Czy poprzez kawały o Hiszpanach można poczuć nieco klimat hiszpańskich wakacji? Zależy od żartu. Ale nie wątpię, że są takie dowcipy o Hiszpanach i Hiszpanii, które potrafią wprawić czytelnika w odpowiedni nastrój, czy też pobudzić odpowiednie cząstki jego wyobraźni. Mam nadzieję, że poniżej znajdzie choć jeden taki dowcip. Choć generalnie jest to zbiór różnych żartów dotyczących tego kraju i jego mieszkańców, nie tylko takich nawiązujących do podróży. Są tu dowcipy lepsze i gorsze, mniej lub bardziej inteligentne… po prostu jest to zbiór różnych dowcipów o Hiszpanii.

Życzę miłej lektury i jak najwięcej śmiechu!


Jakiego psa ma Hiszpan?

Majorka!


Hiszpanka wraca do domu i kolejny już dzień zastaje męża pijącego wino. Niezadowolona komentuje:

– Wino nie jest rozwiązaniem,

– Woda i mleko też nie – odpowiada jej mąż.


Dwie Hiszpanki siedzą w tawernie i rozmawiają o swoich partnerach życiowych:

– Mój mąż jest aniołem – mówi jedna.

– Och, ale masz szczęście – odpowiada jej druga – Mój nadal żyje.


Dwie koleżanki ze studiów: Polka i Hiszpanka rozmawiają ze sobą o tym, co u nich słychać:

– Mój chłopak mnie zdradził z moją najlepszą przyjaciółką – żali się Hiszpanka w swoim ojczystym języku.

– Doskonale Cię rozumiem – odpowiada jej Polka.

– Ciebie też to spotkało?

– Nie. Ale mówię po hiszpańsku.


Młoda Hiszpanka i młody Hiszpan siedzą przy romantycznej kolacji. Ona wreszcie nie wytrzymuje, zakochana po uszy, i pyta wprost:

– Wyjdziesz za mnie?

– Nie mogę – odpowiada Hiszpan z rozbrajającą szczerością – U mnie w rodzinie jest taka zasada: mój dziadek ożenił się z moją babcią, mój wujek ożenił się z moją ciocią, mój tato ożenił się z moją mamą…


Młoda Hiszpanka poszła do wróżki, aby poznać swoją przyszłość. Daje jej swoją prawą dłoń, wróżka jej się dokładnie przygląda, bada przebiegające przez nią linie i wreszcie mówi:

– Moja droga, masz przed sobą wiele lat z jednym mężczyzną.

– Może spróbujmy z drugą ręką? – proponuje nieco zawiedziona dziewczyna.


Hiszpan zatrudnił się w hotelu, do którego przyjeżdżało mnóstwo zagranicznych gości. A że z angielskim dotychczas miał niewiele wspólnego to dopiero zaczął się go uczyć. Któregoś dnia pyta swojego kolegę z pracy:

– Co to znaczy „I don’t know”?

– Nie wiem – odpowiada mu kolega.

– Cholera – komentuje zawiedziony Hiszpan – Pytałem i już wielu osób i nikt nie wie.


Młodzi Hiszpanie – on i ona – siedzą przy kolacji w restauracji. Wreszcie on wyznaje jej ogrom swoich uczuć:

– Chcę być z Tobą do końca życia!

– Nie groź mi – zasmuca się Hiszpanka.


Hiszpanka rozmyśla nad swoją dietą i zdrowym odżywianiem:

– Uwielbiam sałatki owocowe. Głównie z winogrona… No, same winogrona. Sfermentowane winogrona. No okej, po prostu kocham wino!


Dlaczego Hiszpanie nie bawią się w chowanego?

Bo nikt nie będzie ich szukał.


Amerykanin odwiedzający Hiszpanię odwiedził w niedzielę lokalną restaurację. Zapytał kelnera o jedną z pozycji w menu, która brzmiała „Daily Special Cojones”.

Kelner odpowiedział mu:

– Señor, w każdą niedzielę podczas sezonu walk byków sprzedajemy Cojones na cześć walk byków. Więc tak, dzisiaj sprzedajemy bycze jądra. Wiemy, że ten sport jest postrzegany jako okrutny dla niektórych ludzi, ale szanujemy byka, nawet pomimo tego, że przegrywa swoją walkę na arenie. Ale żadna część byka nigdy się nie marnuje, a to jest częścią naszej kultury i tradycji. Jest bardzo smaczne, powinieneś spróbować.

Więc mężczyzna zamawia Cojones i po spróbowaniu powiedział:

– Wow, to jest naprawdę pyszne! Nigdy nie próbowałem czegoś tak dobrego! Poza tym było bardzo sycące, nie wiedziałem, że bycze jądra są tak duże. Nigdy bym o tym nie pomyślał, dziękuję! Gracia!

– Tak się cieszę, señor – odpowiedział uradowany kelner. Po tym Amerykanin jeszcze raz mu podziękował i zostawił duży napiwek.

W następną niedzielę Amerykanin wrócił do tej samej restauracji:

– Kelner… przepraszam… poproszę niedzielny specjał Cojones, por favor!

