Są osoby, które nie akceptują takich instytucji, jak wszelkiej maści ogrody zoologiczne, podkreślając, że zwierzęta nie będące na wolności w swoich ojczystych środowiskach to zwierzęta z natury nieszczęśliwe. Nie będę tutaj wdawał się w głębszą polemikę, bo jako osoba ceniąca sobie wolność – tylko potwierdzę – tak, zwierzęta przeniesioneg do stosunkowo niewielkiego terenu, na dodatek otoczonego murami postawionymi przez człowieka, zapewne są dalekie od pełni szczęścia. Jednak z drugiej strony – te zwierzęta żyją. Żyją, choć na wolności mogłyby się stać ofiarami kłusownictwa, wycinek, wypalania lasów, chemicznego zatruwania terenu czy dowolnej innej mniej lub bardziej okrutnej, czy też mniej lub bardziej zamierzonej działalności człowieka. I niestety, czy tego chcemy, czy nie to jednak zoo może być tym elementem w całej tej ekologicznej układance, dzięki któremu dany gatunek w ogóle na Ziemi przetrwa. Dlatego ogród zoologiczny może być swego rodzaju wybawieniem – nieco przykrym i ciaśniejszym niż wolność – ale wybawieniem. Azylem.
Oczywiście nie znaczy to jednak, aby na jakiekolwiek zoo przymykać oko. Wręcz przeciwnie, warto rozszerzyć źrenice, nie tylko po to, aby czerpać więcej doświadczeń z oglądania dzikiej, choć ujarzmionej natury. Ale i po to, aby przyglądać się, czy zoo funkcjonuje prawidłowo, czy zwierzęta żyjące na jego terenie mają się dobrze i mają zagwarantowaną odpowiednią opiekę. I czy inni turyści nie robią sobie z zoo cyrku.
Z nadzieją ku przyszłości
Gdy myślę o wrocławskim zoo, na szczęście coraz rzadziej widzę przed oczami obraz z lat mojego dzieciństwa, z początku lat ‘90 XX wieku, z czasu pierwszej mojej wizyty w tym miejscu… a konkretnie widok budynku przeznaczonego dla szympansów. Od początku wywoływał on u mnie przykre skojarzenia. Panująca tam atmosfera i smutne pomieszczenia z jeszcze smutniejszymi szympansami, których oczy i spojrzenia zdradzały niemałą inteligencję tych zwierząt, były poniekąd esencją całego ogrodu w tamtych latach. Bowiem “smutne” zwierzęta trzymane w ciasnych klatkach, za grubymi, zardzewiałymi lub brudnymi kratami, były wówczas przykrą normą. Natomiast w ostatniej dekadzie (a nawet trochę więcej) sporo się na terenie wrocławskiego zoo zmieniło, a co ważne – wciąż się zmienia – wybiegi są coraz lepsze, dają zwierzętom coraz więcej przestrzeni, a więc i wytęsknionej przez nie wolności lub chociaż jej namiastki. Przez to też przyjemniej się na nie patrzy.
Co się ZOObaczy we Wrocławiu?
A jak już się na dziką (tzn. ujarzmioną) faunę we wrocławskim zoo patrzy to trzeba przyznać, że nie dość, że patrzy się na to całkiem przyjemnie to na dodatek jest tutaj tego sporo. I różnorodnie! Na 33 ha ulokowano bowiem ponad 1100 gatunków i około 12000 zwierząt, co już samo w sobie pokazuje, że jest to rozrywka na wiele godzin, o ile oczywiście planujemy rzetelnie obejść przynajmniej większość pawilonów i wybiegów dla zwierząt. Oczywiście przy tym warto sprawdzić, kiedy są godziny karmienia określonych gatunków, bo wtedy można je zobaczyć w nieco innej “roli”, niż zwykle albo nawet może to być jedyna okazja, aby im się lepiej przyjrzeć. Szczególnie tu mowa o tych gatunkach, które lubią się schować – czy to przed słońcem, czy to przed hałasującymi ludźmi.
Afrykarium = Afryka + akwarium
Jednym z ważniejszych punktów zwiedzania wrocławskiego zoo jest bez wątpienia Afrykarium – nowoczesny obiekt skupiający w sobie różne oblicza przyrody Czarnego Lądu. Mamy tu bowiem przekrój przez jego różne ekosystemy: Morze Czerwone, Kanał Mozambijski, Wybrzeże Szkieletów, dżunglę nad rzeką Kongo, czy wreszcie Afrykę Wschodnią z jej słynnymi jeziorami: Tanganika i Malawi. Zobaczymy zatem rozmaitą tropikalną florę i faunę, nie tylko hipopotamy, ale i golce, mrówniki, dikdiki, czy wreszcie niezliczoną liczbę zwierząt wodnych. Znajduje się tutaj także ptactwo, które swobodnie lata i zakłada sobie gniazda pod dachem Afrykarium.
