Film o strażakach – ależ to musi być nudne…

Niekoniecznie! Jeśli mamy do czynienia z ciekawą fabułą i przeplatającymi się wątkami bohaterów, to może wyjść z tego całkiem udane kino. Albo może jeszcze inaczej – gdy film oprze szkielet swojej historii na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce nie tak dawno temu w Arizonie, to można oczekiwać sukcesu. Bo przecież to właśnie życie pisze doskonałe scenariusze… choć nie zawsze “szczęśliwe”. Ale o czym dokładniej jest “Tylko dla odważnych”?

Tak, to film będący poniekąd hołdem dla odważnych ludzi, którzy mieli śmiałość wstąpić do nowej drużyny strażackiej, walczącej z pożarami okolicznych lasów. Zadanie to niełatwe, wręcz bardzo ryzykowne, szczególnie jeśli dopiero się uczy tego fachu… No, ale ktoś musi się go podjąć. Ktoś musi mieć odwagę, by z potężnym żywiołem walczyć. I tego kogoś obserwujemy w akcji: poznającego podstawy, a później i tajniki strażackiego fachu, a wreszcie nabywającego doświadczenia w gaszeniu pożarów. Nierzadko potężnych, nieobliczalnych pożarów. Jakże bardzo nieobliczalnych i niebezpiecznych. Uświadamiających potęgę ognia…

“Tylko dla odważnych” nie jest nudny ani przez chwilę. To dobrze zrealizowany film, w którym akcja ma odpowiednie tempo, a wątki przeplatają się ze sobą z odpowiednim nasyceniem. A nawet rzekłbym, że “różne tempa”, które następują po sobie naprzemiennie – raz spokojne życie prywatne strażaka, a zaraz praca w terenie i znów powrót do domu. Bohaterowie skonstruowani wyśmienicie, brzmią wiarygodnie, budzą sympatię, a przez to angażują widza. Również emocjonalnie. Jak zresztą cały film.


Przeczytaj też:

Sprawdź również inne recenzje mojego autorstwa, oznaczone na mapie recenzji.