Jak wygląda typowa grecka miejscowość będąca turystycznym resortem? To nie ma w tej chwili znaczenia, bo Kolymbia na Rodos, o której chcę tutaj powiedzieć kilka słów, nie jest “typowa”. I z całą pewnością się w taki schemat nadmorskiej typowości nie wpisuje. Dlatego też pod tym kątem jej rozważać nie zamierzam.
Tak po prawdzie to nie wiem też, czy Kolymbię można w 100% nazywać “grecką”. Owszem leży na wyspie Rodos, wchodzącej w skład Dodekanezu, który po II wojnie światowej stał się częścią Grecji. Jednak miejscowość ta została założona przez Włochów jako plantacja pomarańczy, właśnie w czasie ich dominacji nad tą częścią świata. A miało to miejsce na przełomie lat ‘20 i ‘30 XX wieku.
Co zobaczyć w Kolymbii?
A czy dziś nadal głównym zarobkiem dla niespełna dwóch setek mieszkańców Kolymbii są pomarańcze? Tego nie wiem. Z pewnością sporo zmienił tutaj ruch turystyczny, który przyczynił się do wyrośnięcia ze spalonej greckim słońcem ziemi kolejnych ośrodków hotelowych. Jednak sama miejscowość nie jest typowym resortem turystycznym, z rozległym centralnym placem, na którym rozstawione są stragany z pamiątkami. Nie ma też luksusowej mariny z drogimi jachtami, czy długiej, głośnej, pełnej różnorakich atrakcji promenady. Jest za to Aleja Eukaliptusowa z imponującymi, wyrastającymi wysoko ponad ulicę drzewami, które rzucają cień dający schronienie przed palącymi promieniami słońca. A w ich cieniu kryje się nie tylko asfaltowa droga, ale i różne domostwa, sklepy, restauracje… nie zawsze wyglądające na używane, przynajmniej nie po sezonie, nie na przełomie września i października, kiedy właśnie tutaj jestem. W jeszcze gorszym stanie, niż opuszczone i zapomniane budowle, jest chodnik ciągnący się wzdłuż Alei Eukaliptusowej i specjalne betonowe koryto, które przed laty ściągało do Kolymbii wodę z nieodległego zbiornika. Czyżby do nawadniania sadów z drzewa pomarańczowymi? Dziś wszystko to jest “wysadzone” przez nadmiernie rozrastający się system korzeniowy potężnych eukaliptusów.
Teoretycznie jest tu niewiele do zwiedzania, choć skaliste wybrzeże może przykuwać oko miłośników natury. Można przejść się wzdłuż kamienistej plaży, by dotrzeć do zatoczki wypełnionej niewielkimi łódkami, nad którą to dominuje mała kapliczka św. Mikołaja. Można też po prostu przejść się wzdłuż Alei Eukaliptusowej, by na jej końcu zobaczyć Kościół św. Tryfona z Campsada. Albo zagubić się pośród jednej ze spokojnych uliczek tej cichej miejscowości… Cichej przynajmniej teraz, po sezonie, gdy trudno natrafić na jakiekolwiek tłumy. Nie licząc stada kóz przemierzających swobodnie plażę wzdłuż i wszerz, w poszukiwaniu najlepszych kozich przysmaków.
Ale można też Kolymbię potraktować – po prostu – jako dobrą bazę wypadową do zwiedzania Rodos. Zarówno całej wyspy, jak i jej stolicy, do której jest niedaleko. I to też będzie dobry wybór.
Przeczytaj też:
Oprócz małej miejscowości, zobacz również ze mną „Miasto Rodos. Stolicę Rodos”.
A może zamiast średniowiecznych murów i starego miasta, wolisz zobaczyć kawałek natury? Zatem zobacz razem ze mną Dolinę Motyli na Rodos.