Mówi się, że Rovinj to chorwackie Saint-Tropez. Niesłusznie jednak stawia się tę niewielką miejscowość, położoną na półwyspie Istria, w cieniu słynnego francuskiego kurortu. Bo Rovinj posiada własny, niepowtarzalny charakter i własne niepowtarzalne piękno. Jedyne więc, w cieniu czego stoi, to smukła, wysoka na 61 metrów dzwonnica XVIII-wiecznego barokowego kościoła św. Eufemii. Wieża zwieńczona zresztą statuą patronki świątyni.
Co robi Eufemia na dzwonnicy?
Co ciekawe – figura ta żyje własnym życiem. Porusza się ona bowiem zgodnie z wiejącym nad miasteczkiem wiatrem, jak gdyby święta wypatrywała sztormu. A może pomyślnych wiatrów? Wszak Eufemia z Chalcedonu jest orędowniczką osób o słabej wierze. Osób, które potrzebują złapać mocniejszy wiatr w żagle swojej wiary.
Co ważne, nie tylko posąg świętej znajduje się w tutejszym kościele, ale i jej relikwie. Bowiem w czasach niepokojów – podczas najazdów Persów, w trakcie ikonoklazmu, w okresie wypraw krzyżowych… szczątki świętej wędrowały od Chalcedonu począwszy, poprzez Konstantynopol, wyspę Limnos, aż po Nikozję na Cyprze, by ostatecznie część z nich trafiła tutaj – do Rovinja. A, jak mówi legenda, sarkofag z relikwiami około 800 roku n.e. wyłowił chłopiec. I dziś znajduje się on w kościele, którego wieża dzwonnicza góruje nad dachami Rovinja.
Rovinj kryje się pośród wąskich uliczek
Warto wiedzieć, że miasteczko to swymi początkami sięga czasów osadnictwa plemienia Iliria, tj. nawet VII wieku p.n.e., a powstało ono na niewielkiej wyspie blisko stałego lądu, co miało niewątpliwie duży wpływ na jego późniejszą rozbudowę. Nie mogąc pozwolić sobie na marnowanie przestrzeni wraz z rozwojem Rovinja rozwijał się przede wszystkim system wąskich uliczek, dzielących ciasno zabudowane, pnące się w górę budynki. I nieistotne, kto akurat w miasteczku tym rządził – Rzymianie, Bizancjum, Frankowie, Wenecjanie, Słowianie… wszyscy musieli pamiętać o ograniczeniach tej niewielkiej ziemskiej enklawy na Morzu Adriatyckim. Do czasu, aż w 1763 roku cieśninę dzielącą Rovinj od stałego lądu zasypano, zespalając tym samym miasteczko z Istrią. I tak już pozostało do dziś.
Wąskie uliczki również pozostały do dziś. I warto się w nie zanurzyć, nie tylko chowając się przed gorącym, chorwackim słońcem, ale i po prostu poszukując zachwytu nad pięknem tej części Bałkanów. A długo szukać nie trzeba. Bo pełen wąskich uliczek Rovinj jest naprawdę piękny. Niewąsko!
Przeczytaj też:
A może masz chęć powędrować na południe Chorwacji, gdzie leży „Szybenik. Miasto z iście chorwackim rodowodem”?