Ale największe wrażenie może na odwiedzających zoo zrobić oczywiście specjalny, przezroczysty tunel, znajdujący się “na dnie akwenu”, dzięki czemu można oglądać morskie stworzenia od spodu, jakby się nurkowało w pełnym życia oceanie. Nie mniejsze wrażenie robią również inne potężne baseny, które przez szklaną szybę możemy oglądać od boku. A jakie zwierzęta tam się znajdują? Rekiny, płaszczki, żółwie, rozmaite gatunki ryb… większości gatunków nawet nie znam, choć wiele można się dowiedzieć z tablic umieszczonych przy poszczególnych wybiegach, akwariach, terrariach, klatkach etc.
Odpowiedzialna przygoda
Wyprawa do wrocławskiego zoo może być ciekawą przygodą zarówno dla osoby starszej, jak i młodszej. Zarówno dla kogoś, kto już trochę świata zobaczył, jak i dla osoby, która dotychczas egzotykę widziała na ekranie telewizora. Warto jednak podczas takiej wizyty zachować się w sposób odpowiedni, wręcz powiedziałbym: odpowiedzialny – z szacunkiem do zwierząt, dla ich dobra. Mówiąc inaczej: nie śmiecimy, czy nie wrzucamy nic na wybiegi, ani w same zwierzęta (również kulkami śniegu!), nie wskakujemy na wybieg (nawet, gdy coś nam tam wpadnie), nie karmimy zwierząt (ludzie nadal nie rozumieją takich rzeczy, jak chociażby to, że nawet “zwykły chleb” szkodzi ptakom), ale też nie droczymy się z nimi, nie straszymy ich, ani nie prowokujemy. One i tak już mają swoją dawkę cierpień spowodowaną tym, że nie są na terenie własnej ojczyzny. Ale zoo ma być dla nich azylem, a nie więzieniem. I to również zależy od Ciebie.
Przeczytaj też:
Jeśli jednak wolisz oglądać nieujarzmioną przyrodę to na Dolnym Śląsku zajrzyj do Parku Krajobrazowego Dolina Bystrzycy.
Candy Pandas
13 kwietnia, 2021 — 9:38 am
Jest to pewna kontrowersja ale wierzę, że właśnie te zwierzęta dostały w ten sposób szansę na życie i mam głęboką nadzieję, że są dobrze traktowane.
Tayen
18 maja, 2021 — 12:34 pm
Zostałam wychowana w miłości i szacunku do zwierząt, wraz ze wzrostem mojej świadomości zmieniało się patrzenie na różne kwestie ochroni zwierząt. Jedną z nich była właśnie kwestia sporna w temacie zoo.
Nie będę kłamać, jakakolwiek sytuacja kiedy widzę dzikie zwierzę bliżej jest dla mnie niezwykłą radością, ale czy w zoo mogę tego doświadczać?
Niestety już nie, w klatkach i akwariach widzę zwierzęta chorujące na stereotypie, zwierzęta, którym odebrano wolność. Te które urodziły się w niewoli być może mniej cierpią, ale dlaczego ku uciesze ludzi mają być zamykane w na małych obszarach. Nawet wielkie wybiegi patrząc na ilość zwierząt nie oddają ogromu potrzebnych terytoriów w naturze.
Mimo to doceniam walor edukacyjny, wszystkie akcje uświadamiając i nawet to, że można zasiać w dzieciach po wizycie w zoo miłość do niesamowitych zwierząt – dzieci muszą doświadczyć by pokochać mocno.
W świecie idealnym zoo byłyby rezerwatami, ogromnymi przestrzeniami i azylami dla zwierząt, które doświadczyły innych niewoli lub nie mogą wrócić do natury. Małe klatki, ciasne wybiegi przypominają mi ciemne czasy kiedy to samo człowiek robił drugiemu człowiekowi. Zachęcam do przeczytania o ludzkich zoo.
Tomasz Merwiński
18 maja, 2021 — 3:38 pm
Też mam pewien problem z ogrodami zoologicznymi, choć bez wątpienia są i plusy tego typu instytucji. Oczywiście słowo „plusy” jest tutaj dość kontrowersyjne, bo nadal chodzi o niewolę dzikich zwierząt, no ale wiem zarazem, że w obecnym (parszywym?) świecie jest to jedna z szans na to, aby pewne gatunki przetrwały. Dzięki za Twoje przemyślenia! Są cenne 🙂