Na jednym ze wzniesień Jury Krakowsko-Częstochowskiej, w cieniu wieży wybudowanej z popielatego kamienia, lecz zwieńczonej pasmem bordowych cegieł, leżą ruiny zamku, który to przed kilkoma wiekami był jednym z najbardziej warownych zamków pogranicza śląsko-małopolskiego. Dziś, z zamierzchłych czasów XIV-wiecznej świetności, kiedy to Kazimierz Wielki zarządził rozbudowę tutejszej warowni, zresztą samemu w niej kilkukrotnie bywając, pozostały jedynie strzępy. Strzępy, które warto ujrzeć na własne oczy, gdyż dają one wyobrażenie o czasach świetności – zarówno świetności samej twierdzy, jak i świetności Rzeczpospolitej.

Przetrwał wieki…

Długa jest historia tej warowni, znanej niegdyś jako zamek w Przemiłowicach, a dziś jako zamek w Olsztynie, tj. miejscowości która w 1488 roku otrzymała prawa miejskie z rąk Kazimierza Jegiellończyka, a które to utraciła dopiero decyzją administracji rosyjskiej w 1870 roku. Choć, po prawdzie, czy nie bardziej adekwatnym byłoby nazwanie tej warowni zamkiem w Olsztynku? Tak bowiem przez lata nazywano osadę pod twierdzą, a dopiero po upadku tej ostatniej w XVII wieku, miejscowość tę zaczęto nazywać Olsztynem.

Wróćmy jednak nie do źródeł nazwy, lecz do korzeni zamku, gdyż te sięgają przynajmniej przełomu XIII i XIV wieku. Wszak pierwsza znana nam udokumentowana wzmianka pochodzi z 1306 roku, kiedy to pojawiła się ona na łamach akt procesu kanonicznego zainicjowanego przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba Świnkę, a skierowanego przeciwko biskupowi krakowskiemu Janowi Muskacie. Co ważne, był to już drugi z procesów toczących się w tej sprawie, a dotyczył on wydarzeń jeszcze wcześniejszych, bowiem z roku 1294.

Co ciekawe – spór toczący się pomiędzy dwoma wysokimi rangą duchownymi to nie jedyna sprawa sądowa, z jaką związany jest zamek w Olsztynie. Kolejna tyczy się wydarzeń z połowy XIV wieku, kiedy to Maćko Borkowic herbu Napiwon, wojewoda poznański, następnie starosta poznański i wreszcie przywódca konfederacji rycerskiej z 2 września 1352 roku, został skazany na śmierć głodową za knowania przeciwko władcy Korony Królestwa Polskiego. Wyrok został wykonany właśnie na zamku w Olsztynie, co ponad 500 lat później na swoim obrazie uwiecznił Jan Matejko. Należy jednak zaznaczyć, iż 2 lata wcześniej Maćko Borkowic złożył przysięgę wierności królowi, a w rocie owej przysięgi po raz pierwszy w historii padło sformułowanie Rzeczpospolitej (łac. Respublica) na opisanie Korony Królestwa Polskiego. Miał więc niebywałą okazję ów szlachcic zapisać się w historii Polski w sposób, z którego mógłby być dziś dumny… a pozostały po nim jęki, zawodzenia i brzęki kajdan, które to ponoć po dziś dzień słychać w okolicach ruin zamku.

Przetrwał zawieruchy dziejów…

Z racji swego strategicznego położenia, zamek w Olsztynie narażony był na rozliczne ataki. Zresztą, również i sama historia, czy też dzieje rodów szlacheckich, kierowały ów zamek bardziej w ręce bóstw wojny, niż bóstw miłujących pokój. Już bowiem w 1391 roku Władysław Jagiełło przez tydzień oblegał warownię, by przywrócić ją Rzeczpospolitej po tym, jak warownię w 1370 roku Ludwik Węgierski oddał w lenno swemu siostrzeńcowi – Władysławowi Opolczykowi. Temu samemu Opolczykowi, który konszachtował z Krzyżakami i namawiał do rozbioru Rzeczpospolitej, którego to dokonać miałby właśnie Zakon wespół z Węgrami i Czechami.

