Stary człowiek i… ocean indyjski. A właściwie: zmagania z ogromnym żywiołem, którego wielkość tkwi nie tylko w jego rozległości czy głębokości, ale i sile. Tej sile, która objawia się podczas sztormów. Choć, jak widzimy na początku filmu “Wszystko jest stracone” na wielkiej wodzie wcale nie musi być wielkich fal, by śmiertelne zagrożenie zapukało w bulaj łodzi samotnego żeglarza.
Tempo filmowi nadają tutaj dwa elementy: podstarzały już wiek bohatera oraz temperament oceanu. Ten pierwszy nie jest już tak rześki, ale potrafi wyzwolić z siebie resztki sił. Ten drugi jest z kolei spokojny, ale gdy już uderzy z siłą to jest ona niewyobrażalna. I tak też wygląda ten film – spokojnie, powoli, ale sumiennie prowadzi bohatera na dno. Z mocniejszymi zrywami, gdzie i bohater usilniej walczy o przetrwanie. Bez względu jednak na stan pogody i pogodę jego ducha los bohatera zdaje się już być zapisany w oczach bóstwa odpowiedzialnego za ten żywioł. Czy jednak jest szansa odmienić ten los?
Jeśli cię to interesuje to zapewne nie stracisz czasu podczas seansu. Zobaczysz, jak wola walki o przetrwanie potrafi być wielka w człowieku. Choćby ten był już wiekowy. Być może przy okazji czegoś się nauczysz. Dowiesz się o oceanie. O sztuce przetrwania. O nadziei. A wreszcie spędzisz w nienachalnym napięciu ponad 1,5 godziny przed ekranem.
Przeczytaj też:
Innym filmem, który pokaże Ci związek człowieka z morzem jest „Lighthouse”.
A jeśli bardziej interesuje Cię szeroko pojęta sztuka przetrwania, sprawdź, czy warto obejrzeć film „Arktyka”.