Polska jesień ma różne oblicza. Choć chyba nikt nie zaprzeczy, że najpiękniejsze jest to pełne kolorowych liści, które jeszcze trzymają się swych gałęzi… a zarazem spoglądają w dół, ku swemu przeznaczeniu i ku swym pobratymcom, którzy już utrzymać się nie zdołali. I opadli swobodnie pod konar, by tam tworzyć pełen naturalnego chaosu różnokolorowy dywan. Szeleszczący pod stopami, które po nim nieostrożnie stąpają.
W poszukiwaniu takiej właśnie jesieni wybrałem się pewnego październikowego weekendu na Szlak Orlich Gniazd. Nie po to, aby chodzić od zamku do zamku, choć średniowieczne zabytki kocham, lecz tym razem by wędrować po górzystych szlakach. By oddać się przyjemności eksplorowania Rezerwatu Sokole Góry.
Zaczynając od płaskiego…
Swoją jesienną wędrówkę rozpocząłem od spaceru po okolicy, niespiesznie przemierzając kolejne leśne ścieżki, przecinające teren to w jednym, to w drugim kierunku. Łapiąc przy tym oddech pełną piersią, znajdując grzyby – i te polecane to zjedzenia, i te niekoniecznie polecane – a wreszcie i odnajdując miejsca, takie jak stara mogiła partyzanta, o którą ewidentnie dba ktoś po dziś dzień. Znacznie bardziej, niż o niejeden nagrobek na miejskim cmentarzu. Choć wydaje się, że to zupełnie anonimowa postać. A może właśnie dzięki owej anonimowości najbardziej rozpala wyobraźnię i buduje swoją legendę? Bo skoro partyzant, to musiał walczyć o wolność Ojczyzny. Skoro pochowano go w lesie, to zapewne oddał życie za kraj w bohaterskiej walce. A jak było w rzeczywistości? Na to pytanie wyobraźnia nie odpowiada.
Poza tym – można rzec, że las jak las. Typowa gęstwina drzew i krzewów, choć tym razem ubrana w jesienne barwy. Ale dla każdego, kto las kocha lub chociaż lubi, ów “las jak las” będzie najlepszą zachętą. Bo wie, że do czynienia będzie mieć z naturą bez zbędnych udziwnień.
…kończąc na wzniesieniach
Wędrując po płaskim można wziąć rozbieg, by z pędem wejść na pobliskie wzniesienia, znajdujące się na terenie Rezerwatu Sokole Góry. Choć nie ma też takiej potrzeby, nie są to bowiem szczyty wznoszące się wysoko ponad okolicę i majestatycznie nad nią górujące. To nieduże wzniesienia, których uroda kryje się w prastarych wapiennych skałach zaklętych w tajemnicze formacje, które w swym statycznym życiu zapewne niejedno już widziały. Nie tylko partyzanckie walki z okresu II wojny światowej, ale i XVIII, czy XIX-wiecznych rozbójników, grasujących po lasach, a wreszcie i średniowiecznych rycerzy, przemierzających pobliskie lasy na trasie pomiędzy zamkami wchodzącymi w skład Orlich Gniazd. Są tu i jaskinie, zarówno te wżynające się w ziemię pionowo w dół i stanowiące śmiertelnie niebezpieczne zagrożenie dla nieostrożnych wędrowców (ale spokojnie – dziś są odpowiednio zabezpieczone), jak i te bardziej poziome, mogące stanowić schronienie w nagłej potrzebie. W awaryjnej sytuacji. Dla drugowojennego partyzanta, czy średniowiecznego rycerza. Albo dla każdego innego wędrowcy, bez względu na to, z jakiej ery i z jakiej szerokości geograficznej pochodzi.
Historia tu, jak zresztą pewnie zauważasz, powraca niczym bumerang, bez względu na to, czy jej tu poszukujemy, czy nie. Sama się prosi o pamięć. Sama o sobie przypomina. I choć nie przybyłem tu dla zamków – jakże pięknych, majestatycznych zamków ze Szlaku Orlich Gniazd – to jednak one same muszą zaznaczyć swoją obecność. Choćby wówczas, gdy wspiąłem się na Skałę Bonifacy by rzucić okiem na okolicę, a dostrzegłem przede wszystkim nieodległy Zamek w Olsztynie. Jako najważniejszy element otaczającego mnie krajobrazu. Ale, tak szczerze powiedziawszy, czy to jest powód do narzekań?
Ja nie narzekam. W milczeniu cieszę oko pięknem polskich krajobrazów. Krajobrazów w Rezerwacie Sokole Góry.
Przeczytaj też:
Nie jest tak, że zamki należące do Szlaku Orlich Gniazd zupełnie zaniedbałem… bowiem poznałem je wiele lat wcześniej. Jak choćby Zamek w Ogrodzieńcu.