Kolejne stulecia, tj. wiek XV i XVI stały pod znakiem rozbudów, przebudów i… walk. Jagiełło przekazał bowiem komendę nad zamkiem Janowi Odrowążowi, ofiarując mu jednocześnie 1200 grzywien, tj. 250 kg srebra na modernizację i rozbudowę zamku. Ta nastąpiła również i za rządów starosty Piotra Opalińskiego, a konkretniej w roku 1540-1551. Część przebudów wymagana była ze względu na osuwające się skały, co przyczyniało się do kruszenia murów.

Wszystkie te renowacje były nader istotne – w XV wieku zamek pełnił istotną rolę obronną przy napadach ze strony książąt śląskich, a w grudniu 1587 roku warownię najechały wojska austriackie z rozkazu arcyksięcia Maksymiliana zabiegającego o tron Rzeczpospolitej. Wtedy toteż wojska najeźdźców porwały 6-letniego syna dowódcy 80-cio osobowej obsady zamku – Kaspra Karlińskiego herbu Ostoja – którego to, wraz z jego piastunką, użyto jako żywych tarcz przy podchodzeniu pod warownię. Gdy załoga zamku zawahała się, Karliński własnoręcznie chwycił zapał armatni i nim odpalił działo, dając tym samym pozostałym armatom sygnał do podjęcia walki, zakrzyknął: „wpierw byłem Polakiem niż ojcem!”. Dziecko bohaterskiego dowódcy, rzecz jasna, zginęło, lecz zamek został obroniony. Jednak tragizm postaci Kaspra Karlińskiego dopełnia fakt, że spośród ośmiu synów, którzy mu się narodzili, aż siedmiu z nich zmarło lub zginęło w różnych wojnach.

Niestety już od 1613 roku zamek zaczął popadać w ruinę przez zaniedbania i brak zainteresowania tą budowlą ze strony jej zarządcy, jakim był wówczas Mikołaj Wolski herbu Półkozic, marszałek nadworny koronny, późniejszy marszałek wielki koronny. W 1631 roku warownia była mocno zniszczona, a dzieła dopełnili Szwedzi, którzy w trakcie potopu ją zrujnowali. Następnie, tj. w latach 1722 – 1726, dzieła dopełnili budowniczowie pobliskiego kościoła parafialnego, na rzecz którego rozebrali duże fragmenty zamku, natomiast w XIX wieku z zamku jako źródła budulca korzystali okoliczni chłopi.

Nie wszystek umarł…

Szczęśliwie, nie wszystko popadło w zupełną ruinę i po dziś dzień na terenie zamku oglądać możemy stołp, tj. cylindryczną wieżę ostatniej obrony, a także wieżę kwadratową tzw. Starościańską. Zachowały się także fragmenty murów budynków gospodarczych, część piwnic, fundamenty kuźnicy, ślady dymarek, a kolejne badania archeologiczne odsłaniają coraz to nowsze fragmenty budowli – trzy filary mostu prowadzącego do wieży bramnej do górnej części zamku, odkryto także położenie wieży bramnej, a wreszcie i odsłonięto studnię, z której mieszkańcy zamku czerpali wodę. Owszem, wciąż daleko mu do czasów swojej świetności, lecz zarazem znając losy budowli i ludzi z nią związanych, można wyobrazić sobie, jak dalece znaczący w polskiej polityce obronnej musiał to być zamek. I dziś jest też ważną pamiątką po czasach świetności Rzeczpospolitej.


Przeczytaj też:

Sprawdź, czy „Ogrodzieniec wciąż stoi” oraz co łączy zamek w Bobolicach i zamek w Mirowie.