intryguje wręcz. Aż prosi się, aby po księgę tę sięgnąć i się w nią intensywnie zagłębić…

"Kraj nie dla wszystkich", czyli książka o szwedzkim nacjonalizmie
„Kraj nie dla wszystkich” w Audiotece (kliknij, aby przejść do sklepu)

A zaczyna się ona od przypomnienia szwedzkiej przeszłości i wydobycia z niej czegoś na kształt flirtu z hitleryzmem. Delikatnego, subtelnego, ale jednak rzucającego pewien cień na historię tego skandynawskiego kraju. A najwidoczniej są to istotne podstawy polityczne, do dalszej analizy tematu, ta wiedza jest tu kluczowa, skoro sięga po nią Autorka i już na początku przypomina o niej czytelnikowi. Z czasem rozwijając ją, przechodząc do kolejnych dziesięcioleci XX wieku, powoli, powoli zbliżając się do współczesności. Pokazując łagodną, mimo wszystko, twarz szwedzkiego nacjonalizmu. Ale może wreszcie się to rozwinie?

Niestety, twarz nacjonalizmu okazuje się tak łagodna, że Autorka często ucieka się do opowieści, które w moim odczuciu stoją poza tematem książki. Za bardzo od niego odbiegają, jednocześnie niewiele (jeśli cokolwiek) do niego wnosząc. Problemem jest przede wszystkim ogrom tych dygresji, ich liczba, ich przesadna wielość – co sprawiło, iż mam wrażenie, że aż 1/3 książki jest zupełnie o czymś innym, niż to, co zapowiadała okładka. Odbiega nie tylko tematycznie, ale i momentami geograficznie.

Być może, po prostu, o szwedzkim nacjonalizmie nie można powiedzieć więcej? Tylko po co wtedy pisać o tym całą książkę. Choć zarazem sama Autorka porusza tematy, które w moim odczuciu mogłyby być znacznie bardziej rozwinięte – wydawały się znacznie bardziej szokujące, zaskakujące, a w książce jedynie muśnięte. Tymczasem mamy do czynienia z reportażem, który szwedzki nacjonalizm traktuje łagodnie, delikatnie, wręcz zwiewnie, zupełnie go wydmuchując z części kart lektury. Choć, owszem, można tutaj znaleźć też i ciekawe informacje. Ale nie tyle, ile by się oczekiwało.


Przeczytaj też:

Sprawdź recenzje innych, przeczytanych przeze mnie reportaży książkowych.