Jeśli miałbym wskazać na jedną z najbardziej zaskakujących książek, którą miałem przyjemność czytać w 2021 roku to z pewnością wskazałbym “Prywatne armie świata” Zbigniewa Parafianowicza. Nie to, że istnienie najemnych grup o charakterze militarnym było dla mnie czymś zupełnie nowym, niespotykanym i nieznanym. Powiedziałbym raczej…

…że ich udział we współczesnych konfliktach w różnych rejonach świata, również tych lokalnych, mało znanych, a przynajmniej niezbyt medialnych, szczególnie wewnątrzpaństwowych – już owszem, był to dla mnie fakt zaskakujący. I powiązania takich zmilitaryzowanych grup z polityką, również tą największą, reprezentowaną przez najsilniejsze mocarstwa współczesnego świata. Ich funkcjonowanie, sposoby finansowania, wielkość mierzona w ilości czynnika ludzkiego, ale i jakości uzbrojenia oraz wątpliwa moralność prowadzonych operacji. A tfu, nawet nie tyle “wątpliwa moralność” (która zawsze pojawia się w kontekście działań zbrojnych), co raczej zupełne i świadome zepsucie moralne. Na swój sposób owe zepsucie zdaje się być wpisane w działania niektórych “prywatnych armii świata”. A przynajmniej tych, na których skupia się Autor książki. Trzeba jednak przyznać, że te właśnie zdają się być najciekawsze, bo cóż nam po historiach opowiadających o zwykłych firmach pełniących zadania ochrony osób, czy mienia, choćby chodziło o najbardziej znane i medialne persony. Ponadto – brudne moralnie armie są również mniej przewidywalne, a przez to i bardziej zaskakujące.

Zbigniew Parafianowicz "Prywatne armie świata", czyli współcześni najemnicy w konfliktach zbrojnych
Książka Zbigniewa Parafianowicza odkrywa przed czytelnikiem intrygujący, ale i niebezpieczny świat

Tak jak książka Parafianowicza – ta bez cienia wątpliwości jest dla mnie zaskakująca. Owszem, niektóre nazwy i nazwiska, pojawiające się na kartach książki, wcześniej obijały mi się o uszy, ale nigdy nie zakładałem, że mowa jest o czymś więcej, niż tylko o kolejnych niewielkich i niewiele znaczących oddziałach wojskowych. Dotychczas myślałem, że w niektórych informacjach zasłyszanych w wiadomościach było więcej przypadkowości, niż zaplanowanych działań. Że nie były w aż takim stopniu inspirowane czy kontrolowane przez działania służb specjalnych. A o wielu z tych historii dopiero w tej książce usłyszałem (czy raczej: przeczytałem) po raz pierwszy. Muszę przyznać, że ta książka otwiera oczy – trochę z zaskoczenia, trochę z (umiarkowanego) przerażenia, trochę z niedowierzania. Ale to dobrze. Przez otwarte szeroko oczy widzi się lepiej. I patrzy się na cały świat inaczej niż dotychczas. Szczególnie na te części świata, w których toczą się jakiekolwiek konflikty. Bo prywatne armie zapewne już tam są.


Przeczytaj też:

Dowiedz się, czym jest siła w teorii stosunków międzynarodowych.

Przekonaj się też, jakie znaczenie geopolityczne ma Grenlandia.