– Si señor, zaraz podaję. Dobrze cię znowu widzieć! – kelner wkrótce wrócił z płynącym i przyjemnie aromatycznym talerzem. Leżała na nim piękna kompozycja sezonowanego ryżu, warzyw i dwóch małych jąder.

Mężczyzna spróbował ich i wykrzyknął:

– Mój Boże! Jest jeszcze lepiej niż w zeszłym tygodniu. Nie sądziłem, że to będzie w ogóle możliwe! Ale czy mogę zapytać, dlaczego tym razem cojones są takie małe? Czy to był mały byczek?

Na co kelner odpowiedział:

– O nie, señor. Widzisz, to nie zawsze byk przegrywa na arenie.


Babcia jest teraz w lepszym miejscu…

Jej samolot wylądował w Hiszpanii pół godziny temu.


Dwóch przyjaciół leci do Hiszpanii na wakacje. Żeby poczuć nieco bardziej klimat tego kraju, postanawiają wziąć udział w walce byków.

Pierwszy idzie na arenę i rozwścieczony byk biegnie prosto na niego bardzo szybko. Nagle na ułamek sekundy przed zderzeniem byk przewraca się na grzbiet i zawodzi z bólu, cały tłum wiwatuje i raduje się.

Jego przyjaciel pyta go:

– Jak to zrobiłeś? Zesrałbym się ze strachu na twoim miejscu!

Jego przyjaciel odpowiada:

– Jak myślisz, co sprawiło, że byk się poślizgnął?


W trakcie podróży służbowej do Hiszpanii poznałem swoją żonę i od razu ją zapytałem:

– Co ty tutaj robisz?!


Pewien Hiszpan, jeszcze w czasach, gdy granice nie były otwarte, co tydzień przejeżdżał motocyklem przez granicę z Hiszpanii do Francji, wioząc ze sobą dwie torby piasku. Straż graniczna za każdym razem uważnie przeszukiwała torby, ale nic nie znalazła, więc musiała go przepuszczać. Po latach, jeden ze strażników miał swój ostatni dzień w pracy przed przejściem na emeryturę i kiedy Hiszpan znów przyjechał na granicę motocyklem, z torbami piasku, strażnik nie wytrzymał:

– Człowieku, to mój ostatni dzień, nie zamierzam cię aresztować. Najwyraźniej przemycasz „coś” przez granicę przez cały ten czas, ale nigdy nic nie znajdujemy. Powiedz mi: co to jest?

Hiszpan uśmiecha się i odpowiada:

– Przemycam motocykle.


Hiszpan sikał w zaułku budynku i przyglądał się jemu Anglik. Kiedy Hiszpan wreszcie skończył, Anglik zaczepił go i zapytał:

– Dlaczego wy, Hiszpanie, nie myjecie rąk po sikaniu?

Hiszpanie uśmiechnął się i odpowiedział:

– Señor, my Hiszpanie nie sikamy w ręce…


Polak pojechał na wakacje do Hiszpanii. Ponieważ wiele słyszał o corridzie, postanowił ujrzeć owe widowisko na własne oczy. Stanął więc przed stadionem, gdzie zbierało się już wielu ludzi. Niestety w portfelu Polaka znajdowało się niewiele pieniędzy…

– Wejdę na krzywy ryj – pomyślał.

Obszedł arenę i odnalazł tylne wejście, gdzie obserwował z pewnej odległości, jak załatwiają to inni. Jako pierwszy do odźwiernego podszedł gość w bogato wyszywanym złotem mundurze i powiedział:

– Matador! – odźwierny nisko się ukłonił i otworzył przed nim drzwi.

Następnie zjawił się ubrany w czerń i srebro facet z czapką na głowie:

– Pikador! – przedstawił się i odźwierny wpuścił go uprzejmie.

Chwilę później przed drzwiami stanął mężczyzna ubrany w purpurę i dumnie powiedział:

– Torreador!

Gdy ten również zniknął za drzwiami, Polak podrapał się po głowie, poprawił kanty w swoich dresach, śmiało podszedł do odźwiernego i rzekł:

– Teodor!


Kobieta nie umiała mówić po hiszpańsku, ale wyszła za mąż za Hiszpana i razem mieszkali w Hiszpanii.
Pewnego razu poszła na targ kupić udka z kurczaka. Podniosła nieco spódnicę i wskazała na swoje nogi, aby sklepikarz mógł ją zrozumieć.

Innym razem musiała kupić pierś z kurczaka, więc pokazała na swój biust, żeby sprzedawca ją zrozumiał.

Kiedy wreszcie musiała iść na targ, żeby kupić trochę bananów, zabrała ze sobą męża…

…bo przecież jej mąż bardzo dobrze mówił po hiszpańsku.


Przeczytaj też:

A może lubisz raczyć się nie tylko żartami, ale i zwiedzaniem? Zatem wybierz się ze mną zobaczyć najładniejsze miejsca w Hiszpanii… ale i te mniej ładne. Po prostu – w podróż po tym skrawku Europy.