Czy można pokazać na ekranie telewizorów, że jeden z najsłynniejszych narkobaronów – Pablo Escobar – był nie tylko legendą, ale i również człowiekiem z krwi i kości? Nie tylko mitycznym, zarazem brutalnym i skutecznym przestępcą, ale i istotą z odczuciami, marzeniami i pragnieniami? Można. Tak zostało to uczynione chociażby w serialu “Narcos”. Choć przede wszystkim jest to opowieść o tym pierwszym – o niezwykle niebezpiecznym i nieobliczalnym człowieku, który dorobił się niebywałej fortuny.
Mimo wszystko mogę powiedzieć, że przedstawiona tu historia Pablo Escobara jest piękna. Bo pokazuje krok po kroku budowę narkobiznesu, wzrost jego znaczenia i rozszerzające się wpływy, w tym również i o świat polityki. Codzienne życie Pablo Escobara pokazywane jest z różnych stron i perspektyw – w tym i z punktu widzenia ludzi, którzy go gonią. Czy też raczej, którym Escobar ciągle umyka. Z każdą chwilą obrastając w coraz to większą legendę.
Ale, jak już wspomniałem, był on tylko człowiekiem i miewał swoje słabości. Potrafił się zakochać w kobiecie. Pomagać biednym. Mieć szeroką wizję na poprawę życia na terenie Kolumbii. Zarazem mordował, torturował, a nawet terroryzował w zabójczym tego słowa znaczeniu. A wreszcie rosła w nim pycha i poczucie bezkarności. Być może nawet boskości. Podążał, tym samym, coraz bardziej ku własnej zgubie.
“Narcos” trzyma w napięciu, dozuje emocje, akcję i tworzy ciekawych bohaterów. Powoli odkrywa karty i choć historia ta wydarzyła się już dawno, serial wciąga w nią na nowo, jakby opowiadał coś zupełnie nowego. Dostosowanego do współczesnego widza. To bardzo dobry serial – zapewne nie mówiący pełnej prawdy, zmieniający w wielu miejscach fakty, manipulując rzeczywistością i zniekształcający przeszłość, ale ogólnie trzymający się szkieletu dawnych wydarzeń. I potrafiący wciągnąć widza na wiele godzin. Dlatego właśnie zdecydowanie warto go obejrzeć.
Przeczytaj też:
Oprócz serialu – może zainteresować cię również książka o Pablo Escobarze.