Czy w Kardamenie na Kos można podejrzeć, jak na co dzień żyją Grecy? Jak wygląda dzień powszedni w rybackiej osadzie na tej jednej z wielu wysp Dodekanezu? Przecież Kardamena jest dość popularna turystycznie, jak na swoją wielkość, jak na skalę liczby podróży odbywanych na wyspę Kos. Zapewne częściej na ulicy można spotkać wczasowicza niż rodowitego mieszkańca tej miejscowości.
Śmiało mogę odpowiedzieć: tak. Choć jest to odpowiedź obarczona gwiazdkami. Bo jeśli oczekujesz, że zobaczysz tu grecką społeczność żyjącą tak samo, jak od wielu lat, jak za czasów, gdy rejon ten nie był zmącony przez szeroko pojętą turystykę i nie żył w rytm kolejnych sezonów wczasowych – to tego tutaj nie uraczysz. Kardamena to dziś miejsce jak najbardziej: wakacyjne. Temu nie da się zaprzeczyć, ani nie da się tego wyprzeć w żaden sposób. To trzeba zaakceptować, z tym żyć i wziąć to pod uwagę przy obserwacji życia w Kardamenie. Po prostu obserwuj tutaj, jak Grecy żyją pośród turystów, w popularnym wśród przybyszów z innych krajów miejscu. Bo i z takiej obserwacji da się wyciągnąć coś ciekawego, coś innego, coś swojskiego. Coś lokalnego.
Spojrzenie w przeszłość Kardameny
Kardamenę określa się dziś, jako najmłodszą osadę na wyspie Kos, a to dlatego iż powstała ona dopiero w roku 1865. Trudno więc w samej Kardamenie doszukiwać się zabytków światowej klasy, sięgających wiele wieków wstecz. Czy nawet niekoniecznie światowej klasy, a jakichkolwiek sięgających owe wspomniane wiele wieków wstecz.
Jednocześnie warto tu nadmienić, że nie jest też tak, że przed Kardameną w tej części wyspy nie istniało nic – żadne ludzkie osiedle. Wręcz przeciwnie, Kardamena jest swego rodzaju spadkobiercą duchowym dawnej osady, która nosiła miano Alasarna. I która istniała już w starożytności. Mało tego, w II wieku p.n.e. była całkiem pokaźna, jak na swoje czasy. Szacunkowo bowiem mieszkało w niej około tysiąca osób, nie licząc przebywających tu niewolników. Biorąc pod uwagę, że dziś, ponad 2000 lat później, Kardamenę zamieszkuje jedynie około 2 tysięcy mieszkańców, co w dzisiejszych czasach jest raczej standardem typowym dla wsi niż dla nawet małego miasteczka, można uznać, że Alasarna przeistaczając się w Kardamenę zaliczyła niemały regres. Zresztą, po samej Alasarnie zostało niezbyt wiele. Regularnie prowadzone prace archeologiczne w okolicach Kardameny dopiero powoli odkrywają skrawki przeszłości, wydobywając je spod wysuszonej ostrym słońcem ziemi – niewielkie fragmenty ścian, tworzące niegdyś rozmaite budowle – choćby dla przykładu: świątynię Apolla. Są to jednak pozostałości tak skromne, że przechodząc tuż obok nich, wędrując główną nadmorską drogą prowadzącą do Kardameny od zachodu, łatwo jest przeoczyć te kilka większych głazów na poboczu, czy zanurzonych w glebie fragmentów ścian.
Kardamena – co zobaczyć zatem?
Nie jesteśmy jednak w Kardamenie skazani zupełnie na brak podróżniczych obserwacji. Musimy po prostu przestawić nasz tryb z wyszukiwania zabytków na radowanie się krajobrazami czy kadrami z typowej nadmorskiej greckiej mieścinki, pełnej pobielonych budynków i wąskich uliczek. Owszem, również i stoisk z pamiątkami, ale czego innego spodziewać się po miejscu, które w znacznej mierze z turystyki żyje? Owszem, tu i ówdzie uliczek zastawionych samochodami czy skuterami, ale czego innego się spodziewać po miejscu, w którym ludzie próbują normalnie żyć, nie wyłączając przy tym korzystania ze zdobyczy współczesnej technologii? Owszem, z krzywymi chodnikami i uliczkami, z odrapanymi ścianami budynków, ale czego się spodziewać po niezbyt bogatej części niezbyt majętnego kraju, jakim jest Grecja? Przynajmniej jeśli chodzi o majętność finansową, bo w przypadku bogactwa kulturowego i historycznego trudno o drugi taki majętny kraj jak Grecja.
Pamiętaj jednak, że to wszystko również ma swój urok. Przez to, że odrapane – bardziej naturalne, bez nadmiaru szpachli maskującej brzydotę. Ale pośród tego dojrzyj piękno tych uliczek, grę światła przedzierającego się między budynkami i ich cieni, doceń wykorzystanie przestrzeni między budynkami na roślinność w doniczkach, wytrop ślady zwierząt pozostawione na brudnym samochodzie. Dostrzeż życie Kardameny takie, jakim ono jest. Z turystami i bez. Tak po prostu.
Port Kardamena – nie tylko dla rybaków
To, co jednak w Kardamenie przykuło moją uwagę najbardziej to tutejszy port. Ani największy, ani najpiękniejszy, zwyczajnie: taki idealny jak na miejscowość o wielkości i klimacie Kardameny. Nie martwy i pusty, nie sztuczny przez nadmiar bogactwa, ale też nie zapuszczony przez trawiącą go biedę. Żyjący swym spokojnym portowym życiem. Zapewne tak akurat szczęśliwie trafiłem, że w porcie coś się działo, że spotkałem tam mężczyzn wykonujących na łodziach swoje codzienne prace. Tu ktoś sprawdza, a być może i reperuje sieci rybackie, tam ktoś inny myje pokład, a jeszcze gdzie indziej… ryby dobierają się do wyrzuconego do wody owoca. Choć przecież cytryna nie jest pierwszą rzeczą, jaka przychodzi na myśl o pokarmie morskich stworzeń. Ale widocznie i tego można nauczyć się podczas obserwacji Kardameny.
Sądząc jednak po przycumowanych w porcie jachtach, nie jest to jak dawniej tylko i wyłącznie miejscowość rybacka. Przypływają tu turyści, cumują w marinie, obok niewielkich kutrów, korzystają z uroków Morza Egejskiego, radują się dobrą pogodą i wspaniałymi widokami z pokładów własnych lub wynajętych żaglówek. I rozglądając się dookoła nawet nie z rufy statku, lecz z portowej kładki, owe uroki możemy sobie wyobrazić. Piękna niebieska woda u stóp, czyste błękitne niebo z gorejącą kulą ponad głowami, skaliste wyspy z pnącymi się w górę szczytami – gdzieś na horyzoncie.
W Kardamenie można dostrzec wiele. Wystarczy chcieć patrzeć. W różnych kierunkach, z różnej perspektywy i z różnej odległości.
Przeczytaj też:
Planujesz podróż na Kos? Sprawdź zatem, na co uważać na wyspie Kos.
Zainteresować może Cię również pobliska wyspa, dlatego sprawdź, co warto zobaczyć na Rodos.