Południowo-wschodni skrawek Danii, zaklęty w kształty wyspy Møn, znajduje się z dala od wielkich ośrodków miejskich i okrywa go istna aura magicznej tajemniczości. Tajemniczości wynikającej zapewne z tego, że nie jest to miejsce nadmiernie popularne, ani medialne, nie jest to też miejsce pod żadnym pozorem głośne, chyba że mówimy o szumie wzburzonych morskich fal. Nie ma tu wielkich ośrodków turystycznych z gigantycznymi hotelami i kolorowymi dyskotekami. Nie ma tu szerokich złocistych plaż.
Nie promuje się więc wyspy Møn w mediach w jakiś wyjątkowo nachalny sposób. Wręcz przeciwnie: wyspę Møn pozostawia się we względnym spokoju. I to bez wątpienia jeden z ważniejszych czynników tworzących tę atmosferę magicznej tajemnicy, która kusi najbardziej. Choć oczywiście wyspa Møn ma do zaoferowania coś więcej.
Klify nad Morzem Bałtyckim
O tym, że ma do zaoferowania coś więcej świadczy chociażby osoba duńskiej królowej Małgorzaty II, która zaszczyciła swoją obecnością otwarcie GeoCenter Møns Klint, położonego na zachodnim brzegu wyspy. Mówiąc innymi słowy: chodzi o muzeum geologiczne opisujące prehistoryczne dzieje Danii. Zresztą i bez tego miejsce to cieszy się wcale nie tak małym – powoli, choć sumiennie rosnącym zainteresowaniem, niekoniecznie tylko osób wtajemniczonych. Wystarczy, że są to osoby, które choć trochę interesują się poznawaniem z bliska tego niedużego skandynawskiego kraju. W końcu znajdziemy tu bodaj najbardziej rozpoznawalne, a już z pewnością najbardziej charakterystyczne krajobrazy wyspy Møn. Piękne, popielate, a w oczach wielu opisujących je osób: po prostu białe klify w Danii, które dumnie prężą swe wysokie, strome ściany ponad wybrzeżem Morza Bałtyckiego.
Majestatyczne piękno białych klifów nad Bałtykiem
A ściany te nie bez powodu określam jako dumnie prężące swą skalistą muskulaturę. Nie jest to bowiem pierwszy lepszy kawałek wybrzeża – oto mamy przed sobą ciągnące się na kilka kilometrów Møns Klint (czyli właśnie klify na wyspie Møn), tj. strukturę na wierzchu skorupy ziemskiej, która wspina się na nawet 128 metrów w górę, ponad poziom morza! Tworząc tym samym imponującą scenerię, która rozbudza wyobraźnię podróżnych z całego świata. I jest dowodem na wielkość sił geologicznych, które owe ukształtowanie terenu utworzyły oraz późniejszych zmian klimatycznych, które spod zmrożonej skorupy pokrywającej Ziemię w czasach epoki lodowcowej owe niezwykłe kształty uwolniły. Odsłaniając białe duńskie klify, w których odnaleźć możemy – dziś martwe, ale żyjące tu 70 mln lat temu, na dnie morskim – mikroskopijne stworzenia znane jako coccolithophores. Choć, rzecz jasna, nie tylko ich skamieniałości się tutaj znajdują.
Kruche piękno Møns Klint
Zarazem słynne białe klify w Danii to niezbity dowód na kruchość tego świata. Bez względu na to, czy miejsce to opiszemy, jako najpiękniejsze klify nad Bałtykiem, czy nawet jako najwyższe klify nad Bałtykiem, czy wreszcie po prostu jako magiczny zakątek Danii, nie zaklniemy tymi słowami rzeczywistości. Nie odmienimy losu, jaki bezlitosna natura zgotowała temu tylko pozornie mocarnemu fragmentowi wybrzeża. Erozja bowiem nieustannie podgryza Møns Klint, sprawiając, że od czasu do czasu te potężne popielate ściany stają się słabe i osuwają się pod własnym, jakże niebywałym przecież ciężarem, by tym samym opaść bezwładnie ku wodom Bałtyku. Tak, jak w 1994 roku, kiedy to białe klify ukazały swą krwawą naturę, pociągając ze sobą francuskiego turystę, nie dając mu szans na wyrwanie się z objęć śmierci, ciągnącej go na sam dół ludzkiego żywota. Czy chociażby tak, jak w 2007 roku, kiedy te tysiącletnie ściany ponownie uległy presji złożonych zjawisk, poddały się powolnemu procesowi erozji, choć tym razem upadając na dno bez śmiertelnych świadków własnej tragedii. A następnie…
…nie wiemy, kiedy będzie ów “następny raz”. Może za ułamek sekundy? Może za 7 lat? Może za stulecie? Nikt nam nie powie tego, ile jeszcze wytrzyma Møns Klint. Bo chyba nikt nie wątpi, że nie chodzi tu o kaprys starych klifów, które zdają się być beznamiętne. Lecz o ich blednące wraz z wiekiem oblicze. O uciekające zeń siły, które jednego dnia trzymają wszystko w ryzach, by pewnego razu pozwolić sobie na nagłą chwilę słabości.
Przeczytaj też:
Zobacz też historyczną część Danii, czyli dawną stolicę tego państwa – Roskilde.
A co powiesz na zamek Frederiksborg?